Wiatr łamał drzewa i zrywał dachy. Trzy osoby nie żyją

Nawałnice, które przetoczyły się w nocy z piątku na sobotę przez część Dakoty Północnej oraz Minnesoty w USA, pochłonęły życie trzech osób i spowodowały znaczne zniszczenia infrastruktury. Jak podała lokalna stacja KFGO, w akcję ratunkową zaangażowani byli strażacy, zespoły pogotowia ratunkowego, zastępcy szeryfa hrabstwa Cass oraz funkcjonariusze patrolu drogowego. Przeszukano teren i przeprowadzono kontrole stanu zdrowia mieszkańców. Na razie nie odnotowano innych ofiar.

Według meteorologa Krajowej Służby Pogodowej (NWS), Timothy’ego Lyncha, tornada nawiedziły hrabstwa Stutsman, Barnes, Ransom i Cass.

- Nie możemy jeszcze ocenić pełnej skali zniszczeń. Na podstawie danych radarowych i nagrań wideo przesłanych przez świadków wygląda na to, że mogły to być bardzo silne tornada - powiedział Lynch.

Wiatr zrywał dachy z domów, przewracał ciężarówki i wyrywał drzewa z korzeniami.

- Radar wskazywał na prędkość wiatru sięgającą 180 kilometrów na godzinę, a niektóre stacje pogodowe raportowały podmuchy o sile 150-160 km/h - dodał Lynch.

"Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek słyszał tak silny wiatr" - napisał w mediach społecznościowych Jorge Prince, burmistrz miasta Bemidji w Minnesocie. "Wyszedłem z naszej piwnicy, w okolicy było wiele powalonych drzew i kilka poważnie uszkodzonych domów" - dodał. Jak przekazał, ulewa zalała centrum miasta, a pojazdy utknęły w wodzie.

Wichura uszkodziła linie wysokiego napięcia w całym regionie. W sobotni poranek bez prądu pozostawało pond 30 tysięcy odbiorców w południowo-wschodniej części Dakoty Północnej oraz ponad 54 tysięcy w północno-środkowej Minnesocie.

W Jamestown, mieście położonym w środkowej części Dakoty Północnej oraz w północno-zachodniej Minnesocie odnotowano grad o średnicy przekraczającej siedem centymetrów. Z kolei w Fargo, największym mieście Dakoty Północnej, po intensywnych opadach deszczu zalane zostały liczne przejścia podziemne.