Tak zwany podatek inflacyjny przekroczył w ubiegłym roku sto miliardów złotych - wynika z szacunków Najwyższej Izby Kontroli. To koszt utraty wartości oszczędności, w tym gotówki i pieniędzy na bankowych rachunkach, w związku z wysoką inflacją.
"Trwała utrata wartości oszczędności, w tym gotówki i depozytów w związku z inflacją, mająca charakter tak zwanego podatku inflacyjnego w 2023 r., wyniosła 102,1 mld zł. Dla porównania w 2022 r. wynosiła ona 150,7 mld zł" - podała Najwyższa Izba Kontroli w analizie wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej w 2023 r.
Inflacja w maju 2024 roku wyniosła 2,5 procent w ujęciu rocznym - podał w piątek Główny Urząd Statystyczny (GUS). Jeszcze rok temu jednak ceny rosły w tempie 13 procent rok do roku. Rekordowy pod tym względem był luty ze wskaźnikiem na poziomie 18,4 proc. Średnioroczna inflacja w całym 2023 roku wyniosła 11,4 proc.
To i tak znacznie mniej niż w 2022 roku, kiedy ten wskaźnik wynosił 14,4 procent.
Czym jest podatek inflacyjny?
Jak tłumaczył niedawno w Business Insiderze ekonomista i członek Rady Polityki Pieniężnej Ludwik Kotecki, o podatku inflacyjnym można mówić wtedy, gdy w gospodarce występuje nadmierna inflacja, przekraczająca cel inflacyjny banku centralnego.
"Z powodu podatku inflacyjnego najbardziej cierpią oszczędzający, których pieniądze tracą na wartości (za tę samą wartość można kupić mniej - red.). Na skutek utraty siły nabywczej pieniądza tracą ponadto osoby otrzymujące zasiłki, jeśli wysokość przyznanych im świadczeń nie jest waloryzowana lub waloryzowana z opóźnieniem, oraz pracownicy, których wynagrodzenie nie zostanie dostosowane do panujących realiów gospodarczych" - wyjaśniał.
Na wspomnianym podatku zyskuje państwo za sprawą wyższych wpływów z VAT, akcyzy czy PIT.
Jeszcze w 2021 roku grupa ekonomistów, w tym byli prezesi NBP, zwracali uwagę, że inflacja stanowi nieformalny, bo nieuchwalany przez parlament, podatek od gotówki i oszczędności w bankach (jeśli realne stopy procentowe są ujemne) oraz od płac, emerytur, rent i stypendiów, czyli wszystkich tych dochodów, które w najlepszym razie z opóźnieniem są dostosowywane do inflacji".
"Podatek inflacyjny jest szczególnie dotkliwy dla ludzi mniej zamożnych, gdyż mają oni bardziej ograniczone możliwości, niż osoby bogate, zabezpieczenia się przed nim. Im wyższa inflacja, tym większe koszty ponoszą słabsze grupy społeczne" - napisano.
Czytaj także: Byli szefowie NBP i członkowie RPP o inflacji. "Nieformalny podatek od gotówki i oszczędności" >>>
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock