Ostatnie sezony burzowe są nieco "spokojniejsze", ale zjawiska, gdy się już pojawiają, o wiele częściej stają się ekstremalne - uważa naukowiec Artur Surowiecki z Uniwersytetu Warszawskiego. Może to być konsekwencja szeregu różnych czynników.
W ostatnich kilkunastu latach obserwujemy w Polsce trend niewielkiego, ale jednak, spadku aktywności burzowej. - Jeśli już jednak do nich dojdzie, to zjawiska mogą przybierać ekstremalne natężenie - powiedział Artur Surowiecki, badacz groźnych zjawisk pogodowych z Uniwersytetu Warszawskiego oraz prezes stowarzyszenia Skywarn Polska (Polscy Łowcy Burz).
Jak dodał, wynika to głównie z procesu ocieplania się klimatu.
- Między kołem podbiegunowym północnym a strefą klimatów podzwrotnikowych, czyli południem Europy, maleje gradient termiczny, czyli różnica temperatury mas powietrza. Konsekwencją jest spadek prędkości wiatru, czyli mniejsza dynamika przepływu powietrza w troposferze nad środkową częścią Europy, a więc także w Polsce. Silne i mocno rozbudowane układy burzowe potrzebują do rozwoju jednoczesnego występowania chwiejności atmosfery, jak i odpowiednio dużego zróżnicowania w kierunku i prędkości wiatru pomiędzy poszczególnymi poziomami troposfery. A skoro rzadziej dochodzi do połączenia się stanu równowagi chwiejnej atmosfery z dynamicznym przepływem mas powietrza, to rzadziej tworzą się silne burze - tłumaczył.
Kolejnymi czynnikami wpływającymi na rzadsze tworzenie się burz są: niedosyt wilgoci (w związku z występowaniem wyższej temperatury rośnie różnica pomiędzy temperaturą powietrza a temperaturą punktu rosy) oraz blokowanie konwekcji atmosferycznej (czyli unoszenia się ciepłych i wilgotnych porcji powietrza, z których rozwijają się chmury burzowe) poprzez inwersję temperatury w dolnej części atmosfery (gdy temperatura wraz z wysokością rośnie, a nie maleje, co jest normą).
Sezon inny niż poprzednie
W ocenie Surowieckiego tegoroczny sezon burzowy, jak dotąd, jest "dość spokojny" w porównaniu z poprzednimi latami. - Generalnie względem ostatnich nawet kilkudziesięciu lat nie dzieje się dużo. Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej strony to bardzo zastanawiające, dlaczego burz jest mniej, niż to było zazwyczaj - mówił.
Jedną z możliwych przyczyn jest rekordowo ciepły rok na całej Ziemi. - Oczywiście na tempo globalnego wzrostu temperatury wpływa przede wszystkim działalność człowieka, jednak nie tylko. Na przykład przed rokiem doszło do gigantycznego wybuchu wulkanu na Pacyfiku, co spowodowało wyrzut do stratosfery ogromnej ilości pary wodnej, która pozostanie tam przez kilkanaście lat. Jako że para wodna jest gazem cieplarnianym, efekt nasilenia ocieplenia klimatu jest i będzie widoczny. Oprócz temperatury powietrza wyjątkowo wysoka jest też temperatura oceanów, na przykład Ocean Atlantycki jest w tym roku rekordowo ciepły - powiedział Surowiecki.
Surowiecki zajmuje się badaniem groźnych zjawisk atmosferycznych towarzyszącym burzom. - W tej chwili przedmiotem moich badań są mezoskalowe układy konwekcyjne, czy też superkomórki burzowe, które są przyczyną występowania groźnych zjawisk współtowarzyszących takich jak nawalne opady deszczu, opady dużego gradu, huraganowe porywy wiatru czy tornada. Zajmuję się badaniem tych zjawisk w Polsce i Europie, oceniając ich częstość występowania, trendy zmian w częstości oraz w stopniu nasilenia - opisał.
W badaniu burz najbardziej fascynuje go dynamika tych zjawisk. - Na przykład w ostatnich dniach widziałem, jak groźnie zapowiadająca się burza nagle przede mną osłabła i następnie zanikła, a zza chmur wyszło słońce. Próba wyjaśnienia przyczyn takiego zachowania się tych zjawisk jest dla mnie niezwykle interesująca - powiedział.
Wiele do odkrycia
Pytany o to, czy naukowcy więcej wiedzą niż nie wiedzą na temat burz, opowiedział się raczej za drugą opcją.
- Wciąż nie wiemy wystarczająco dużo na temat burz, skoro nawet nie potrafimy na dobę do przodu zaprognozować dokładnego nasilenia i miejsca rozwoju systemów konwekcyjnych. Oczywiście musimy tu zaznaczyć, że są to zjawiska punktowe obejmujące niewielkie obszary i tak naprawdę wynik działania modelu numerycznego pogody mówi nam jedynie o prawdopodobieństwie na przykład miejsca, w którym rozwinie się potencjalna burza. Jeśli jednak model prognozuje układ burzowy o konkretnych cechach w jednym miejscu, a ostatecznie rozwija się on kilkadziesiąt kilometrów dalej i to jeszcze z innymi cechami, to jednak do doskonałości wciąż daleko. Nadzieję na poprawę tego stanu rzeczy dają nowe metody modelowania stanu atmosfery opierające się między innymi na wielowymiarowych sieciach neuronowych - podsumował.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: AdobeStock