Upały nawiedziły wschodnią część Stanów Zjednoczonych. W wielu miejscach temperatura przekroczyła 35 stopni Celsjusza, a władze wydały ostrzeżenia. Zwiększone zapotrzebowanie na klimatyzację i wentylację doprowadziło do przerw w dostawie prądu.
Wschodnia część Stanów Zjednoczonych zmaga się z upałami. We wtorek w Central Parku w Nowym Jorku temperatura osiągnęła rekordowe jak na tę porę roku 36,6 st. C. Jeszcze goręcej było na lotnisku JFK w tym samym mieście, gdzie odnotowano niemal 39 st. C. Jak poinformowała Krajowa Służba Meteorologiczna, była to najwyższa wartość zmierzona tam w czerwcu.
Dziesiątki milionów osób dotknięte upałem
Meteorolog Ryan Maue, cytowany przez "USA Today", prognozuje, że około 33 miliony osób odczują temperaturę przekraczającą 37,7 st. C. Władze wydały alerty przed ekstremalnym upałem na obszarze od St. Louis w stanie Missouri, przez Chicago, Detroit, Cincinnati, Pittsburgh, Filadelfię i Waszyngton, aż po Nowy Jork.
Fala upałów zaczęła niestety zbierać śmiertelne żniwo. Jak poinformowała lokalna stacja KDSK-TV, w wyniku ekstremalnych temperatur zmarła kobieta mieszkająca w rejonie St. Louis. Przebywała ona w domu przez co najmniej trzy dni bez dostępu do klimatyzacji i wody.
Zwiększone zapotrzebowanie na klimatyzację i przerwy w dostawie prądu
Amerykanie próbują chronić się przed skwarem, korzystając z klimatyzacji i wentylacji, co nie pozostaje bez wpływu na infrastrukturę - w poniedziałek 23 czerwca zapotrzebowanie na energię było najwyższe od dekady. Spowodowało to przeciążenie sieci energetycznej oraz ograniczenie możliwości produkcyjnych paneli słonecznych i turbin gazowych.
Przeciążenia sieci doprowadziły do przerw w dostawie energii elektrycznej. Jak podał portal PowerOutage.us, w hrabstwie Adams w północnej Pensylwanii doszło do pożaru podstacji, przez co ponad 12 tysięcy mieszkańców nie miało prądu. W Nowym Jorku z energii elektrycznej nie mogło skorzystać 9 tys. osób, a w New Jersey ponad cztery tysiące.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA