Największy na świecie fundusz obligacji PIMCO uspokaja inwestorów. W piątek informacja o odejściu głównego zarządzającego Billa Grossa mocno zaskoczyła rynki. Teraz Pimco zapewnia, że jest w stanie odejść od dotychczasowego modelu działania i poradzić sobie bez Grossa. - W ciągu ostatnich lat rozszerzyliśmy naszą działalność na większą część rynku, w tym inne klasy aktywów i inne lokalizacje, więc Total Return Fund (fundusz zarządzany przez Grossa - red.) nie definiuje PIMCO. To ważny, flagowy produkt, ale nie jest to nasza jedyna strategia - zapewnił szef funduszu Doug Hodge w rozmowie z agencją Reuters.
W wywiadzie udzielonym Reutersowi Doug Hodge i nowe dyrektor inwestycyjny PIMCO Dan Ivascyn, podkreślili, że przez ostatnie dni rozmawiali z klientami na temat nowego kierownictwa.
Po odejściu Grossa pojawiły się bowiem obawy, że inwestorzy mogą zacząć masowo wycofywać swoje pieniądze. - Jesteśmy w kontakcie z naszymi klientami i wyjaśniamy im zmiany, które wprowadzamy - podkreślił Hodge. - Jesteśmy przekonani, że zdecydowana większość klientów zostanie z nami - dodał.
Niespodziewanie
Bill Gross nazywany jest "Królem obligacji" ponieważ zarządzał aktywami o astronomicznej wartości 222 mld dol. W piątek zaskoczył inwestorów informacją o odejściu ze stanowiska dyrektora inwestycyjnego PIMCO i przejściu do znacznie mniejszego funduszu Janus Capital. Akcje JC wystrzeliły.
Gross odszedł osiem miesięcy po tym, jak ze stanowiska zrezygnował jego zastępca, współzałożyciel PIMCO Mohamed El-Erian. Spowodowało to niepewność na rynku i spekulacje nt. powodów odejścia. Jak wylicza Reuters, od początku roku inwestorzy wycofali z funduszu PIMCO Total Return 25 mld dolarów, z kolei z funduszu obligacyjnego PIMCO Unconstrained Bond Fund kolejne 6 mld dolarów.
W oświadczeniu po odejściu Grossa szef PIMCO mówił, że doszło do "zasadniczych różnic" między Grossem i kierownictwem firmy co do dalszych losów PIMCO.
Autor: mn / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: pimco.com