Rosyjski rubel wciąż traci na wartości mimo interwencji tamtejszego banku centralnego, którego rezerwy walutowe topnieją z dnia na dzień. A gospodarka kraju stacza się w coraz większą przepaść.
Rosyjski bank centralny na obronę rodzimej waluty wydał już od początku kryzysu ponad 200 mld dol. W ostatnich dniach na podtrzymanie kursu rubla zużywa średnio ponad 1 mld dolarów dziennie. Od 2 stycznia do 6 lutego rezerwy walutowe Rosji zmalały o 42,5 mld dol - z 426,0 mld do 383,5 mld. Niestety, w przeciwieństwie do działań polskiego rządu, który sprzedawał euro na rynku walutowym by bronić kursu złotego, nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.
Kurs rubla wobec koszyka walut (0,55 proc. to dolar, a 0,45 proc. to euro) wzrósł w środę do 40,85 rubla, przybliżając się do górnej granicy korytarza wyznaczonego przez Centralny Bank Rosji. Wiceprezes CBR Aleksiej Uljukajew zapowiedział w poniedziałek, że regulator za pomocą interwencji na rynku zamierza utrzymać kurs rubla wobec dwuwalutowego koszyka w korytarzu od 39,00 do 41,00 rubla.
Jeszcze dramat, czy już horror?
Od 8 sierpnia 2008 roku, gdy wynosiły 598,1 mld dol, do 6 lutego bieżącego roku, rosyjskie rezerwy stopniały o 214,6 mld dol. W tym czasie rubel osłabił się wobec dolara o prawie 35 proc. z 23,5 rubla RUB do 35,80 rubla.
Z powodu wojny z Gruzją, załamania notowań ropy naftowej oraz ogólnego wzrostu awersji do ryzyka zagraniczni inwestorzy od sierpnia masowo wycofują kapitał z Rosji. Według szacunków banku BNP Paribas, kwota ta wyniosła już 278 mld dol.
W międzyczasie w Rosji spada produkcja przemysłowa, która w grudniu była 10 proc. mniejsza w ujęciu rocznym, a rośnie inflacja. Niektórzy analitycy sądzą, że przed Rosją stoi groźba stagflacji - połączenia stagnacji gospodarki i wysokiej inflacji, z której bez odbicia w światowej gospodarce i powrotu popytu na surowce, będzie jej bardzo ciężko wyjść.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24