Czy leci z nami pilot? Takie pytanie może już wkrótce będą stawiać sobie pasażerowie linii lotniczych. Trwają właśnie testy nad bezzałogowymi maszynami pasażerskimi. Główny plus takich lotów to o niebo tańsze bilety.
Fotele pilotów pasażerskich samolotów przyszłości będą puste. Piloci będą kierować nimi z naziemnych centrów kontroli lotów, oddalonych od samolotu o setki, a nawet tysiące kilometrów. Prawdopodobnie nie będzie nawet potrzebnych dwóch pilotów. Wystarczy, że będą zmieniać się dyżurami za naziemnymi sterami. Celem takich bezzałogowych lotów będzie przede wszystkim drastyczne zredukowanie kosztów podróży.
Testy pierwszego samolotu bezzałogowego rozpoczną się już w przyszłym miesiącu w Wielkiej Brytanii. Będą wspierane przez brytyjski rząd i wiodące krajowe firmy lotnicze, jak BAE i QinetiQ a nawet Rolls-Royce. Dwusilnikowy odrzutowy samolot poleci z Lancashire w północno zachodniej Anglii na północ, w kierunku Szkocji. Podczas rejsu konstruktorzy maszyny sprawdzą, jak działa komunikacja między samolotem a pilotami oraz zbadają, czy i jak komputer pokładowy poradzi sobie z przejęciem kontroli nad lotem.
Projekt konsorcjum Autonomous Systems Technology Related Airborne Evaluation and Assessment (ASTRAEA) kosztuje 62 mln funtów.
Wyzwania
Nowoczesne samoloty są już zdolne do startu, lotu do miejsca przeznaczenia i lądowania bez jakiejkolwiek ingerencji człowieka. Jednak zadaniem bezzałogowego samolotu będzie przede wszystkim poruszanie się w przestrzeni powietrznej zgodnie z zasadami komunikacyjnymi, jakie tam obowiązują.
Bezzałogowy samolot będzie musiał przede wszystkim umieć wykryć inna maszynę kierującą się w jego ścieżkę i w razie potrzeby uniknąć zderzenia. W przypadku dużych samolotów będzie to łatwe zadanie, ponieważ większość latających statków pasażerskich ma systemy ostrzegające przed zbliżającymi się maszynami, co więcej te systemy mówią o przebiegu, wysokości i prędkości obiektu. Problemem zdają się być małe samoloty: awionetki czy szybowce, które zgodnie z prawem nie muszą być wyposażone w tego typu nadajniki. I tu pada pytanie, czy samoloty bezzałogowe będą w stanie je wykryć i ominąć.
Crash testy
Takie "mijanki" będą przeprowadzane na Morzu Irlandzkim. Nieopodal samolotu bezzałogowego będzie latała nieduża maszyna, która postara się o celowe kolizje. W ten sposób konstruktorzy bezzałogowca będą sprawdzać czy systemy samolotu są w stanie wykryć i ominąć zagrożenie.
- Dotychczasowe testy laboratoryjne pokazują, że maszyna jest w stanie wyczuć i uniknąć zderzenia z drugą - mówi dyrektor konsorcjum Lambert Dopping-Hepenstal.
Rynek z potencjałem
Rynek dla tej technologii jest potencjalnie ogromny i lukratywny. Kongres Stanów Zjednoczonych pytał już ekspertów lotnictwa, czy możliwe byłoby wprowadzenie prawa, pozwalającego na rozpoczęcie pasażerskich lotów bezzałogowych już w 2015 r.
Amerykański tygodnik "The Economist" oszacował, że do 2020 r. rynek bezzałogowych samolotów pasażerskich mógłby być wart 50 mld dol.
Tak więc komercyjne loty mogą już wkrótce odbywać sie bez fizycznej obecności pilotów w samolotach. Pozostaje tylko pytanie, jak przekonać klientów, by wsiedli do samolotu, za sterami którego nikt nie siedzi.
Autor: mm/mj / Źródło: dailymail.co.uk