Stołeczny ratusz ogłosił konkurs na stanowisko dyrektora Szpitala Czerniakowskiego. Poprzedni kierownik placówki na początku grudnia podał się do dymisji. W tym roku głośno było o dwóch przypadkach śmierci pacjentów tego szpitala.
Do rozstrzygnięcia konkursu obowiązki dyrektora szpitala będzie pełnił dotychczasowy zastępca dyrektora ds. ekonomiczno - administracyjnych Andrzej Wiatrak.
Obowiązki nowego dyrektora
Proces rekrutacyjny potrwa około miesiąca. Przyszły dyrektor będzie musiał wykonać wewnętrzny audyt dotyczący całości funkcjonowania szpitala oraz prawidłowości działania spisanych procedur i ich zgodności z przepisami prawa. W szczególności sprawdzone mają zostać stan kadr oraz racjonalność gospodarowania sprzętem i aparaturą medyczną, a także wskaźniki obłożenia łóżek i czas hospitalizacji oraz oczekiwania na udzielenie świadczeń.
Pod kątem bezpieczeństwa pacjentów skontrolowane mają być zaopatrzenie szpitala w leki i materiały medyczne oraz umowy na badania i konsultacje.
Jak informuje ratusz, audyt powinien zostać zakończony wnioskami dyrektora, jego propozycjami rozwiązań i wstępnym harmonogramem ich wdrażania, co po uzupełnieniu m.in. o analizę pokrycia kosztów przychodami i koncepcję spłaty zobowiązań, będzie stanowić materiał roboczy do stworzenia planu dla szpitala.
Kulisy rezygnacji poprzedniego dyrektora
Leszek Wójtowicz, poprzedni dyrektor placówki, na którą NFZ po przeprowadzonej kontroli nałożył ponad 200 tys. zł kary, podał się do dymisji; została ona przyjęta.
Kontrola NFZ została przeprowadzona po nagłośnieniu w tym roku przez media dwóch przypadków śmierci pacjentów szpitala - 44-letniej kobiety i 65-letniego mężczyzny. Kobieta zasłabła na ulicy i trafiła do Szpitala Czerniakowskiego. Tam przez cztery dni nie wykonano opisu zdjęć z tomografu. W sobotę i niedzielę w lecznicy nie było radiologów, choć umowa z NFZ nakładała na szpital obowiązek ich obecności. Pacjentka zmarła z powodu udaru mózgu.
Także zdjęcia z tomografu wykonane u 65-latka nie zostały opisane. Dodatkowo został on zakażony bakterią i zbyt późno trafił na oddział intensywnej terapii. Mężczyzna zmarł.
Sprawę badało też Biuro polityki zdrowotnej urzędu miasta. W jej trakcie stwierdzono m.in., że część z uchybień w szpitalu "wynikała z obiektywnych uwarunkowań będących następstwem powszechnych w Polsce problemów w publicznej służbie zdrowia, m.in. kadrowych". W szpitalu opracowane były procedury zapasowe, ale nie zawsze były realizowane - chodzi m.in. o tzw. dyżury pod telefonem czy telemedycynę
PAP