Szwajcaria rozważa wypłacanie swoim obywatelom nawet 2,5 tys. franków (ok. 9965,50 zł) miesięcznie za "nicnierobienie" - donosi Bloomberg.
Kraj zagłosuje 5 czerwca czy rząd powinien przyjąć bezwarunkowy dochód podstawowy, zastępując go różnego rodzaju zasiłkami opieki społecznej. Choć pomysłodawcy tego planu nie doprecyzowali jak wysoka ma być ta wypłata, zasugerowali kwotę 2,5 tys. franków (9965,50 zł według kursu na 23 maja br.) dla dorosłych i ćwierć tej sumy dla dziecka.
Na granicy ubóstwa
Brzmi to całkiem nieźle, ale weźmy pod uwagę dwie kwestie. Po pierwsze, jest to kwota, która rysuje się nieznacznie powyżej granicy ubóstwa z 2014 roku. Zazwyczaj definiowana jest jako 60 proc. mediany dochodu rozporządzalnego w danym kraju. Co istotne w tym przypadku, Szwajcaria jest jednym z najdroższych krajów świata. Po drugie, i ważniejsze - to rozwiązanie prawdopodobnie i tak nie zostanie przyjęte. Plebiscyty są popularną częścią szwajcarskiej demokracji bezpośredniej. Inicjatywa dotycząca podstawowego dochodu nadeszła po tym, jak pod propozycją zebrano wymagane 100 tys. głosów.
Aktualne sondaże sugerują, że nie można liczyć już na żadne dodatkowe podpisy pod projektem.
Gwarancja "godziwego życia"?
Pomysł na wypłatę wynagrodzenia każdemu obywatelowi wzbudził zainteresowanie także w innych krajach, takich jak: Kanada, Holandia czy Finlandia, gdzie wstępny rekonesans rozpoczął się już w zeszłym roku. Pomysłodawcy twierdzą, że wspomniana suma zagwarantuje Szwajcarom "godziwe życie". W ujęciu rocznym, rozwiązanie zapewniłoby tylko 30 tys. franków - to niewiele ponad linię ubóstwa przyjętą w 2014 roku. Wynosiła ona wówczas 26,5 tys. franków. Jak wskazują dane biura statycznego, w 2014 roku w Szwajcarii blisko jedna osoba na 8 żyła poniżej tego poziomu. To więcej niż we Francji, Danii i Norwegii. Biorąc zaś pod uwagę obywateli powyżej 65 roku życia, zagrożona ubóstwem była średnio jedna na pięć osób. - To nie jest tak, że w Szwajcarii obserwuje się skrajną nędzę - komentował Andreas Ladner, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Lozannie. - Ale są ludzie, którzy nie mają wystarczająco dużo pieniędzy czy też tacy, którzy pracują, ale nie zarabiają tyle, ile faktycznie potrzebują.
Robot zagrożeniem
Wśród zwolenników podstawowej pensji jest poprzedni grecki minister finansów Yanis Varoufakis, który twierdzi, że takie rozwiązanie jest konieczne, ponieważ rosnąca automatyzacja i robotyzacja redukuje miejsca pracy. - Tak bogaty kraj, jak Szwajcaria ma wielką możliwość, by wypróbować ten ważny eksperyment - mówi. W inicjatywie brakuje zapisów, które mówiłyby o warunkach, na podstawie których imigranci mieliby otrzymywać takie świadczenie.
Rząd mówi: nie!
Propozycja nie jest popierana przez rząd, który przekonuje, że taka pensja będzie oznaczała wyższe podatki, doprowadzi do dezaktywizacji na rynku pracy i wywoła braki wykwalifikowanej siły roboczej. Gospodarka i tak jest już sparaliżowana z powodu silnego franka. Lokalne firmy ostrzegają, że aby zredukować swoje koszty, będą przenosić swoją produkcję do tańszych miejsc. - Doszliśmy do wniosku, że taka inicjatywa mogłaby osłabić naszą gospodarkę - uznał Alain Berset, minister spraw wewnętrznych. Pogląd ten poruszył czułą strunę także w gronie wyborców. Sondaże pokazują bowiem, że jakieś 60 proc. społeczeństwa nie popiera tego pomysłu.
Bezwarunkowy dochód podstawowy to socjalno-polityczny model finansów publicznych, który przewiduje, że każdy obywatel, niezależnie od swojej sytuacji materialnej, otrzymuje od państwa jednakową kwotę pieniędzy (określoną przez ustawę). Nie jest wymagane za nią żadne świadczenie wzajemne. Taki dochód, bez żadnych innych form zarobku czy pomocy społecznej miałby zapewniać minimum egzystencji.
Tymczasem w Polsce toczą się dyskusje nad poziomem płacy minimalnej:
Autor: ag/gry / Źródło: Bloomberg, tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shurstock