Krzysztof Jarzębski z Pabianic po raz kolejny udowodnił, że niemożliwe nie istnieje. Niepełnosprawny sportowiec pokazał to, wjeżdżając i wspinając się na Halę Szrenicką w Karkonoszach na wózku inwalidzkim oraz przy pomocy własnych rąk. - Kiedy ktoś mówi mi, że coś jest niewykonalne, to ja się tego podejmuję - mówi w rozmowie z tvnmeteo.pl.
Krzysztof Jarzębski w 1990 roku usłyszał od lekarzy diagnozę: nowotwór złośliwy kończyn dolnych. Pana Krzysztofa czekało długotrwałe leczenie, pięć amputacji, długa i żmudna rehabilitacja. Po każdej z operacji wracał do sportu. - Jadąc z Łodzi do Warszawy na zwykłym wózku inwalidzkim, brałem dawkę chemii - mówi sportowiec. - Akurat w momencie tej wyprawy wypadł termin jej przyjęcia - śmieje się Jarzębski. Ta wyprawa (150 kilometrów w 14 godzin) pozwoliła mu pozyskać sponsorów, dzięki którym otworzyła się droga do dalszych wyczynów.
Pasmo sukcesów
Sportowiec z Pabianic ma na koncie mnóstwo sukcesów, których nie sposób wymienić. W lutym 2008 roku pokonuje na handbike'u 900-kilometrową trasę z Gdańska do Zakopanego. Po dwóch dniach wraca do Gdańska tą samą drogą. Kilka miesięcy później podejmuje próbę pobicia rekordu świata jazdy na wózku na dystansie 100 kilometrów. Robi to w 4 godziny i 17 minut. Do rekordu brakuje kilku sekund. W lipcu 2011 roku w 11 dni pokonuje ponad 2500 kilometrów na trasie Warszawa - Ateny. W czerwcu 2012 na handbike'u przejeżdża ponad 4600 kilometrów ze wschodniego na zachodnie wybrzeże USA. - Bardzo lubię takie pomysły. W swojej głowie mam ich bardzo wiele. Lubię podejmować się rzeczy niemożliwych - mówi Jarzębski.
Wózkiem na Halę Szrenicką
- Kiedy ktoś mówi mi, że coś jest niewykonalne, to ja się tego podejmuję - opowiada pan Krzysztof. - Tak właśnie było z wjazdem na Szrenicę w Karkonoszach - mówi. Jarzębski wyruszył 18 września o godzinie 10 spod Urzędu Miasta w Szklarskiej Porębie. Jak powiedział, nie musiał specjalnie przygotowywać się do tego wyczynu - O formę dbam nieustannie. Jako, że używam rąk, to siłownia jest dla mnie czymś obowiązkowym - opowiada.
Wprawnemu turyście wspięcie się ze Szklarskiej Poręby na Halę Szrenicką zajmuje od 1,5 do 2 godzin. Do pokonania jest przewyższenie rzędu 700 metrów. Szlak, którym się podchodzi, nie należy do łatwych - Jak idzie o Szrenicę, to tę górę i szlak do niej prowadzący, znałem tylko z internetu. Niestety zdjęcia nie odzwierciedliły do końca warunków panujących tam faktycznie - powiedział pan Krzysztof. Miejscami duże nachylenie oraz budowa szlaku, dały się Jarzębskiemu we znaki. - Skończyło się na tym, że musiałem wspinać się na własnych rękach. Wózek ciągnąłem za sobą na lince, którą zawsze zabieram na takie wyprawy. Do tej pory mam pokaleczone i poranione ręce, ale do tego jestem już przyzwyczajony.
Siła ducha najważniejsza
Jak mówi Jarzębski, nie robi tego wszystkiego tylko dla siebie. - Ważne jest to, że później zupełnie inaczej rozmawia mi się z innymi niepełnosprawnymi. To pokazuje im, że mogą naprawdę wiele. Kiedy gdzieś zaczyna brakować tej siły i na trasie forma spada, to do głosu dochodzi siła woli. Tak było teraz, podczas wjazdu na Halę Szrenicką - powiedział sportowiec.
Krzysztofowi Jarzębskiemu udało się dotrzeć do wyznaczonego celu po pięciu godzinach wysiłku.
Ambitne plany
To nie koniec wielkich planów. Po jeździe z Berlina do Łodzi, rekordzie świata w 24-godzinnej jeździe handbike'm czy spływie kajakiem z Krakowa do Gdańska, Jarzębski ma kolejny pomysł. - Chciałbym dotrzeć na handbike'u do Kairu. Chcę tam dojechać wyłącznie drogą lądową - mówi. Podróż miałaby przebiegać między innymi przez Turcję, Liban i Syrię. - Chciałbym wyruszyć wiosną. Planuję przejeżdżać około 250 kilometrów dziennie - powiedział polski rekordzista.
Autor: Marcin Kargol / Źródło: TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Nowiny Jeleniogórskie