Koncern BP wyemituje obligacje o wartości od 5 do 10 miliardów dolarów - podaje telewizja CNBC. Firma ma próbować w ten sposób poprawić swoją płynność finansową i zwiększyć zaufanie do spółki na rynku, nadwyrężone przez problemy z wyciekiem ropy naftowej z jej zatopionej platformy wiertniczej na Zatoce Meksykańskiej.
BP zapowiedziało już wcześniej sprzedaż aktywów za 10 miliardów dolarów. Chodzi o to, by zebrać w sumie 20 miliardów dolarów na fundusz, z którego będą pokryte roszczenia poszkodowanych przez wyciek ropy naftowej.
Według źródeł CNBC, nowo emitowane obligacje BP będą miały zapadalność 5- i 10-letnią. Banki, które miałyby objąć emisję, to między innymi Goldman Sachs, Morgan Stanley i Credit Suisse.
W czwartek szef do spraw inwestycji największego na świecie funduszu obligacji, PIMCO, powiedział, że jego firma zaczęła kupować dług BP - bo rentowność rocznych bonów skarbowych spółki to kuszące 10 procent.
Kilka dni temu agencja Fitch obniżyła rating długu BP o 6 stopni, do poziomu o 2 stopnie wyższego niż poziom śmieciowy.
Kongresmeni atakują BP
Tymczasem w czwartek dyrektor naczelny BP Tony Hayward był przesłuchiwany w sprawie katastrofy przez komisję amerykańskiego Kongresu. Na jej forum przeprosił za spowodowanie wycieku ropy, ale odmówił potwierdzenia, że było to skutkiem zaniedbań.
Zanim mógł zabrać głos, musiał wysłuchać przemówień kongresmenów, którzy potępiali koncern za spowodowanie największej w historii USA katastrofy ekologicznej. Dopiero potem wyraził skruchę z jej powodu.
Powiedział, że jest "osobiście zdruzgotany" po eksplozji dzierżawionej przez BP platformy wiertniczej Deepwater Horizon 20 kwietnia i obiecał, że koncern naprawi wyrządzone szkody. - Jest mi bardzo przykro. Wiem, że tylko czyny i rezultaty, a nie same słowa, mogą ostatecznie wzbudzić wasze zaufanie. Jako szef BP obiecuję, że nie spoczniemy, dopóki tego wszystkiego nie naprawimy - powiedział.
Kongresmeni, zwłaszcza z Partii Demokratycznej, ostro atakowali Haywarda. Wypominali arogancję, jaką okazali w sprawie wycieku ropy zarówno on, jak i prezes koncernu Carl-Henrik Svanberg. - Nie jesteśmy 'maluczkimi', ale pragniemy 'odzyskać nasze życie' - powiedział przewodniczący podkomisji Bart Stupak, nawiązując w ten sposób do lapsusu popełnionego przez Svanberga poprzedniego dnia, kiedy oświadczył on, że "BP troszczy się o maluczkich", i do wypowiedzi Haywarda bezpośrednio po wypadku, że pragnie "odzyskać swoje życie" - sugerując w ten sposób, że czuje się niesprawiedliwie krytykowany.
"Ze złotym spadochronem"
Prezes Svanberg, który jest Szwedem, użył słów: 'small people' - co dosłownie oznacza 'małych ludzi', co brzmiało jeszcze bardziej obraźliwie niż prawidłowe 'little people'.
- Na pewno odzyska pan swoje życie, i to ze złotym spadochronem w Anglii" - powiedział ironicznie do dyrektora BP kongresmen Stupak. Miał na myśli wielomilionowe odprawy wypłacane szefom wielkich korporacji nawet wtedy, gdy odchodzą z nich w niesławie.
Stupak przypomniał Haywardowi także inne wypadki w branży naftowej, np. wyciek ropy z rurociągu na Alasce i wybuch w rafinerii w Teksasie. W ciągu ostatnich pięciu lat zginęło w nich łącznie 25 osób, a 700 zostało rannych.
Kongresmeni naciskali na Haywarda, by przyznał, że przyczyną katastrofy były zaniedbania BP, ale ten odmówił. - Myślę, że za wcześnie, by dochodzić do takiego wniosku. Nasze dochodzenie się jeszcze toczy - powiedział.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że wypadek spowodowały oszczędności przy budowie uszkodzonego 20 kwietnia szybu naftowego, poczynione przez BP kosztem bezpieczeństwa wierceń.
Nie wszyscy potępiali BP, bronił go republikański kongresmen z Teksasu Joe Barton. Powiedział, że fundusz odszkodowawczy w wysokości 20 mld dolarów, na którego utworzenie z własnych dochodów koncern zgodził się w środę pod presją prezydenta Baracka Obamy, to efekt szantażu. Według doniesień amerykańskich mediów, Barton otrzymuje obfite donacje na swoje kampanie wyborcze od firm naftowych.
Źródło: TVN CNBC, PAP