Debaty, drogie spoty, poparcie gwiazd... Amerykańscy kandydaci na prezydenta chwytali się różnych sposobów, by zyskać poparcie wyborców. Jest jednak coś, na co nie mają wpływu: pogoda. W powojennych wyborach potrafiła obniżać frekwencję nawet o 3 proc. a tym samym wpływać na wynik elekcji. Znacząca jest też różnica między odsetkami zwolenników kandydatów uzależniających swój udział od pogody. Wypada zdecydowanie na korzyść republikanów.
- Naukowcy przebadali wybory prezydenckie od 1948 do 2000 r. Wzięli pod uwagę dane z ponad 20 tys. stacji meteorologicznych. Na ich podstawie oraz przebiegu głosowań wyciągnęli wnioski na temat wpływu pogody na wybory - na antenie TVN24 relacjonował badania meteorolog i prezenter TVN Meteo Tomasz Wasilewski.
Okazało się, że silne opady deszczu lub śniegu mają spory wpływ na frekwencję - obniżają ją o ok. 3 proc. To może mieć duże znaczenie dla dzisiejszego głosowania, bo Barack Obama i Mitt Romney mieli wyrównane poparcie w ostatnich sondażach. O ostatecznym sukcesie jednego z kandydatów może zdecydować niewielka grupa wyborców. Zatem to, ile osób pójdzie do urn, a kogo zniechęci aura, może rozstrzygnąć wybór prezydenta.
Zatrzymywały setki tysięcy wyborców
Historia pokazuje, że liczba wyborców, którzy ze względu na trudne warunki atmosferyczne odpuszczają udział w głosowaniu, bywa znacząca. W 1972 r. ze względu na pogodę w domach zostało aż 300 tys. wyborców. - To były najbardziej deszczowe wybory w Stanach po 1948 r. - wyjaśnił Wasilewski.
Jeszcze więcej osób do udziału w głosowaniu zniechęciły opady śniegu i lodowego deszczu w 1992 r. 650 tys. osób, wyglądając za okno, stwierdziło, że nie pójdzie na wybory, bo nie chce zmoknąć albo zmarznąć.
Republikanie bardziej odporni na pogodę
Ze statystyk wynika, że dotychczas w domach częściej zostawali głosujący na kandydata Partii Demokratycznej. Wyborców republikanów pogoda tak łatwo nie zniechęcała do pójścia do urn. Ta tendencja potwierdza się w przypadku deklaracji dotyczących obecnych wyborów.
Z badań wykonanych przez amerykański Weather Channel wynika, że 28 proc. tych, którzy zamierzają poprzeć Baracka Obamę, uzależnia swój udział w głosowaniu od pogody. Spośród zwolenników Mitta Romneya tylko 19 proc. stwierdziło, że pogoda może ich w jakichś sposób powstrzymać przed pójściem do lokalu wyborczego. Jeśli zatem pogoda nie dopisze, a wyborcy postąpią tak, jak deklarowali, szala przechyli się na stronę kandydata republikanów.
Podczas głosowania spokój
Podczas dzisiejszego głosowania Amerykanie nie są narażeni na ekstremalne zjawiska atmosferyczne, jednak pogoda nie daje o sobie zapomnieć. Zaledwie tydzień mija od uderzenia huraganu Sandy, którego skutki wciąż mocno są odczuwalne w stanach Wschodniego Wybrzeża i w metropolii nowojorskiej.
Mieszkańcy tych rejonów ponadto już muszą się martwić nadchodzącą strefą burz i opadów, tzw. Nor'easterem, który wywołuje opady w południowo-wschodnich stanach. Czy te zdarzenia wpłyną jakoś na wynik wyborów, przekonamy się dopiero po ich zakończeniu.
Autor: js/ŁUD / Źródło: tvn24