Wczesnym rankiem w sobotę w chińskiej prowincji Syczuan doszło do obsunięcia się ziemi i kamiennej lawiny. Akcja ratunkowa trwa, ale władze już szacują liczbę ofiar. Rodziny zaginionych posądzają władze o opieszałość i brak poszanowania ludzkiego życia.
O godzinie 6 rano - czyli po północy czasu polskiego - na wioskę Xinmo w prowincji Syczuan osunęła się kamienna lawina. Władze oszacowały, że życie straciło pod gruzami dokładnie 10 osób, natomiast wciąż nie znamy losów 93 zaginionych. Według oficjalnych danych w akcji ratunkowej uczestniczyły ponad trzy tysiące ratowników, mimo to rodziny zaginionych zarzucają władzom opieszałość.
Pod gruzami
Eksperci nie ukrywają, że szanse przeżycia przysypanych gruzami mieszkańców są znikome, chociaż ponad stu koczujących wokół miejsca katastrofy członków rodziny nie traci nadziei.
- Nie byliśmy w stanie uratować już nikogo więcej - posępnie przyznał Wu Youheng, ochotnik z pobliskiej wioski. - Wyciągnęliśmy dwa ciała. Myślę, że jest za późno, nie znajdziemy już nikogo przy życiu - dodał.
Tego samego zdania są eksperci, ale rodziny nie chcą się z tym pogodzić i wysuwają kolejne zarzuty względem lokalnych władz. Te opublikowały listę zaginionych i nie ustają w akcji ratunkowej, ale oburzeni uważają, że tych ofiar można było po prostu uniknąć.
- Okłamywali nas przez ostatnie trzy dni - stwierdził mężczyzna w średnim wieku, który przez lawinę stracił dach nad głową.
- W okolicy już dochodziło do osuwisk, ale nikt nigdy nie powiedział nam, byśmy opuścili to miejsce. Władze o wszystkim wiedziały, ale bagatelizowały ten problem - zwierzył się inny mężczyzna.
Inni koncentrują się raczej na tym, że ocaleli. Jedna z osób relacjonowała:
- Wybiegłem na zewnątrz i poczułem uderzenie wichury, zobaczyłem nadciągającą falę. Kamienny blok runął przez sufit wprost do naszej izby. Wypełzliśmy, trzymając nasze dziecko i udało nam się uciec. Ludzie z sąsiedniej wioski pomogli nam je wykąpać, wyszukali ubrania dla nas i dla dziecka.
Niepewny grunt
W roku 2008 na tym samym terytorium doszło do ogromnego trzęsienia ziemi, przez które życie straciło ponad 70 tys. ludzi. Lawiny nie są tu niczym niezwykłym, chociaż sobotnia okazała się wyjątkowo zaciekła. Głazy spadały nawet z wysokości 1600 metrów.
Eksperci nie ukrywają, że aktywność wydobywcza i regularne trzęsienia ziemi przyczyniają się do coraz to częstszych osuwisk.
Autor: sj/map / Źródło: Reuters