Rynki oczekują na decyzję Europejskiego Banku Centralnego. Ale nie o zmianę stóp procentowych tym razem chodzi, bo analitycy są zgodni, że bank ich nie zmieni. Chodzi o to, że Jean-Claude Trichet może ogłosić przedłużenie programu pożyczek dla banków i zasygnalizować, czy EBC zdecyduje się na skup rządowych obligacji.
EBC prowadzi program zasilania banków w pieniądze. Dotyczy to tych banków, które są w tak złej sytuacji, że same nie byłyby w stanie pożyczyć pieniędzy na rynku. Program miał zostać zakończony w grudniu, ale banki nadal nie wyszły na swoje.
Będzie to pierwsza konferencja po posiedzeniu EBC po tym, jak Irlandii przyznano międzynarodową pomoc. Rynek spekuluje, że EBC może ogłosić nowe kroki antykryzysowe, by uspokoić rynki i obniżyć rentowności obligacji państw peryferyjnych eurolandu.
- Wyzwanie jakie stoi przed EBC w tej chwili jest ogromne. Z jednej strony widać napięcie w różnych sektorach rynku, zwłaszcza jeśli chodzi o rynek obligacji państw peryferyjnych strefy euro, a z drugiej strony zadaniem EBC jest utrzymywanie inflacji na niskim poziomie co wymaga postrzegania sytuacji w średnio- i długookresowym horyzoncie - powiedział Thorsten Polleit, ekonomista Barclays Capital.
- Oczekiwania co do inflacji, to w tej chwili najważniejsza sprawa, bo jeśli ludzie pomyślą że inflacja rośnie - choć na razie nie stanowi to problemu - to strefa euro poniesie wielkie straty - dodał.
To nie koniec kłopotów Irlandii
Nie dość, że Irlandia uzyskała od Unii pomoc w wysokości 85 mld euro, to irlandzkie banki mocno wystawione na ewentualne problemy peryferiów strefy euro - pisze "Financial Times". Są piątym największym wierzycielem Włoch, mają też poważny udział w finansowaniu długów Portugalii, Grecji i Hiszpanii, a więc kryzys długu w tych państwach mógłby je pogrążyć. "Financial Times" podkreśla, że Irlandia jest jednym z największych pożyczkodawców w Europie.
Irlandzki sektor finansowy został w zeszłym tygodniu dofinansowany pakietem pomocowym w wysokości 35 miliardów euro, co pogłębiło deficyt budżetu państwa i zmusiło je do przyjęcia unijnej pomocy.
Zapatero: jesteśmy zdrowi
Do tej pory największymi pożyczkobiorcami taniego pieniądza w EBC były banki Hiszpanii i Portugalii.
Jednak premier Hiszpanii Jose Luis Zapatero zapewnia, że sektor bankowy Hiszpanii jest zdrowy i nie potrzebuje pomocy. W wywiadzie dla CNBC dodał, iz ma nadzieję, że w przyszłym roku gospodarka Hiszpanii zacznie rosnąć - a inwestorzy chętnie będą kupować hiszpańskie aktywa. Wszystko to mimo, że stopa bezrobocia w Hiszpanii wynosi 20 procent i jest najwyższa w strefie euro, a PKB w trzecim kwartale stanął w miejscu wobec poprzednich trzech miesięcy.
- Hiszpański system bankowy jest dobrze dokapitalizowany i znajduje się w dobrej kondycji. Odrobiliśmy naszą pracę domową i wciąż to robimy. Ponadto, dla inwestorów będzie to jeden z najtrakcyjniejszych rynków finansowych. To będzie skuteczny i dochodowy system - powiedział Zapatero. Te słowa idą wbrew oczekiwaniom rynków co do akcji EBC.
Inwestorzy jednak w to nie do końca uwierzyli. W czwartek Hiszpania sprzedała obligacje 3-letnie ale inwestorzy zażądali wyższych odsetek niż w poprzedniej emisji, a rząd sprzedał papiery dłużne za mniejszą sumę niż planował. Inwestorzy kupili obligacje za 2,47 miliarda euro, podczas, gdy rząd planował sprzedać 2,75 miliarda euro. Średnia rentowność wyniosła ponad 3,7 procent, w porównaniu z 2,5 proc. poprzednio.
Będą drukować euro?
Po posiedzeniu banku oczkuje się też decyzji o zwiększonym skupie obligacji rządowych lub przynajmniej o tym, że Trichet zapowie ich dalszy skup. Część ekspertów podkreśla, że takie działania EBC będą dyktowane przez polityków, a to dla Jeana-Claude'a Tricheta oznacza utratę zależności. Taką decyzję - o skupie rządowych obligacji amerykańskich - podjął na początku listopada Fed.
USA wesprą mechanizm pomocy
Równocześnie - według agencji Reuters - USA mogą pomóc strefie euro w walce z kryzysem na rynku długu. Ameryka może zapewnić zwiększone finansowanie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego, którego zadaniem jest ratowanie krajów eurolandu zagrożonych bankructwem.
Unia utworzyła Europejski Mechanizm Stabilizacyjny o wartości 750 miliardów euro wspólnie z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, który przeznaczył na ten cel 250 miliardów euro.
Według agencji, jeśli Bruksela zdecyduje się na podniesienie wartości funduszu Ameryka zgodzi się na zwiększenie części pomocy, jaką zapewnia za pośrednictwem MFW. Reuters donosi, że rozmowy o zwiększeniu amerykańskiej pomocy dla strefy euro prowadziła już ze Stanami Komisja Europejska. Waszyngton jest gotowy do pomocy Brukseli bo obawia się, że w strefie euro rozszerzy się kryzys zagrażający globalnej gospodarce.
Analitycy alarmują, że pieniądze w obecnym funduszu ratunkowym zostaną wyczerpane jeśli o pomoc poprosi Hiszpania.
"Oni już zbankrutowali"
Niektórzy z nich są pewni, że Irlandia, a także Portugalia są faktycznie niewypłacalne, podobnie jak w kwietniu okazało się to w przypadku Grecji.
Willem Buiter, główny ekonomista Citigroup twierdzi, że Portugalia będzie potrzebowała pomocy juz niedługo. - Uwaga rynku prawdopodobnie skieruje się na Portugalię, która przy obecnym poziomie oprocentowania długu i tempie wzrostu jest mniej dramatycznie, ale niewypłacalna – napisał Buiter w raporcie.
Główny ekonomista Citigroup uważa, że jest prawdopodobne iż Portugalia będzie musiała uzyskać wkrótce dostęp do Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej.
- Pomimo ostatniego dramatu, jesteśmy przekonani, że widzieliśmy tylko początkowy akt, a reszta fabuły dopiero się rozwija – napisał Buiter. – Osiągnięcie dostępu do zewnętrznych źródeł funduszy nie oznacza końca problemów Irlandii. Powodem jest naszym zdaniem to, że zarówno państwo jak i system finansowy Irlandii jest de facto niewypłacalny. To oznacza, że zarówno niezabezpieczeni i bez gwarancji wierzyciele banków oraz wierzyciele państwa mogą ostatecznie zaakceptować restrukturyzację – dodał.
Czy USA mogą zbankrutować?
Czy pompowanie pieniędzy nie będzie miało zatem granic? EBC z wyraźnym ociąganiem idzie drogą, którą z zastraszającą dla niektórych prędkością suną rząd USA i Fed. I coraz więcej jest tych, którzy przed podążaniem nią ostrzegają. - Dolarowi grozi utrata statusu globalnej waluty odniesienia - ostrzega Paul Volcker, były szef Fed, przewodniczący Rady Odbudowy Gospodarczej przy prezydencie Baracku Obamie.
- Coraz ważniejsza staje się kwestia, czy wyjątkowa rola dolara może być utrzymana – powiedział Volcker podczas spotkania w University Club of New York.
Jego zdaniem, osłabienie amerykańskiej gospodarki, polityczny impas w USA, zaangażowanie kraju w dwie wojny oraz pogłębiające się geopolityczne problemy na Bliskim Wschodzie i Azji ograniczają zdolność Stanów Zjednoczonych do wpływania na wydarzenia na świecie.
Volcker uważa, że choć domyślnie USA pozostaje najważniejszym państwem, jego przykład już nie skłania innych krajów do zaufania przywództwu Stanów Zjednoczonych. Były szef Fed twierdzi, że USA zostało okiełznane przez lobbystów i niechęć do przyjęcia realistycznego budżetu.
– Na świecie rośnie przekonanie, że straciliśmy zarówno siłę gospodarczą oraz, co ważniejsze, spójny i skuteczny model zarządzania, który mógłby być naśladowany przez resztę świata. Zamiast tego, stoimy w obliczu załamanego rynku finansowego, słabych wyników naszej gospodarki i rozbicia politycznego – dodał.
Źródło: TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN24