- Nie zakładamy ani likwidacji KRUS, ani podniesienia składki dla wszystkich rolników – mówi w "Rzeczpospolitej" Michał Boni, szef doradców strategicznych premiera Donalda Tuska, który - jak zapowiada - w połowie lutego spotka się z ekspertami PSL. PO rozpoczęło bowiem debatę z koalicjantem ws. rolniczych emerytur. Czy w końcu się dogadają?
Waldemar Pawlak zgłosił swoją propozycję założenia nowego systemu emerytalnego. - Nie dostałem takiej propozycji. Cieszę się, że po prezentacji planu konsolidacji i rozwoju, gdzie premier Tusk zaprosił do debaty na temat systemu emerytalnego, wydłużania wieku emerytalnego i nowego podejścia do rolniczych ubezpieczeń społecznych, premier Pawlak taką dyskusję zaczął - ocenił ten ruch szef doradców strategicznych Donalda Tuska Michał Boni.
Nie likwidujemy, rozmawiamy
Nie zakładaliśmy i nie zakładamy ani likwidacji KRUS, ani podniesienia składki dla wszystkich rolników. Te 68 zł, które musimy przyznać jest relatywnie niską składką, dla wielu rolników pozostanie bez zmian. Tylko pojawia się w tej debacie przekonanie, przedstawione publicznie, że ze składki 68 zł można by mieć emeryturę 600 zł. I to nie jest prawda Michał Boni
Jak dojść do konsensusu w sprawie KRUS-u? - Najpierw trzeba określić kierunek i dochody rolników, dobrze je zdefiniować, określić metodę ich ustalania. A potem się zastanowić, które grupy już osiągają takie dochody, że można je powiązać z płaceniem podatków i z korzystaniem z ulg choćby rodzinnych czy internetowych. W ostatniej kolejności zaś określić, jak ma wyglądać model składki - tłumaczy "Rzeczpospolitej" Boni.
Szef doradców strategicznych premiera zapewnia przy tym, że o zlikwidowaniu KRUS nie ma mowy. - Nie zakładaliśmy i nie zakładamy ani likwidacji KRUS, ani podniesienia składki dla wszystkich rolników. Te 68 zł, które musimy przyznać, jest relatywnie niską składką, dla wielu rolników pozostanie bez zmian. Tylko pojawia się w tej debacie przekonanie, przedstawione publicznie, że ze składki 68 zł można by mieć emeryturę 600 zł. I to nie jest prawda - twierdzi Boni.
"Spróbujemy to wyjaśnić"
Więc jak to jest naprawdę? Zdaniem Boniego, składka przeznaczona jest na trzy ubezpieczenia, a nie jedno (emerytalne, rentowe, wypadkowe), czyli nie wszystko idzie na emeryturę. Ponadto brać pod uwagę należy inflację, poziom stopy kapitalizacji oszczędności, długość aktywności zawodowej i zobowiązania wynikające z solidarności międzypokoleniowej.
- Dane pokazują, że jedynie 4,5 proc. rolników przechodzi na emeryturę w wieku 65 lat, a pozostali dużo wcześniej. I gdyby nie dopłata do emerytury minimalnej, to ta emerytura z owej składki minimalnej wynosiłaby od 150 do 200 zł. Trzeba jasno sobie powiedzieć, że systemy ubezpieczeniowe są systemami solidarnościowymi, że możliwość wypłaty na minimalnym poziomie bierze się z dwóch źródeł: tych, którzy mają większe dochody i płacą wyższą składkę, oraz dopłaty z budżetu państwa - tłumaczy zawiłości Boni.
- Cieszę się, że zostałem zaproszony na rozmowę z ekspertami PSL, spróbujemy to wyjaśnić - przyznał. Do tego spotkania dojdzie w połowie lutego. Do tej pory gotowa powinna być już także aktualizacja programu konwergencji, której ostatnio rząd nie przyjął.
Podatki dwa razy wyższe
Boni odniósł się także do twierdzeń wicepremiera Pawlaka, który powiedział, że "po to, by wymyślić efektywny system emerytalny, nie jest potrzebne wyższe wykształcenie ekonomiczne, wystarczy arkusz Excela".
- To jest przesadna wiara we własne siły - skomentował. - Mam większą pokorę wobec ekspertów, bo istotą systemu ubezpieczeniowego nie jest to, jak ktoś sobie sam coś wyliczy, tylko polega na tym, jak bilansują się wpływy składkowe, wypłaty – z długością płacenia składek, z systemem ich waloryzacji z formami i efektywnością oszczędzania, czyli wysoką stopą zwrotu, z relacjami demograficznymi. To wymaga wielu przeliczeń. A metoda, o jakiej mówi premier Pawlak, może dotyczyć tego, że ktoś sam ma jakieś pieniądze, które chce sobie oszczędzać, lokować i tak wyliczyć - tłumaczył Boni.
Dodał także: - Ale to jest skrajny indywidualizm. Wtedy nie ma systemu powszechnego, solidarności między pokoleniami, ochrony biedniejszych, słabszych . I jestem radykalnym przeciwnikiem wprowadzenia takiego modelu ubezpieczeń. Gdybyśmy wprowadzili taki system, to pewnie podatki musiałyby wzrosnąć nawet dwa razy, ale wtedy nie pytajmy, jak mamy się rozwijać jako kraj.
Źródło: "Rzeczpospolita"