Amerykański rząd nie odpuszcza AIG. Sekretarz skarbu USA Timothy Geithner zapowiedział we wtorek, że ubezpieczeniowy gigant będzie musiał zrekompensować podatnikom 165 mln dolarów, które - mimo zagrożenia bankructwem i skorzystania z rządowej pomocy - wypłacił pracownikom jako premie.
Menedżerowie American International Group (AIG) - miliardami dolarów ratowanego od bankructwa na koszt podatnika - przyznali sobie premie w wysokości 165 mln dolarów. Kiedy sprawa wyszła na jaw, amerykańskie społeczeństwo nie kryło oburzenia. Szefom AIG dostało się nawet od prezydenta Baracka Obamy.
- W ostatnich sześciu miesiącach AIG otrzymał wielkie kwoty pieniędzy od skarbu państwa. Jak mogą oni usprawiedliwić to przed podatnikami, którzy utrzymują firmę na powierzchni? - pytał Obama. Dodał też, że nakazał Ministerstwu Skarbu "wyczerpać wszelkie prawne sposoby zablokowania tych premii".
Biorą i... nic
Eksperci twierdzili jednak, że na odebranie pieniędzy jest już za późno, ponieważ premie wypłacono na podstawie kontraktów z pracownikami, które firma musi honorować. Rząd zmienił więc założenia umowy o pomocy dla AIG.
W liście do liderów Kongresu sekretarz skarbu napisał, że w takim układzie skarb państwa odliczy taką sumę od 30 mld dolarów przeznaczonych na pomoc dla koncernu.
Pod koniec ubiegłego roku AIG otrzymało od rządu USA 150 mld dol pomocy, które miało uchronić koncern przed bankructwem. To jednak nie pomogło. W czwartym kwartale ubiegłego roku ubezpieczyciel miał ponad 60 mld straty i poprosił o kolejne 30 mld.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA