Irlandzka wieprzowina mogła trafić nawet do tysiąca sklepów w Polsce - poinformował rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar. Nie wiadomo jednak, czy to mięso jest skażone. Wyniki badań na dioksyny poznamy najwcześniej dziś po południu. Według ministra rolnictwa, przyczyną zatrucia mięsa mogła być pasza z recyklingu.
- Liczymy placówki, to na pewno jest kilkaset, być może tysiąc - podkreślił rzecznik. Powiedział, że podejrzana o skażenie dioksynami wieprzowina lub wyroby wieprzowe, czyli tłuszcz, pasztet, boczek lub szynka konserwowa trafiły do około trzydziestu przetwórni w całej Polsce.
Jednak, jak podkreślił, wszystkie pasztety, a chodzi o kilka milionów sztuk, zostały prawdopodobnie zatrzymane jeszcze na poziomie produkcji, kiedy Europę obiegła informacja o dioksynach.
Poinformował, że cały czas do Inspektoratu spływają sygnały z setek punktów handlowych, a pracownicy Inspektoratu zabezpieczają w takich miejscach wyroby wieprzowe. Rzecznik zaznaczył jednak, że są to już niewielkie ilości, bo spora część produktów trafiła już do konsumentów.
Wyniki najpóźniej w poniedziałek
Minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział w Polskim Radiu, że w piątek, a najpóźniej w poniedziałek, będą znane wyniki badań mięsa sprowadzonego z Irlandii. W sumie trzech polskich importerów sprowadziło do Polski ponad 660 ton mięsa, które może być skażone dioksynami. Badania mięsa przeprowadza właśnie Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach.
Sawicki powiedział, że według jego informacji, przyczyną skażenia dioksynami irlandzkiego mięsa było zastosowanie do karmienia zwierząt zatrutej paszy uzyskanej z recyklingu chleba, suszonego niedozwolonymi metodami.
- Metody przemysłowe wchodzą do rolnictwa, a ja chciałbym, żeby żywność była wytwarzana, a nie produkowana - powiedział Marek Sawicki w "Sygnałach Dnia".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24