Po oddaniu estakad i bezkolizyjnych wjazdów węzeł Marsa powinien działać jak w zegarku. Ale kierowcy wciąż tkwią tutaj w korkach i tracą cenne minuty nie mogą uwierzyć, że to co miało być dla nich ułatwieniem, tak bardzo utrudnia przejazd.
Zanim wjedziemy na rondo węzła Marsa, musimy spędzić kilkadziesiąt minut w korku. - Przez prawie godzinę przejechałem zaledwie 15 metrów - żalił się jeden z kierowców.
Samochody, zamiast jechać, stoją. Kierowcy nie tego spodziewali się po inwestycji, która kosztowała 165 milionów złotych.
Ogromny tłok
Na rondzie spotykają się ulice Płowiecka, Marsa, Ostrobramskia, Grochowska oraz trasa Siekierkowska. To zdecydowanie za dużo jak na jedno miejsce. Co więcej, zgodnie z filozofią ronda turbinowego do przejazdu w stronę Rembertowa zostaje tylko jeden pas.
Światła na pomoc
Na rondzie nie ma świateł, w związku z tym pierwszeństwo mają ci, którzy już wjechali do turbiny. Według urzędników to właśnie sygnalizacja świetlna ma być receptą na korki przed węzłem Marsa.
- Budowa sygnalizatorów rozpocznie się za kilka dni. Mamy nadzieje, że usprawni ona przejazd przez rondo - obiecała Agata Choińska, rzeczniczka Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych.
Filip Chajzer bf/roody