Takiego przebiegu sytuacji na rynkach nikt się nie spodziewał. Inwestujący w polskie akcje i walutę na ostatniej sesji przed świętami mieli realizować zyski z początku tygodnia. I tak działo do godziny 14. Wtedy to amerykański bank Wells Fargo wrzucił na rynek prawdziwą "bombę". Jej wybuch miał zbawienny wpływ na warszawski parkiet i złotego.
Godzina 14 w czwartek 9 kwietnia 2009 roku ma szansę przejść do historii. A nawet jeśli nie, to długo będą ją wspominać ci, którzy inwestują na warszawskiej Giełdzie Papierów wartościowych, spłacający kredyt we frankach, czy zbierający pieniądze na wyjazd zagraniczny.
O tej godzinie polskiego czasu władze jednego z największych amerykańskich banków Wells Fargo wydały komunikat, który postawił rynki na głowie. Bank poinformował, że w pierwszym kwartale tego roku mógł zarobić na czysto rekordowe 3 mld dol.
Entuzjazm i nadzieja, że najgorsze w tym kryzysie możemy naprawdę mieć już za sobą, znalazły ujście natychmiast. Inwestorzy otworzyli portfele i zaczęli kupować wszystko co się da. Także polską walutę i akcje.
Inwestorzy już świętują
WIG20 rozpoczął czwartkową sesję niewielkim wzrostem, ale presja na realizację zysków z kilku ostatnich sesji okazały się silniejsze i gracze zaczęli sprzedawać akcję, co ściągnęło indeksy poniżej środowego zamknięcia. Do czasu, a dokładnie do godziny 14, w której to giełdowe wskaźniki wystrzeliły w górę. Tej fali nie dało się już zatrzymać. Dzięki tej jednej szybkiej akcji byki doprowadziły WIG20 do poziomu z początku roku. W efekcie na zamknięciu ostatniej przed świętami sesji WIG20 urósł o 2,53 proc. do 1,784,94 pkt. Cały rynek urósł o 2,39 proc. przy sięgających tegorocznych rekordów obrotach w wysokości 1,91 mld zł.
Wśród akcji z indeksu blue chipów motorem wzrostu okazały się akcje z sektora surowcowo-paliwowego z PKN Orlen i KGHM na czele. Nic dziwnego. Na rynku towarowym ropa naftowa wraz z miedzią zdrożały o ponad 3 proc. Liderem rynku kolejny dzień okazał się upadający Swarzędz, którego akcje podrożały w czwartek o 33 proc. po tym, jak prezes spółki postanowił walczyć o jej przetrwanie.
Eksperci podkreślają jednak, że wzrosty były równomiernie podzielone między wszystkie branże, co dobrze rokuje na przyszłość. Według analityków przed WIG20 stoi otwarta droga do poziomu 1.900 pkt. - Osiągnięcie go w ciągu najbliższych dni nie będzie już tak dużym zaskoczeniem, jakby było to jeszcze niedawno - ocenił analityk Beskidzkiego Domu Maklerskiego Łukasz Janus.
Blask złotego
Jednak najmilszy świąteczny prezent sprawił Polakom złoty. Na rynku walutowym złoty do magicznej godziny 14 niewiele się zmieniał i jako jedyny był w spokojnym, już świątecznym nastroju.
Okazało się jednak, że była to cisza przed burzą, gdyż popołudniu doszło do silnego umocnienia naszej waluty. I to jak silnego. Na koniec dnia za euro trzeba było zapłacić już tylko 4,34 zł - o prawie 10 groszy mniej niż w środę, za franka - 2,85 zł (6,5 grosza mniej), a za dolara 3,30 zł (3 grosze mniej). Mniejsze umocnienie do amerykańskiej waluty wynika z tego, że ona także mocno urosła w siłę. Najbardziej jednak cieszy mocne przebicie poziomu 4,40 zł na euro. Przez wielu analityków jest on uważany za psychologiczną granicę, której trwałe przekroczenie przyniesie złotemu wiele dobrego.
- Umocnienie złotego w ostatnich minutach czwartkowych notowań spowodowane jest przełamaniem ważnego poziomu 4,40 euro za złotego. Następująca po nim akumulacja jeszcze bardziej umocniła złotego. Po przełamaniu kolejnego istotnego poziomu 4,35 za euro, złoty może dalej się umacniać - mówi Jan Koprowski z BNP Paribas. Dodaje, że dla naszej waluty decydujący będzie tydzień poświąteczny, kiedy to pojawi się wiele danych makro, a spółki zaczną publikacje raportów kwartalnych.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES