Trasa, data, godzina, klik - i kupione. No, prawie. Prawie, bo wtedy właśnie okazuje się, że za opłacenie internetowego zakupu biletu linii Ryanair trzeba zapłacić dodatkowe 4 euro. Jak się okazuje, takie żądanie ze strony linii jest nielegalne - przynajmniej w Niemczech. Wyrok jest ostateczny, zapadł w tamtejszym sądzie najwyższym.
Irlandzka linia tradycyjnie nazywana jest "tanią", choć od dawna już znana jest z tego, że na swych klientach stara się jak tylko można i oszczędzić, i zarobić. Jednym ze sposobów jest trik z ceną biletu: inaczej niż przez internet i z zapłatą kartą kupić się go nie da - ale cena jest "bardziej zachęcająca", by w finale transakcji wzrosnąć o 4 euro. Sposobu, by kupić bilet w nominalnej cenie nie ma.
Taką praktykę do berlińskiego sądu zaskarżył przed rokiem niemiecki odpowiednik naszego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Wyrok zapadł w czerwcu zeszłego roku: działania Ryanaira uznano za nielegalne, ale też nie nakazano zwrotu klientom niesłusznie pobranych należności. Rzeczniczka linii od razu zapowiedziała apelację.
Ostatecznie została ona rozpatrzona teraz przez niemiecki sąd najwyższy w Karlsruhe. Sędziowie uznali, że linia nie może pobierać dodatkowej opłaty za płatności kartowe, jeśli nie zapewnia innego sposobu opłacenia należności, który nie powoduje dalszych kosztów.
Wyrok sądu w Karlsruhe dotyczy tylko niemieckich klientów linii.
Źródło zdjęcia głównego: TVN24