Związek zawodowy RMT, reprezentujący pracowników transportu kolejowego, morskiego i drogowego, ogłosił we wtorek że w okresie przedświątecznym i noworocznym dojdzie do 48-godzinnych strajków. Dodatkowo, w okresie od 18 grudnia do 2 stycznia członkowie RMT w ramach protestu nie będą brali nadgodzin, co też ograniczy liczbę pociągów na trasach.
Strajki, w których jak się oczekuje weźmie udział około 40 tysięcy pracowników 14 prywatnych spółek kolejowych oraz firmy Network Rail będącej operatorem sieci kolejowej, odbędą się w dniach 13-14 oraz 16-17 grudnia, a następnie 3-4 i 6-7 stycznia.
Będzie to pierwszy raz w trwającej od końca czerwca serii protestów, by przeprowadzane one były w wymiarze 48-godzinnym. Wszystkie poprzednie były 24-godzinne, choć i tak w dniu następującym bezpośrednio po strajku pasażerowie musieli liczyć się z dużymi utrudnieniami.
Dodatkowo, w okresie od 18 grudnia do 2 stycznia członkowie RMT w ramach protestu nie będą brali nadgodzin, co też ograniczy liczbę pociągów na trasach.
Spory o pensje kolejarzy w Wielkiej Brytanii
RMT, który pozostaje w wielomiesięcznym sporze ze spółkami kolejowymi o wysokość podwyżek płac, bezpieczeństwo zatrudnienia oraz warunki płac, oświadczył, że strajk ma być jasnym komunikatem dla pracodawców, że pracownicy oczekują porozumienia na lepszych warunkach niż to, co jest im oferowane.
Sekretarz generalny RMT Mick Lynch zwracając się do pasażerów powiedział, że związek przeprasza za niedogodności, ale nalega, by swój gniew skierowali w stronę władz spółek kolejowych.
Związek przekonuje, że pensje powinny wzrosnąć adekwatnie do rosnących kosztów życia. Ale branża kolejowa jest pod presją finansową ze względu na straty jakie doznała w czasie pandemii COVID-19. Szefowie firm kolejowych wskazują, że aby pozwolić sobie na podwyżki płac, trzeba uzgodnić reformy i modernizację kolei, co będzie oznaczało redukcję zatrudnienia.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Reuters Archive