W swoją niezwykłą podróż w sobotę 25 grudnia o godz. 13.20 wyruszył Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba. Urządzenie stworzone wspólnymi siłami przez amerykańską, europejską i kanadyjską agencję kosmiczną zostało wyniesione w kosmos przez rakietę Ariane 5 z Gujany Francuskiej. Około 30 minut zajęło mu uwolnienie się z rakiety i obranie kursu w stronę orbity oddalonej o około 1,5 miliona kilometrów od Ziemi.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba, rewolucyjny instrument amerykańskiej agencji kosmicznej NASA, który zajrzy w kosmiczną otchłań, rozpoczyna swoją misję. O godzinie 13.20 czasu polskiego teleskop wystartował. To początek nowej ery w badaniach nad kosmosem.
Maszyna ta - według NASA - ma pomóc "odsłonić tajemnice wszechświata". Początek misji kilkakrotnie przesuwano.
26 minut lotu
Ważący ponad 6,3 tony sprzęt został uwolniony z rakiety po około 30 minutach lotu.
Podczas trwającego 29 dni lotu odbędzie proces rozkładania swoich elementów, w tym osłony termicznej chroniącej przed Słońcem, instrumentów naukowych i samego zwierciadła.
Następnie teleskop dotrze do celu, jakim jest orbita oddalona około 1,5 miliona kilometrów od Ziemi, a więc prawie cztery razy dalej niż Księżyc.
Mimo ogromnych nakładów finansowych i włożonych wysiłków sukces misji nie jest gwarantowany. Według NASA, rozmieszczenie teleskopu jest jedną z najbardziej skomplikowanych technicznie misji w historii. To między innymi konsekwencja faktu, że teleskop - by zmieścił się do rakiety - musiał zostać złożony jak origami.
Cała podróż do punktu L2 - jednego z miejsc, w którym równoważą się siły grawitacji Słońca i Ziemi - zajmie 29 dni.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, specjalna ścieżka orbitalna teleskopu utrzyma go w stałej linii z Ziemią, dzięki czemu planeta i teleskop będą okrążać Słońce w tandemie.
Dla porównania, 30-letni poprzednik Webba - Kosmiczny Teleskop Hubble'a - krąży wokół Ziemi na odległości prawie 550 kilometrów.
Nowy teleskop, nazwany na cześć człowieka, który nadzorował NASA przez większość lat 60. XX wieku, jest około 100 razy bardziej czuły niż teleskop Hubble'a. Naukowcy oczekują, że dzięki temu zmieni rozumienie schematów rządzących wszechświatem i naszego miejsca.
Gaz, pył i czarne dziury
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba będzie głównie obserwował kosmos w podczerwieni. Dzięki temu będzie mógł podglądać obłoki gazu i pyłu, z których rodzą się gwiazdy. Oprócz tego naukowcy będą mieć szansę na dokładniejsze badania supermasywnych czarnych dziur, które ulokowane są w centrach odległych galaktyk.
Instrumenty Webba są również idealne skonstruowane do poszukiwania dowodów na istnienie potencjalnie podtrzymującej życie atmosfery, wokół nowo udokumentowanych egzoplanet - ciał niebieskich krążących poza Układem Słonecznym wokół innych odległych gwiazd. Dzięki nim dokładniej przyjrzymy się także frapującym obiektom, położonym nieco bliżej, takim jak Mars czy lodowy księżyc Saturna - Tytan.
Międzynarodowa współpraca
Teleskop jest efektem międzynarodowej współpracy prowadzonej przez NASA we współpracy z europejską i kanadyjską agencją kosmiczną.
Astronomiczna eksploatacja teleskopu, zarządzana ze Space Telescope Science Institute w Baltimore, ma się rozpocząć latem 2022 roku. Wcześniej, bo przez sześć miesięcy teleskop będzie ustawiany i kalibrowany już na miejscu docelowym.
To właśnie wtedy NASA spodziewa się opublikować pierwszą partię zdjęć uchwyconych przez Webba. Na razie naukowcy nie chcą zdradzać, gdzie w pierwszej kolejności zamierzają skierować teleskop. Według planów instrument ma działać do 10 lat.
Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: NASA