Miliony ton plastiku dryfujących po oceanie za sprawą prądów morskich łączy się ze sobą, tworząc ogromną wyspę śmieci. Rozkładające się masy plastiku są zabójcze dla setek tysięcy zwierząt rocznie. Choć ludzie badają zjawisko od ponad dekady, rozwiązania tego problemu wciąż nie znaleźli.
Wielka Pacyficzna Plama Śmieci to zebrane w jednym miejscu przez prądy Pacyfiku dryfujące masy odpadów i śmieci. Znajduje się w północnej części Oceanu Spokojnego (między Kalifornią a Hawajami) i zajmuje obszar Francji lub nawet dwa razy tyle. Odkrył ją w 1997 r. Charles Moore. Teraz o wyspie znowu zrobiło się głośno za sprawą często nominowanego i nagradzanego w tym roku dokumentu "Plastic Paradise" Angeli Sun.
Plastikowa zupa w oceanie
Dzięki niemu możemy sobie uświadomić, że to gigantyczne śmietnisko, o którego istnieniu wiele osób nie wie, albo - ze względu na jego oddalenie - nie pamięta, to rodzaj ekologicznej bomby. - Uczestniczymy w wielkim eksperymencie... Jesteś truty, godzisz się na to? - mówią bohaterowie dokumentu. - Nie chcę patrzeć, gdzie nas to doprowadzi - podkreślają.
Film pokazuje, gdzie kończą plastikowe odpady, które zabiera ocean. Po ponad 10 latach badań okazuje się, że wyspa się rozkłada, rozpuszcza i już nie tylko zanieczyszcza, ale przede wszystkim zabija.
- To nie jest może do końca wyspa, a bardziej taka zupa, zawiesina złożona z fragmentów plastiku i co jest niebezpieczne w tych fragmentach to to, że są wchłaniane przez organizmy, które żyją w morzu - wyjaśnia Paweł Średziński, WWF Polska.
Już dwie wyspy
Upływający czas tylko pogarsza sytuację. Tsunami w Japonii przyspieszyło proces degradacji, bo po dwóch latach do plamy śmieci dopłynęły niesione prądem nowe odpady. To nie wszystko - zwiększyła się też druga, podobna plama, znajdująca się na zachód od Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci - między Japonią a Hawajami.
W tym rejonie Pacyfiku widać coraz więcej skutków tego zjawiska. Autorka nagradzanego dokumentu, amerykańska dziennikarka i dokumentalistka Angela Su, udała się na malownicze wyspy Midway, oddalone około 850 km od głównych wysp Hawajów. - Nikogo w zasięgu wzroku, oprócz mnie, was, albatrosa... i tej góry śmieci - relacjonowała Angela Sun, pokazując stertę plastikowych odpadów na plaży.
Jedzą śmieci i giną
Ocean jednak wyrzuca na ląd tylko część śmieci. Pozostające w wodzie plastikowe elementy stają się niebezpieczne dla zwierząt i ptaków, które mylą śmieci z pokarmem. Trafiają też do żołądków ryb, które wyławiane są później na nasze stoły.
- Nie żywimy się układem pokarmowym ryb, więc nam to bezpośrednio nie zagraża. Na pewno nie będziemy konsumować plastiku dosłownie - uspokaja Michał Czub z Instytutu Oceanologii PAN. - Ale wpływa to na populacje tych zwierząt - podkreśla.
Filtrowanie mogłoby zaszkodzić?
Organizacje ekologiczne mówią o setkach tysięcy martwych zwierząt i ptaków. Problem plastiku w oceanach badają uczelnie i instytuty. A na konkursach nagradza się innowacyjne rozwiązania, jak np. morskie roboty, które mają oczyścić oceany. Jednak tak naprawdę po 16 latach od odkrycia plamy śmieci nie zmieniło się nic. - Rozwiązanie by się znalazło, ale pytanie, czy przefiltrowanie wód powierzchniowych oceanów świata nie przyniosłoby negatywnych skutków - zwraca uwagę Michał Czub.
Autor: js/ja / Źródło: Piotr Świerczek TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/NOAA