Brytyjczycy muszę poznać brutalną prawdę o kosztach wyjścia z Unii Europejskiej. Jeśli politycy nie zapoznają ich z wszystkimi faktami, to wielu z nich zagłosuje za wyjściem z UE nie zdając sobie sprawy z niszczących konsekwencji - powiedział w wywiadzie dla "Observera" Rafał Trzaskowski, wiceszef resortu spraw zagranicznych.
- Jeśli politycy nie powiedzą Brytyjczykom wszystkich faktów przed referendum, to wielu z nich zagłosuje za wyjściem z UE nie zdając sobie sprawy z niszczących konsekwencji - mówił w wywiadzie Rafał Trzaskowski.
Zdaniem wiceministra spraw zagranicznych w przypadku wyjścia z Unii Europejskiej Wielka Brytania przestanie być tak liczącym się krajem, jak obecnie. Trzaskowski ostrzegł też Brytyjczyków, że mogą stracić wiele przywilejów. Chodzi m.in. o łatwość podróżowania, pracowania w Europie, czy kupowania nieruchomości na Starym Kontynencie. Stracą na tym również przedsiębiorcy, którzy będą wyłączeni ze wspólnego europejskiego rynku.
Zapytany, czy obawia się, że Brytyjczycy zagłosują za wyjściem z UE stwierdził, że "to zależy od tego, jak brytyjskie partie polityczne przedstawią całą sprawę Brytyjczykom".
- Jeśli mówisz, że możesz wyjść (z UE - red.) i zostać częścią wspólnego rynku, swobodnie się przemieszczać, że nadal nie będzie żadnych ceł itd. A jednocześnie nie będzie swobodnego przepływu pracowników i dopłat do budżetu UE, to jest to po prostu nieprawda - przekonywał Trzaskowski.
- Brytyjczycy nie mogą dać się oszukać wierząc, że zachowają wszelkie atuty (bycia w UE - red.). Nie mogą zapominać o kosztach - uważa Trzaskowski.
Za duże żądania
Trzaskowski mówił również, że rząd Davida Camerona przedstawia Brytyjczykom nierealistyczne cele, jeśli chodzi o nowe przywileje dla Wielkiej Brytanii.
- Trzeba uczciwie rozmawiać z Brytyjczykami o przyszłości we Wspólnocie. Wielka Brytania i tak będzie musiała dokładać się do budżetu Unii Europejskiej, tak jak Szwajcarzy czy Norwegowie. Tyle że (po opuszczeniu UE - red.) nie będzie miała żadnego wpływu na podejmowane decyzje. Londyn przestanie być seksownym miejscem dla transferów kapitałowych, ponieważ powiązania z Europą będą osłabione - mówi wiceminister.
- Nikt nie chce, aby Wielka Brytania wyszła z UE, ale istnieją pewne czerwone linie. Nie możemy kwestionować podstaw integracji europejskiej, bo będzie miało to daleko idące konsekwencje. Wielu ludzi w Europie jest gotowych na negocjacji, ale wymagania (Wielkiej Brytanii - red.) są zbyt ekstremalne i nie zostaną spełnione - dodał.
Polski minister stwierdził również, że Polska nie zgodzi się na reformy uderzające w setki tysięcy Polaków żyjących w Wielkiej Brytanii.
Referendum
David Cameron w kampanii wyborczej obiecał, że referendum na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zostanie przeprowadzone do końca 2017 roku.
Wcześniej Cameron chce wynegocjować w UE lepsze warunki uczestnictwa jego kraju we Wspólnocie. Ma to skłonić Brytyjczyków do głosowania "za" pozostaniem w UE.
W ostatnich dniach maja Cameron odwiedził kilka europejskich krajów i spotkał się m.in. z polską premier Ewą Kopacz, prezydentem Francji i kanclerz Niemiec, aby szukać poparcia dla renegocjacji unijnych traktatów. Szef brytyjskiego rządu ma nadzieję, że do posiedzenia Komisji Europejskiej pod koniec czerwca zdoła spotkać się z władzami wszystkich krajów unijnych.
Niektóre kraje, jak Francja, otwarcie sprzeciwiały się renegocjacji traktatów unijnych, aby dostosować je do oczekiwań Wielkiej Brytanii, która chce zmian ograniczających m.in. dostęp imigrantów z UE do brytyjskiego systemu socjalnego. Szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond oświadczył w czwartek, że Zjednoczone Królestwo oczekuje od UE zgody na zmianę jej traktatów założycielskich w ramach prowadzonych przez Londyn renegocjacji członkostwa w Unii. Ostrzegł, że bez tych zmian Brytyjczycy wyjdą z UE.
Autor: msz/gry / Źródło: The Obserwer, The Guardian, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat