Orkan św. Judy, który pod koniec października uderzył w Europę, przyczynił się do śmierci 17 osób i spowodował ogromne szkody w co najmniej ośmiu krajach naszego kontynentu.
Po 20 października Met Office - narodowy serwis meteorologiczny Wielkiej Brytanii - informował, że Wielką Brytanię czeka największe od 25 lat załamanie pogody. Prognozy wskazywały na to, że jest wysoce prawdopodobne, iż w ciągu kilku dni w Wyspy uderzy potężny cyklon, który przyniesie ze sobą ulewne opady deszczu i wiatry wiejące z prędkością ponad 140 km/h. Brytyjscy meteorolodzy nadchodzący cyklon nazwali św. Judą.
W oczekiwaniu na nadejście katastrofy
W niedzielę, 27 października wiadome było już, że nad Atlantykiem utworzył się rozległy cyklon. Specjaliści ostrzegali przed głębokim ośrodkiem niskiego ciśnienia, który miał uderzyć w południowo-zachodnią Anglię i Walię. Według meteorologów Irlandia, północna część Walii, północna część Anglii i Szkocja miały "wyjść obronną ręką" z tej sytuacji.
Również tego dnia państwowy urząd meteorologiczny wydał ostrzeżenie pogodowe drugiego stopnia, a władze państwowe zwołały telekonferencję, podczas której omawiano sposób przygotowań do sztormowej pogody. Przewodniczył jej premier, David Cameron.
W niedzielę wszyscy szykowali się na nadejście niszczycielskiego żywiołu. Koleje przygotowały awaryjny rozkład jazdy na niektórych trasach. Odwołana została część połączeń promowych. Lotniska Heathrow i Gatwick ostrzegały przed możliwymi zakłóceniami, a mieszkańcy - w miarę możliwości - zabezpieczali swój dobytek. Z kolei Agencja Ochrony Środowiska ostrzegła przed niebezpieczeństwem podtopień i na bieżąco monitorowała stan rzek.
Orkan uderzył w nocy, a szkody były mniejsze niż zakładano
W nocy z niedzieli na poniedziałek głęboki ośrodek niskiego ciśnienia dotarł do zachodniego wybrzeża Wysp Brytyjskich. Prędkość towarzyszących mu wiatrów była ogromna, z biegiem godzin cyklon przemieszczał się coraz bardziej na wschód, jednak nadal obejmował swoim zasięgiem Wielką Brytanią.
Nad ranem, w poniedziałek 28 października, odciętych od prądu zostało co najmniej 625 tys. angielskich domów. Wiele dróg stało się nieprzejezdnych, a na niektórych trasach wstrzymano ruch pociągów. Połączenia promowe nadal były zawieszone, a odwołanych zostało ponad 135 lotów.
W niektórych miejscowościach obfite opady doprowadziły do powstania podtopień. Tego dnia służby meteorologiczne wysłały 17 ostrzeżeń przeciwpowodziowych. Z szacunków wynika, że największe szkody zostały odnotowane w Kornwalii i w hrabstwach: Dorset, Hampshire i Sussex.
Wielką Brytanię obiegła również informacja o pierwszych ofiarach św. Judy; na Wyspach zginęło pięć osób. Jedną z ofiar była Polka.
Jak wynika z informacji podawanych przez brytyjskie służby meteorologiczne, największa siła wiatru (około 160 km/h) została odnotowana w punkcie pomiarowym Needles w zatoce Alum na półwyspie Wight. Z kolei w południowo-zachodniej i w południowej Anglii siła wiatru dochodziła do około 112 km/h. Wichura wywołała mniejsze szkody materialne niż się spodziewano.
W nocy natarł na Francję
Francja również nie ustrzegła się przed silnym wiatrem. Huragan uderzył z prędkością 140 km/h w brzegi Bretanii w nocy z niedzieli na poniedziałek. Pozbawił prądu ponad 60 tys. gospodarstw w północno-zachodniej części tego kraju. Wiatr zrywał dachy i powalał drzewa. W niektórych miejscach na północy kraju ogłoszono trzeci - w czterostopniowej skali - stopień zagrożenia. Orkan zabił w tym kraju jedną osobę.
Po przejściu przez południową część Wielkiej Brytanii i północną Francję, św. Juda przesuwał się na wschód, siejąc zagrożenie w kolejnych krajach.
Niebezpiecznie w Belgii i w Holandii
Jeszcze w poniedziałek, 28 października, orkan uderzył w Holandię. Tam porywy wiatru dochodziły do 136 km/h, dlatego instytut meteorologiczny tego kraju ogłosił stan ostrzegawczy. Orkan przyczynił się do śmierci dwóch osób. Poszkodowanych było jednak znacznie więcej. Do szpitali trafiały kolejne ofiary, które ranione były przez łamane gałęzie i drzewa. Służby porządkowe zalecały ludziom pozostanie w domach.
Tego dnia w Amsterdamie wstrzymano ruch pociągów i tramwajów, odwołano liczne loty.
Nieco lepiej było w Belgii. Choć tam również wiatr (o prędkości 100 km/h) spowodował niemały chaos. Sytuacja poprawiła się dopiero późnym wieczorem w poniedziałek, a przez cały dzień powyrywane konary, połamane gałęzie i poprzewracane znaki skutecznie blokowały ruch na drogach. Spore opóźnienia miały też belgijskie pociągi.
Belgijska straż pożarna długo musiała zmagać się z porządkowaniem powalonych drzew. - Narzędziem dnia jest piła łańcuchowa - donosiły media. W ciągu całego dnia strażacy interweniowali ponad 300 razy.
Na szczęście w tym kraju nikt nie zginał z powodu huraganu.
Zamknięty najdłuższy most świata
Orkan nie oszczędził też północnej części Danii, w którą uderzył późnym wieczorem w poniedziałek 28 października. Huragan przyczynił się tam do śmierci dwóch osób. W poniedziałek zginął mężczyzna, a następnego dnia, 29 października, w momencie, kiedy orkan dotarł do Łotwy i Estonii, zginęła kolejna osoba, której samochód uderzył w powalone przez wiatr drzewo. W poniedziałek po południu zamknięty został również most (najdłuższy na świecie most łączący dwa kraje) nad cieśniną Sund, łączący Danię ze Szwecją.
Tragiczny bilans w Niemczech
Po Danii przyszedł czas na Niemcy. Tam orkan nazywano Christianem, ale bez względu na to, jakim mianem go określano, był równie niszczycielski. Na terenie graniczącego z Danią Szlezwiku-Holsztyna wiatr wiał z rekordową prędkością 173 km/h - informowała Niemiecka Służba Meteorologiczna DWD.
Największe szkody odnotowano na północny Niemiec. Władze informowały o poważnych zakłóceniach w komunikacji kolejowej, drogowej i lotniczej. W północnej części Niemiec zawieszony został ruch pociągów regionalnych. Zakłócenia pojawiły się również na lotnisku w Duesseldorfie, gdzie odwołano część lotów. W Hamburgu z powodu wichury ponad tysiąc pasażerów nie mogło przez dłuższy czas opuścić samolotów po lądowaniu.
W ogólnym bilansie, w Niemczech zginęło siedem osób.
Trzeci stopień zagrożenia w Szwecji
W poniedziałek w nocy orkan dotarł również do południowej Szwecji. Z powodu sztormu nie kursowały promy, a w niektórych miejscach całkowicie wstrzymano transport kolejowy. Anulowano także część połączeń lotniczych z portów w Goeteborgu i Malmoe. Według szwedzkiego Instytutu Meteorologii i Hydrologii SMHI w poniedziałek wieczorem wiatr osiągnął prędkość do 33 metrów na godzinę. Ogłoszono wówczas trzeci stopień zagrożenia w południowo-zachodniej Szwecji. - Ludzie powinni zostać w domach, można spodziewać się powalonych drzew oraz przerw w dostawach prądu - ostrzegał Marcus Sjoestedt z SMHI.
W Polsce szkody niewielkie
Orkan przeszedł nad Bałtykiem, obejmując swoim zasięgiem część naszego kraju, w nocy z poniedziałku na wtorek. Na Wybrzeżu było w miarę spokojnie, wiatr osiągnął prędkość 80 km/h, ale szybko osłabł nie wywołując większych szkód. W województwach: pomorskim i lubuskim od poniedziałkowego wieczoru strażacy odnotowali łącznie kilkadziesiąt interwencji związanych z usuwaniem powalonych drzew i połamanych gałęzi. Nie odnotowano większych szkód.
Później - znacznie już osłabiony - cyklon dotarł nad Łotwę i Estonię. Miało to miejsce również w nocy z poniedziałku na wtorek. Prędkość wiatrów była już znacznie słabsza, jednak - jak okazało się we wtorek rano - ponad 100 tys. gospodarstw domowych na Łotwie zostało pozbawionych energii elektrycznej, z kolei w Estonii prądu zabrakło w ponad 63 tys. domów.