Giełda w Warszawie była w środę najlepszym parkietem w Europie. Przy obrotach przekraczających 1,9 mld zł WIG20 wzrósł o 5,27 proc. do 1 740,83 pkt. Reszta Europy skończyła dzień ledwo nad kreską. Skąd zatem ten optymizm w Warszawie? Wiosna?
Początek sesji zupełnie nie wskazywał na taki obrót wydarzeń. Wydawało się, że inwestorzy w Warszawie, podobnie jak przez ostatnie dwa dni, będą realizować zyski z poprzedniego tygodnia. Ci jednak stwierdzili, że jest szansa zarobić więcej i ruszyli na zakupy. Handel rozpoczął się poniżej wtorkowego zamknięcia, ale szybko indeksy wyszły na zieloną stronę. W południe z kolei ruszyła prawdziwa fala zakupów. W jej efekcie WIG20 zyskał 5,27 proc., a WIG - 4,56 proc. Kurs akcji 268 spółek wzrósł, 55 spadł, 19 nie zmienił się. Akcjami 5 firm nie handlowano. Najbardziej zyskały papiery Swarzędza (80 proc.) i Krosna (36,6 proc.). Bardzo dobrze, podobnie jak podczas innych wzrostowych sesji, poradziły sobie banki.
Wbrew wszystkim
Wynik środowej sesji w Warszawie jest o tyle zaskakujący, że większość giełd w Europie poszła śladem Wall Street i przez większość dnia dołowała. Dopiero w końcówce sesji części z nich udało się minimalnie odrobić dzienne straty. Bo i powodów do wzrostów nie było. Warszawie to jednak nie przeszkodziło. Zdaniem analityków inwestorzy są po prostu głodni wzrostów po trwającej ponad półtora roku bessie. - Przyczyn fundamentalnych wzrostów nie ma się co doszukiwać - uważa Tomasz Leśniewski, analityk z DM BZ WBK.
- Nie można wykluczyć, że środowe wzrosty to zasługa krajowych instytucji, zwłaszcza OFE - powiedział "WSJ Polska" Marcin Brendota, analityk BM Alior Banku. Wtórował mu Marcin Kuszyk, analityk DnB Nord, według którego sygnał do zakupów dały informacje o wzroście aktywów TFI w marcu.
Zdaniem Rolanda Paszkiewicza, dyrektora CDM Pekao, środowe wzrosty to głównie zasługa inwestorów zagranicznych. - Na to, że giełdy rosną dzięki zagranicy, wskazuje fakt, że najlepiej radzą sobie banki, oraz to, że oprócz nas dobrze radzą sobie także inne parkiety naszego regionu - stwierdził Paszkiewicz. W Pradze i Budapeszcie główne indeksy zyskały odpowiednio po 3,5 i 2,6 proc.
Koniec bessy?
Co czeka dalej warszawski parkiet? Niektórzy eksperci wskazują, że możemy obserwować koniec bessy. - Jeżeli przyjąć, że zapoczątkowane w połowie lutego wzrosty na GPW są korektą całej bessy, to w najbardziej optymistycznym scenariuszu, taka korekta mogłaby znieść nawet 50 proc. spadków - napisał w swoim komentarzu Marcin Kiepas, analityk X-Trade Brokers DM S.A. Od października 2007 roku zniżka indeksu WIG 20 wyniosła ok. 55 proc. z poziomu 3.860 pkt., a od sierpnia 2008 roku, gdy nasiliły się oznaki kryzysu na świecie WIG 20 spadł o ok. 36 proc.
Zdaniem analityków w najbliższych dniach WIG20 może zmierzać w kierunku 1.900 pkt lub nawet 2.300-2.400 pkt. - Właściwie poziom między 1.900 a 2.000 pkt. to poziom, przy którym indeksy mogą zatrzymać się na dłużej, ale ja na tę chwilę nie widzę wielkich poziomów oporu, których indeksy mogą nie przebić - powiedział Mirosław Saj z DnB Nord Polska. Z kolei zdaniem Tomasza Leśniewskiego w ciągu 4-5 tygodni WIG20 zaatakuje poziom 2.200 - 2.400 pkt.
Źródło: tvn24.pl, dziennik.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES