W piątek kurs franka powoli maleje. Po najwyższym skoku ponad 3,91 zł, spadł do 3,82 zł. W czwartek, kiedy dużą część dnia utrzymywał się powyżej 4 zł, ostatecznie stanął jednak na 3,81. Analitycy na Wall Street mijający tydzień nazywają najbardziej zwariowanym i nieokiełznanym od trzech lat.
Prezydent USA Barack Obama przekonuje, że zła kondycja Stanów Zjednoczonych jest częściowo spowodowana czynnikami zewnętrznymi.
- Europa zmaga się z różnymi zawirowaniami na rynkach finansowych, które docierają także do nas. Tragiczne trzęsienie ziemi w Japonii wpłynęło na gospodarki na całym świecie. Dotknęło także nas, odcinając od dostaw, które były bardzo ważne. To wszystko jest ogromnym wyzwaniem dla naszej gospodarki i odbija się na giełdzie. Widać to w gwałtownych spadkach i wzrostach - mówił prezydent USA.
Wzrosty na Wall Street
Europa zmaga się z różnymi zawirowaniami na rynkach finansowych, które docierają także do nas. (...) . To wszystko jest ogromnym wyzwaniem dla naszej gospodarki i odbija się na giełdzie. Barack Obama
Analitycy określają obecny tydzień na Wall Street jako najbardziej zwariowany i nieokiełznany od 2008 roku. Poniedziałek przebiegał bowiem pod znakiem blisko 6-7 proc. spadków, we wtorek było odbicie i wzrosty indeksów po 4-5 proc., w środę ponownie bardzo mocne spadki, a w czwartek silne, kilkuprocentowe zwyżki.
Czwartkowa sesja na Wall Street przyniosła jednak silne wzrosty po danych z rynku pracy, które wzbudziły nadzieje wśród inwestorów, że amerykańska gospodarka ma jednak szanse uniknąć recesji. Liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu spadła w USA o 7 tys. wobec poprzedniego tygodnia i wyniosła 395 tys., najmniej od początku kwietnia.
Poprawa nastrojów na rynkach to również zasługa informacji o planowanym na wtorek spotkaniu prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Planują na nim rozmawiać o reformie zarządzania strefą euro w sytuacji załamania na giełdach światowych.
Frank powyżej 4 zł, minister skraca urlop
W czwartek po godzinie 22 frank kosztował 3,81 zł, mimo że w ciągu dnia utrzymywał się nawet powyżej 4 zł. Zieleń powróciła na europejskie giełdy. WIG20 zakończył notowania wzrostem o 4,53 proc. Zyskały też amerykańskie parkiety.
Minister finansów Jacek Rostowski powiedział dziennikarzom, że sytuacja na światowych rynkach stabilizuje się, choć widać, że są one nadal bardzo nerwowe. - Widzimy, że po interwencji EBC w poniedziałek, interwencji Rezerwy Federalnej we wtorek, interwencji ewidentnie w jakiejś formie Narodowego Banku Szwajcarii w ciągu dnia wczorajszego, dzisiejszego (...) sytuacja powoli się stabilizuje. Choć trzeba jasno powiedzieć, że rynki są dalej bardzo nerwowe - powiedział .
Zapewnił, że Polska jest "naprawdę dobrze" przygotowana na obecną sytuację. "Będziemy cały czas monitorowali sytuację i podejmowali stosowne decyzje, aby wiarygodność, którą Polska ma (...) była utrzymana" - powiedział.
"Krachu nie będzie"
Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC, uważa, że obecne wydarzenia nie są zapowiedzią recesji ani krachu w sektorze finansów publicznych.
- To raczej rodzaj korekty. Inwestorzy uznali, że zapowiedzi zacieśniania polityki fiskalnej na świecie są coraz bardziej realne. Stąd oczekiwane niższe tempo wzrostu PKB: mniej więcej 1-2 proc. dla krajów najbardziej rozwiniętych, 3-4 proc. dla Polski i innych krajów Europy centralno-wschodniej, 4-5 proc. dla Indii oraz 5-6 proc. dla Chin - ocenia profesor.
Dodaje, że "mniejsze wydatki rządowe czy wyższe podatki, to mniej zamówień dla prywatnych firm". - Będziemy mieć w rezultacie niższe zyski przedsiębiorstw i w związku z tym musimy mieć także niższą ich wycenę na giełdzie. Dlatego to, co dzieje się teraz na giełdach jest uzasadnione, jest racjonalne - twierdzi prof. Gomułka.
Źródło: tvn24.pl, PAP, Reuters