Przygotowania do tej operacji trwały prawie 20 lat i kosztowały ponad półtora miliarda. W najbliższą sobotę kraje bałtyckie zaczną proces odłączania się od poradzieckiej sieci elektroenergetycznej i synchronizacji z siecią kontynentalnej Europy.
Już w 2007 roku ówcześnie premierzy państw bałtyckich zadeklarowali chęć wyjścia z poradzieckiego systemu synchronizacji IPS/UPS. W tym czasie Litwa, Łotwa i Estonia od trzech lat były już w Unii Europejskiej. Nie posiadały jednak żadnych połączeń elektroenergetycznych z resztą UE.
Proces odłączania krajów bałtyckich
Dopiero w połowie ubiegłej dekady powstały cztery połączenia stałoprądowe - podmorskie kable Litwa-Szwecja, Estonia-Finlandia i napowietrzna linia LitPol Link z Ełku do Alytus. Równolegle trwały prace nad synchronizacją systemów krajów bałtyckich z europejskimi. Ostatecznie wybrano koncepcję połączenia się przez Polskę z CESA (Continental Europe Synchronous Area) za pomocą LitPol Link, który stanie się połączeniem synchronicznym.
Cała, rozłożona na lata operacja kosztowała ok. 1,6 mld euro, z czego 1,2 mld euro pochodziło z funduszy unijnych. I faza pochłonęła ok. 400 mln euro. Koszty II fazy to 1,2 mld euro, w tym 521 mln przypadło na Polskę, 462 mln euro na Litwę, 131 mln na Łotwę i 111 mln na Estonię. W ramach przebudowy sieci w samych krajach bałtyckich zbudowano m.in. trzy linie przesyłowe łączące Estonię z Łotwą. Powstały trzy nowe odcinki linii przesyłowych na Litwie, dwa są ciągle w budowie. Do sieci włączono dziewięć tzw. kompensatorów synchronicznych, na potrzeby całego projektu powstało też sześć magazynów energii elektrycznej.
Z technicznego punktu widzenia w sobotę systemy elektroenergetyczne wszystkich trzech krajów bałtyckich zaczną wspólnie pracować w tzw. trybie izolowanej wyspy. Oznacza to, że będą samodzielnie kontrolować częstotliwość pracy sieci i ją bilansować. Testy takie przeprowadzano już w ramach przygotowań. Mniej więcej po dobie takiej pracy, w niedzielę nastąpi pełna synchronizacja z CESA za pośrednictwem LitPol Link, który w tym momencie stanie się połączeniem w pełni synchronicznym. W czasie testu izolowanej wyspy w pogotowiu pozostaną połączenia stałoprądowe - z Polską, kabel Szwecja-Litwa i nieuszkodzony kabel Estonia-Finlandia.
LitPol Link w czasie testu pracy wyspowej będzie miał dostępną zdolność przesyłową 50 MW, ale tylko w kierunku Litwy. Jak poinformował PAP polski operator PSE, następnie połączenie zostanie na krótko odłączone, a potem załączone już w ramach pracy synchronicznej.
W środę Komisja Synchronizacyjna rządu Litwy oceniła, że kraj jest gotowy na synchronizację. "Przygotowywane są również algorytmy pozwalające reagować nawet na nieoczekiwane zdarzenia, możliwe awarie czy usterki. Możemy zagwarantować, że w żadnym wypadku nie dojdzie do przerw w dostawie prądu" – podkreślił premier Gintautas Paluckas. Po prawie 65 latach bycia we wspólnym systemie elektroenergetycznym na stałe odłączymy się od sieci kontrolowanych przez Rosję - zaznaczył.
Czy po połączeniu do sieci wzrosną ceny?
Państwa bałtyckie nie obawiają się trwałego wzrostu cen energii elektrycznej. Jak powiedział doradca ds. energii premiera Litwy Gabriel Gorbacevski, ze względu na to, że handel energią elektryczną z Rosją nie jest prowadzony od 2022 r., a z Białorusią od 2020 r., synchronizacja nie będzie miała znaczącego wpływu na hurtowe ceny energii elektrycznej. Zastrzegł, że równolegle z synchronizacją państwa bałtyckie przeprowadzają reformę rynku bilansującego i w krótkim terminie może to prowadzić do niewielkiego wzrostu cen.
- W styczniu 2025 r. Litwa zaspokoiła 75 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną ze swojej własnej generacji, gdy jeszcze kilka lat temu ten wskaźnik wynosił około 30 proc. Rozwój własnej, lokalnej i zeroemisyjnej produkcji energii elektrycznej zmniejsza ceny energii elektrycznej dla wszystkich odbiorców - podkreślił Gorbacevski.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock