By dusił smog, nie potrzeba wiele, wystarczy mróz, brak wiatru i powszechne ogrzewanie węglem lub drewnem w piecach zwanych "kopciuchami". Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego mówił na antenie TVN24, że z 3,5 miliona szkodliwych kotłów, działających w Polsce, przez ostatnie lata udało się wymienić tylko około 200 tysięcy. - Jeśli o kilka procent zmniejszyliśmy ilość dymu, którą wytwarzamy, to nie oczekujmy, że powietrze nam się jakoś fundamentalnie poprawi – zauważył.
Mroźna aura negatywnie odbija się na jakości powietrza w naszym kraju. W wielu miastach normy powietrza zostały znacząco przekroczone. Według Piotra Siergieja z Polskiego Alarmu Smogowego w poniedziałek Wrocław był na pierwszym miejscu w negatywnym rankingu jakości powietrza na świecie, a Warszawa uplasowała się na szóstym miejscu.
"Jesteśmy praktycznie w punkcie wyjścia"
- To są przerażające statystyki. Przywykliśmy myśleć, że Polska nie jest aż tak mocno zanieczyszczona. W porównaniu z Azją - Bangladeszem czy Pakistanem - wydaje nam się, że jesteśmy w dobrym miejscu. Więc te statystyki pokazują, że tak nie jest – podkreślił na antenie TVN24.
Przypominał sytuację sprzed czterech lat, kiedy Polsce bardzo doskwierał smog. Warunki pogodowe były niemal takie same jak obecnie – panował mróz, było bezwietrznie.
- Oto minęły cztery lata i jesteśmy praktycznie w punkcie wyjścia. Mamy smogowe warunki pogodowe i wraca smog. Oznacza to, że plany wymiany kotłów, które trwają już od lat i są realizowane, po prostu działają zbyt opieszale, tych kotłów ubywa za mało – stwierdził gość.
Szkodliwe "kopciuchy"
Polaków ogrzewa nadal 3,5 miliona tak zwanych "kopciuchów" – kotłów na węgiel i drewno. Według danych przytoczonych przez Siergieja, w ramach programu "Czyste powietrze" zostało zgłoszonych 180 tysięcy wniosków o wymianę kotłów i najprawdopodobniej około 100 tysięcy udało się zrealizować. Dodając do tego dane płynące z gmin, można oszacować - zdaniem Polskiego Alarmu Smogowego - że wymieniono łącznie jedynie około 200 tysięcy starych kotłów.
- To nie jest nawet 10 procent całkowitej liczby zlikwidowanych "kopciuchów" w Polsce. To jest kilka procent. Więc jeśli o kilka procent zmniejszyliśmy ilość dymu, którą wytwarzamy, to nie oczekujmy, że powietrze nam się jakoś fundamentalnie poprawi – zauważył gość TVN24.
Jak mówił, w województwach mazowieckim i małopolskim uruchomiono program ochrony powietrza w myśl którego w dni ze smogiem nie można palić w kominkach.
- Jeżeli palimy w kominku dla przyjemności, to po prostu dorzucamy się do potężnego zanieczyszczenia powietrza. A jest to przyjemność, więc dla przyjemności zanieczyszczamy powietrze. Nie róbmy tego w takie dni, bardzo o to proszę. Kominki potrafią także zanieczyszczać powietrze nie tylko na zewnątrz, ale również do środka mieszkania – powiedział. Dodał, że sam kilka lat temu przeprowadził eksperyment dotyczący 10 domów, w których działały kominki. W ośmiu z nich powietrze nie nadawało się do oddychania.
Świeże powietrze? Tylko, kiedy wieje
Siergiej zauważył, że od zachodu napływać zaczęło inne powietrze, a ponieważ nadchodzą silniejsze porywy wiatru, zanieczyszczenia powinny być mniejsze.
- Ta jesień, wczesna zima były bardzo łaskawe [...] dlatego, że mieliśmy relatywnie czyste powietrze. W ogóle te ostatnie kilka zim było łaskawych, ponieważ pogoda była dosyć zmienna, wietrzna i to powietrze nad Polską było wyraźnie lepsze niż na przykład w roku 2017. Ale, podkreślam, było wyraźnie lepsze dlatego, że mocniej wiało. Nie było lepsze dlatego, że poradziliśmy sobie z wymianą kotłów, bo jak widzimy, wystarczą pogodowe warunki, które sprzyjają smogowi, i mamy wszędzie na mapie czerwone i bordowe kolory – mówił.
Problem mniejszych miejscowości
Siergiej podkreślił, że w każdym mieście, w którym domy ocieplane są węglem lub drewnem, sytuacja jest poważna, ponieważ to charakter ogrzewania najbardziej wpływa na jakość powietrza. Przyznał, że sam mieszka w jednym z najbardziej zanieczyszczonych podwarszawskich osiedli i zauważył, że niejednokrotnie w centrum stolicy powietrze jest lepsze niż w okolicznych miejscowościach.
- Ja mam pracę zdalną, siedzę w domu, staram się nie wychodzić w takie dni. Wczoraj na przykład na zewnątrz u mnie powietrze śmierdziało. Przyznam się, że mam kominek, w którym paliłem ostatnio cztery lata temu, kiedy wykonywałem badania, i okazało się, że w moim mieszkaniu powietrze przekracza kilkukrotnie dopuszczalną normę. Zapalenie w kominku w moim mieszkaniu doprowadziło do fatalnego smogu. To był ostatni raz, kiedy rozpaliłem w swoim kominku. Więcej tego nie zrobię – opowiadał Siergiej.
Ekspert wskazał przykład Podkowy Leśnej, w której choć nie ogrzewa się już domów węglem, to wciąż działa tam duża liczba kominków rekreacyjnych. Według ustaleń ekspertów Polskiej Akademii Nauk 70 procent zanieczyszczenia powietrza w tym mieście pochodzi ze spalania drewna.
- Podkowa jest przykładem takich miejsc, takich miejscowości, w których zaczynamy mieć problem podobny do problemu na przykład Londynu czy miast brytyjskich, w których w wielu z nich nie wolno palić węglem, ale mają zimą wysokie zanieczyszczenia powietrza, bo ono pochodzi po prostu z kominków. To jest problem, z którym jakoś będziemy musieli się uporać – stwierdził.
Co więc możemy zrobić?
W Krakowie od 2019 roku obowiązuje zakaz spalania paliw stałych. Dlatego ostatnio w tym mieście powietrze miało lepszą jakość niż na przykład w Warszawie, co jeszcze kilka lat temu wydawało się nieosiągalne.
- To pokazuje, że jeśli podejmie się pewne zdecydowane działania i się zlikwiduje "kopciuchy", to można poprawić jakość powietrza. W tę stronę powinniśmy iść. (...) Teraz trzeba się za to brać. Widzę światełko w tunelu, ale potrzeba zmian na każdym poziomie – stwierdził.
CZYTAJ TAKŻE: Polska się dusi. "Jakość powietrza jest najgorsza, kiedy spadnie temperatura i nie ma wiatru">
CAŁOŚĆ ROZMOWY ZOBACZYSZ TUTAJ:
Autor: kw//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock