Przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wzrosło w styczniu o 8,1 proc. rocznie, podczas gdy prognozy mówiły o 5 proc. Miesiąc do miesiąca wprawdzie spadło, ale mniej niż szacowali analitycy. Polskie firmy zwiększyły też zatrudnienie, zarówno w ujęciu rocznym jak i miesięcznym. Komisja Europejska uważa, że Polskę dotknie kryzys, ale nie widzi naszej sytuacji w czarnych barwach.
Okazuje się, ze nie wszystkie informacje gospodarcze ostatnich miesięcy muszą pogłębiać pesymizm. Przykładem są te podane w wtorek przez Główny Urząd Statystyczny.
Przeciętne wynagrodzenie brutto w styczniu 2009 roku wyniosło 3216 zł, co oznacza, że rok do roku wzrosło o 8,1 proc. Miesiąc do miesiąca wynagrodzenia spadło wprawdzie o 6,2 proc., czyli o 204 zł, ale to i tak mniej niż zakładały prognozy.
GUS podał także, że w przedsiębiorstwach w styczniu 2009 roku było zatrudnionych 5,3 mln osób, czyli o 0,7 więcej rok do roku i o 0,4 proc. więcej niż w grudniu ubiegłego roku.
Powrót nadziei
Prof. Marian Noga, członek Rady Polityki Pieniężnej, który komentował te dane w TVN CNBC Biznes te dane powiedział, że dają one szansę na wyższy od prognozowanego wzrost PKB w tym roku. Jak wyjaśnił, skoro zatrudnienie i wynagrodzenia rosną, to daje nadzieje na wzrost konsumpcji, która jest istotnym czynnikiem kształtowania się wzrostu PKB.
- Dlatego przy takich danych widzę szansę w tym roku na wzrost wyższy niż 2 proc. - powiedział Noga.
KE wystraszona bezrobociem
Od początku tego roku nasila się negatywny wpływ kryzysu gospodarczego na sytuację na rynku pracy w Unii Europejskiej: bezrobocie rośnie, do końca 2009 roku pracę może stracić 3,5 mln osób - podała we wtorek Komisja Europejska.
Komisja uważa, że na tym tle sytuacja Polski przedstawia się korzystnie ale kryzys jej nie ominie.
"Polska jest jedynym dużym krajem UE o dużym wzroście gospodarczym i wzroście zatrudnienia w trzecim kwartale 2008 r., choć w wolniejszym niż wcześniej tempie. Globalny kryzys zaczyna jednak wywierać wpływ. (...) Są oznaki, że dotknie także rynek pracy: w październiku zahamowany został spadek stopy bezrobocia" - tak pisze KE o Polsce w pierwszym z comiesięcznych raportów poświęconych sytuacji na rynku pracy w UE.
KE podaje, że po Wielkiej Brytanii to właśnie w Polsce firmy zapowiedziały w styczniu największe zwolnienia: w sumie około 20 tys. osób, w tym - według danych KE - w PKP Cargo (9 tys.) oraz w stoczniach w Szczecinie (2 tys.) i Gdyni (1,5 tys.). W dwóch ostatnich zakładach zwolnienia nie wynikają jednak bezpośrednio z kryzysu, ale z restrukturyzacji wymuszonej przez KE.
Ministerstwo Pracy szacuje, że stopa bezrobocia w styczniu wzrosła do 10,5 proc. z 9,5 proc. w grudniu. Liczba bezrobotnych zwiększyła się do 1.634 tys. osób w końcu stycznia (na podstawie informacji nadesłanych przez wojewódzkie urzędy pracy). Oznacza to, że od końca grudnia przybyło 160,3 tys. bezrobotnych.
Dwa scenariusze dla Polski
KE ma dwa scenariusze dla Polski: pesymistyczny, według którego do końca roku przybędzie 200-300 tys. bezrobotnych, oraz optymistyczny - że w porównaniu ze styczniem sytuacja drastycznie się nie pogorszy.
Zdaniem KE, jest kilka powodów do pesymizmu, choć aż do grudnia rynek pracy był względnie odporny na wpływ kryzysu: w całej UE liczba bezrobotnych w grudniu była tylko o 0,6 pkt proc. wyższa niż rok wcześniej, podczas gdy w USA bezrobocie wzrosło o 2,3 pkt proc.
W skali całej UE najbardziej dotknięte są - zdaniem KE - przemysł motoryzacyjny, maszynowy i metalowy, usługi finansowe i transportowe oraz sektor magazynowy.
Wpływowi kryzysu na sytuację społeczną i rynek pracy będzie poświęcony specjalny szczyt UE, który czeskie przewodnictwo zapowiada w maju w Pradze.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24