OPZZ proponuje, by dochody najlepiej zarabiającej osoby w danej firmie nie mogłyby przekraczać ośmiokrotności zarobków najgorzej zarabiającego pracownika - pisze "Gazeta Wyborcza".
W ten sposób zysk firmy byłby skorelowany z dochodami i kadry zarządzającej, i pracowników – wskazuje szef OPZZ Jan Guz. I gdyby prezes obniżał pensję podwładnym, musiałby też obniżyć swoją. A jeżeli firma dobrze by prosperowała, członkowie zarządu musieliby zadbać, aby dochody pracowników nie były radykalnie niższe od ich własnych zarobków.
Zły pomysł?
- To aberracja intelektualna – mówi Wojciech Warski z BCC. - Trzeba to nazwać tak mocno, bo inaczej się nie da. Ubolewam, że organizacja związkowa, którą chcemy traktować poważnie, zgłasza tak niepoważne argumenty - mówi "GW". Tak jak bardzo źle ocenia pomysł OPZZ, tak samo mówi twardo: "płace niektórych menedżerów to oczywista bezczelność" – dodaje Warski i zaznacza, że "w Polsce to margines, ale w USA przekracza to już dopuszczalne granice".
Kto decyduje?
- Trzeba pomyśleć nad rozwiązaniem zapewniającym, że to nie sama rada nadzorcza będzie decydować o wypłatach, ale w jakiś sposób zostanie ona poszerzona, gdy sprawa dotyczyć będzie właśnie wynagrodzeń - uważa Warski.
Autor: msz/ / Źródło: "Gazeta Wyborcza"