Możliwość pracy zdalnej sprawiła, że część polskich pracowników łączy wyjazdy z zawodowymi obowiązkami. - Może to być świetne rozwiązanie, ale są też pułapki. Nasze ciało nie wie, czy jest na wakacjach, czy w pracy - mówi psycholożka Joanna Chmura.
Służbowe spotkanie, a za oknem krajobrazy Beskidu Niskiego i spacerujący po ogrodzie bocian. Poranna przebieżka po plaży na Maderze tuż przed telekonferencją. Wprowadzanie poprawek do tekstu z widokiem na zatokę w Tajlandii.
To wszystko historie, które opowiedzieli nam nasi rozmówcy zapytani o tzw. workation, czyli połączenie wakacji i pracy. Wyjazdy w kojarzące się turystycznie miejsca, podczas których część czasu poświęca się na odpoczynek, a część - na pracę, to rozwiązanie dostępne przede wszystkim dla tych, którzy zawodowe obowiązki mogą choć częściowo wypełniać zdalnie.
Dużo w tym temacie zmieniła pandemia koronawirusa. - Kilka lat temu dziewczyna z mojego zespołu poprosiła mnie o zgodę na kilkumiesięczny wyjazd do RPA - mówi Stanisław, który pracuje w globalnej korporacji. - Wtedy to było coś niespotykanego, miało się wrażenie, że naruszamy firmowy savoir-vivre, bo ludzie nie rozmawiają z człowiekiem, tylko w czasie spotkań muszą się łączyć z ekranem komputera. Po pandemii to wszystko przyspieszyło. Przyzwyczailiśmy się do pracy zdalnej - dodaje.
Według danych Eurostatu przed pandemią z domu regularnie pracowało tylko nieco ponad 5 proc. pracowników z Unii Europejskiej. Po pierwszym lockdownie było to już 40 proc. Część osób z czasem wróciło do biur czy innych miejsc pracy, ale zmieniła się kultura. Także w Polsce - jak wynika z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) możliwość pracy zdalnej lub hybrydowej wprowadziła jedna trzecia zapytanych o to przedsiębiorstw nad Wisłą.
- Myślę, że w korporacji traktujemy to po prostu jak dodatkowy benefit - stwierdza Stanisław. - Pracujemy dużo, często mamy nadgodziny. Takie workation to coś, co pozwala na zachowanie równowagi pomiędzy pracą a życiem - wyjaśnia.
Smutne telekonferencje
Jak to wygląda w praktyce?
Aleksandra zajmuje się projektowaniem ścieżek użytkownika w aplikacjach (UX). Jej praca pozwala na dużą elastyczność. W listopadzie ubiegłego roku zebrała grupę osób, z którymi pracuje i razem wyjechali na trzy tygodnie na Maderę. Wrócili zadowoleni.
- Dla millenialsów i Gen Z podróżowanie jest ważne dla poczucia spełnienia - tłumaczy Aleksandra. - To też kwestia komfortu psychicznego. Można naładować baterie bez konieczności brania urlopu. Dobrze się pracuje, jak za oknem jest słońce. Kiedy mieliśmy telekonferencje z ludźmi, którzy zostali w Polsce, było widać, że u nich jest ciemno i szaro. Myślę, że niektórych mogliśmy irytować - mówi.
Wspólny wyjazd ze znajomymi z pracy ma za sobą także Agata, która pracuje w branży IT. - Wynajęliśmy dom w Chorwacji. Wspaniale było! Nie porównywałabym tego do wakacji. Byliśmy zajęci od 9 do 17, ale byliśmy w innym miejscu, blisko natury. Nawet produktywność na tym zyskała, bo znowu siedziałam przy jednym stole z koleżanką z zespołu, zamiast widzieć się tylko przez kamerkę - opowiada. - Bardzo polecam, nie widzę wad takiego rozwiązania - zaznacza.
- Na co dzień siedzę sama przy komputerze, a mam naturę bardzo towarzyską - opowiada Martyna, ilustratorka. Brak koleżanek i kolegów z biura rekompensuje sobie na wyjazdach. Poznaje mnóstwo osób, które tak jak ona łączą podróże z pracą. - Na przykład na Karaibach poznałam inną freelancerkę, z którą umawiałyśmy się na wspólne "home office", po czym pracę kończyłyśmy w basenie. To są bardzo miłe wspomnienia - dodaje.
To nie są wakacje
Psycholożka Joanna Chmura sama chwali sobie wyjazdy połączone z pracą. Ale dostrzega też potencjalne minusy. - Nasze ciało nie wie, czy jest na wakacjach, czy w pracy. Workation może być świetnym rozwiązaniem dla osób, które potrafią dobrze zarządzać swoim czasem i rzeczywiście rozdzielać to kiedy pracują, a kiedy odpoczywają - tłumaczy.
Sama doświadczyła tego, że workation może prowadzić do frustracji.
- Mój partner przypomniał mi taką sytuację: zimą, miesiąc przed premierą mojej książki pojechaliśmy do Tajlandii. Miałam dostać ostatnie redakcyjne poprawki przed drukiem i wydawało mi się, że to będzie idealna sytuacja: otworzę sobie te pliki i będę wprowadzać zmiany z widokiem na piękną zatokę. Pierwszego dnia uświadomiłam sobie, że to był beznadziejny pomysł. Rzeczywiście, siedziałam i podziwiałam widoki, ale nie mogłam wejść do wody i skorzystać z tego, co miałam przed sobą, bo musiałam siedzieć i poprawiać literówki - opisuje.
Czytaj także: Życie w Bieszczadach. "Ludziom na kalkulatorze wychodzą kosmiczne pieniądze. Tak to nie będzie" >>>>
Podobne doświadczenie ma Martyna: - Czasem praca zabiera mi radość z bycia w danym miejscu. Pewnie nie wykorzystuję takiego wyjazdu maksymalnie.
Jeszcze inne obiekcje ma Aleksander, który pracuje w kulturze i czasem zdarza mu się wyjeżdżać służbowo w miejsca atrakcyjne turystycznie. - Gdyby workation wyglądało tak, że mam gdzieś dom letniskowy i stamtąd pracuję, to może nie miałbym z tym problemu - zastanawia się. - Ale jeśli jadę w nowe miejsce, to nie chcę zaburzać sobie odkrywania go myśleniem o tym, co zostawiam w Warszawie. Praca i tak zajmuje za dużo miejsca w moim życiu - mówi.
Dodaje: - Wakacje kojarzą mi się z niewinnością, odpoczynkiem, sferą, która nie jest naruszona przez pracę. Jak wyjeżdżam, to chcę mieć poczucie, że to jest czas dla mnie. Wakacje to coś zarezerwowanego dla mojej dziecięcej części. Łączenie tego z pracą brzmi jak najgorszy rodzaj emocjonalnego wyzysku.
Kiedy pada internet
Workation może oznaczać niespodziewane problemy. - Przerwy w dostawie prądu, słaby internet w hotelu. Trzeba sobie radzić - opowiada Joanna. - Warto zabezpieczyć w miarę wygodne miejsce do pracy w hotelu czy nawet wynająć biurku w coworkingu, bo po kilku dniach ma się już dość. Na przykład w Korei nie zwracałam aż tak uwagi na miejsce do pracy i koniec końców często pracowałam na podłodze w pokoju hotelowym - śmieje się.
- Nie wyobrażam sobie takiego wyjazdu w momencie, kiedy mamy dużo pracy - stwierdza Stanisław. - W trakcie rozmowy z zarządem nie może mnie wywalać z internetu - dodaje. Jak mówi, zdarzało mu się biegać po hotelu z laptopem w poszukiwaniu lepszego zasięgu. Ostatecznie często kończy się na zakupie lokalnej karty sim, gwarantującej dobre połączenie z internetem.
Problem z internetem miał też Łukasz, który w ubiegłym roku przez kilka tygodni pracował z Wietnamu. - Jestem grafikiem, pliki dużo ważą. Przesyłanie ich przy słabym połączeniu to duże wyzwanie - opowiada.
- Warunki do pracy czasami bywają mniej wygodne, brakuje osobnego biurka albo dodatkowego monitora - przyznaje Agata, programistka. - Jeśli w pracy jest jakiś stresujący okres, to wiadomo że wypoczynek popołudniami jest wtedy mniejszy - dodaje.
Trudności mogą sprawiać także różnice czasowe. Choć niektórzy potrafią to wykorzystać na swoją korzyść. Łukasz w czasie pobytu w Azji zaczynał pracę o 16. Wcześniej zwiedział: - Na spędzanie czasu w Europie szkoda by mi było pieniędzy, bo praktycznie cały dzień siedziałbym w hotelu. Różnica czasu to był klucz - opowiada.
Produktywni czy nie?
Badań dotyczących produktywności na wyjazdach nie ma, ale PIE próbował sprawdzić, jak wygląda to w przypadku pracy zdalnej czy hybrydowej. Nie udało się uzyskać jednoznacznej odpowiedzi. Na początku pandemii stwierdzono wzrost produktywności pracowników zostających w domu o prawie 5 proc; z kolejnych analiz przeprowadzonych m.in. wśród pracowników branży IT wynikało, że w pełni zdalna praca obniża produktywność od 10 do nawet 20 proc.
Tak komentował to Radosław Zyzik z PIE: "Praca hybrydowa może być efektywnym kompromisem pomiędzy potrzebami i postawami pracowników, pracodawców a wyzwaniami rynku pracy. Choć pracownicy hybrydowi pracują niekiedy w innych godzinach i w inny sposób niż pracownicy stacjonarni, to ich produktywność nie musi być niższa. Przynajmniej takie wnioski płyną z badania z 2022 r. analizującego pracę ponad 1600 pracowników globalnego biura podróży".
- Kreatywność na takich wyjazdach wzrasta - przekonuje Małgorzata Szumska, przedsiębiorczyni i autorka książek. Najnowsza - "Uważnik" - dotyczy właśnie podróżowania. Szumska tłumaczy: "Laptop na stoliku kawiarnianym w Maladze i pyszna kawa, i słońce, i piękne budynki wokół sprawiają, że jestem bardziej kreatywna a co za tym idzie produktywna".
Innego zdania jest Stanisław, który jako kierownik widzi, że produktywność jego pracowników na wyjazdach spada. - Jest taka pokusa, żeby pójść na dłuższy obiad, wyrwać się na spacer, pokorzystać z otoczenia. To nie jest taka sama praca jak na miejscu - twierdzi.
Czy kogoś w tej sprawie dyscyplinował? - Nie, kiedy wyjeżdżam gdzieś pracować mam tak samo - odpowiada.
Prawdziwe wakacje bez komputera
Czy warto? Nasi rozmówcy twierdzą, że tak. Choć dodają, że choć raz do roku starają się wyjechać na "prawdziwe" wakacje, bez komputera.
- Totalnie warto, ale jest to coś innego niż typowe wakacje, jednak jest się w pracy i twój mózg od niej nie odpoczywa tak jak na urlopie , bo wiszą nad Tobą obowiązki - uważa Łukasz. - Fajne jest to że można w ten sposób więcej podróżować bo nie ograniczają Cię dni urlopowe - dodaje.
Psycholożka Joanna Chmura podkreśla, że nasze zadowolenie z takiego wyjazdu zależy odpowiedniego nastawienia. Trzeba pamiętać, że nie jest to urlop, a pewnego rodzaju kompromis. - Jeśli nastawiamy się, że odpoczniemy, to takie łączenie się z pracą może nas wybijać z rytmu - tłumaczy.
- Oczywiście wakacje na sto procent są lepsze - mówi Agata, która pracuje w branży IT. - Ale to nie są wakacje, raczej namiastka trochę lepszego życia - podsumowuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock