Już za miesiąc znany będzie ostateczny kształt tzw. nowej ustawy węglowodorowej, która trafiła już do sejmowej komisji. Projekt zakłada m.in. uproszczenie procedur, skrócenie biurokracji i uporządkowanie kompetencji administracyjnych. O jej szczegółach rozmawiali uczestnicy panelu poświęconego gazowi łupkowemu, który zorganizowano w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Zmieniamy przepisy prawne tak, aby były jak najbardziej sensowne i jednolite - mówił Rafał Miland z departamentu geologii i koncesji geologicznych Ministerstwa Środowiska.
Przedstawiciel resortu wyjaśniał podczas sesji, że projekt ustawy zakłada m.in. wprowadzenie jednej koncesji o charakterze poszukiwawczo-rozpoznawczo-wydobywczym, która zastąpi obecny proces pozyskiwania trzech oddzielnych koncesji. Ponadto firmy będą mogły prowadzić poszukiwania bez potrzeby uzyskania koncesji, a tylko na podstawie zgłoszenia.
Ministerstwo Środowiska zapewnia też, że ułatwiony zostanie dostęp do gruntów należących do państwa oraz zmienione kompetencje administracyjne. Przykładowo: decyzje środowiskowe będą wydawane przez Regionalnych Dyrektorów Ochrony Środowiska.
- Z naszej strony było wiele zaniechań ze strony administracji, bo ustawa powstawała de facto przez dwa lata. Ale projekt, który dziś jest procedowany, w dużej mierze odpowiada na postulaty przedsiębiorców - mówił Rafał Miland.
Branża poszukiwawczo-wydobywcza nie kryje również obaw, że odrzucony jakiś czas temu pomysł powołania Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych powróci jako Fundusz Staszica. Według pomysłu Prawa i Sprawiedliwości miałaby to być publiczna spółka posiadająca do 20 procent w każdej inwestycji wydobywczej.
Duże firmy uciekają?
Zdaniem przedstawiciela organizacji oraz firm wydobywczo-poszukiwawczych ostatni rok to czas przestoju i oczekiwania właśnie na nowe prawo. Proces ten niestety niezbyt korzystnie wpłynął na nastroje wśród inwestorów, część z nich zrezygnowało z dalszych poszukiwań surowca w Polsce.
- Za negatyw uznałbym jednak wycofywanie się z Polski dużych inwestorów, które są dość medialne. Więc każde zawirowanie wokół tych firm niezbyt korzystnie wpływa na nasz wizerunek - wyjaśniał Robert Stankiewicz z Dow Polska.
Marcin Zięba z Organizacji Polskiego Przemysłu Poszukiwawczo-Wydobywczego mówił, że dziś zbyt wcześnie na dokonywanie jakichkolwiek radykalnych ocen, bo "przemysł jest w mocno zaawansowanej fazie poszukiwawczej".
- Tempo dokonywania odwiertów jest, niestety, zbyt wolne. Posługując się tylko danymi z Ministerstwa Środowiska należy przyznać, że jeżeli mielibyśmy dokonywać odwiertów we wskazanym tempie, to faktyczny koniec tych poszukiwań musielibyśmy odsunąć w czasie - wyjaśniał Zięba.
Bardziej optymistyczny, co do wyników poszukiwania o przemysłowego wydobycia gazu z łupków, był przedstawiciel PGNiG.
- Pięć lat temu, na jednej z konferencji poświęconych temu tematowi, powiedziałem, że w pozytywnym scenariuszu przemysłowe wydobycie gazu łupkowego może odbywać się za osiem lat. Dziś podtrzymuję tę prognozę - mówił Waldemar Wójcik, członek zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Co jest potrzebne?
Uczestnicy panelu poświęconego gazowi łupkowemu byli zgodni co do tego, że w Polsce potrzebne jest jasne i stabilne prawo, dotyczące tego obszaru.
- To co nas boli i [nam] przeszkadza, to procedury administracyjne. Wiele naszych prac zależnych jest od tego - żalił się Jacek Wróblewski z BNK Polska. - Zdobycie pozwoleń, zgód zajmuje nam bardzo czasu. Kolejnym problemem są kwestie interpretacji regulacji, które zabezpieczają nie wiadomo czyj interes. Z tego powodu koszty tych projektów rosną niewspółmiernie do zakładanych.
- W Polsce jest tak, że urzędnicy boją się szybko działać i interpretować przepisy w sposób sprzyjający administracji. Jeżeli chcemy poważnie myśleć, jak pomóc inwestorom to właśnie powinna być przychylna administracja - wtórował mu Marcin Matyka partner z DLA Piper.
Jednym z wątków odbywającej się w Katowicach debaty było wprowadzenie tzw. podatku od wydobycia gazu z łupków. Ale na obecnym etapie poszukiwań gazu uznano to za "pomysł jałowy", a widmo ewentualnych obciążeń mogłoby tylko zniechęcić potencjalnych inwestorów.
- Dyskusja o podatku jest dość jałowa, bo na razie nie mamy czego opodatkowywać. Dziś trzeba zapytać się, co zrobić, żeby ten przemysł chciał zostać w Europie. Widzimy, że on raczej ucieka z naszego kontynentu - wyjaśniał Robert Stankiewicz z Dow Polska. - Proszę spojrzeć przez pryzmat potencjalnych inwestycji jeżeli ten gaz będzie w Polsce. Powstaną nowe miejsca pracy, nowe inwestycje. To oznacza, że będą dodatkowe wpływy do budżetu.
Autor: Daniel Gryt //kka / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: sanleonenergy.com