Zgłoszona w czwartek przez Rosję propozycja utworzenia hubu gazowego w Turcji to kolejna w ciągu ostatnich 20 lat próba Kremla, by uruchomić dostawy surowca do państw południowej i centralnej Europy, które byłyby realizowane z pominięciem między innymi Ukrainy i Polski.
W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował tureckiemu przywódcy Recepowi Tayyipowi Erdoganowi utworzenie hubu gazowego w Turcji, przekonując, że szlak przez ten kraj jest "najbardziej niezawodną drogą" transportu surowca z Rosji do Unii Europejskiej. Zdaniem rosyjskiego prezydenta umożliwiłoby to Europejczykom otrzymywanie gazu po mniej "wygórowanych" cenach.
Ankara podjęła propozycję Kremla. - Razem z prezydentem Putinem poleciliśmy naszym ministerstwom energii i innym instytucjom rozpoczęcie wspólnych badań. Mam nadzieję na utworzenie w najbardziej odpowiednim do tego miejscu międzynarodowego centrum dystrybucyjnego. Nasze instytucje przedstawią nam wyniki prac i wtedy podejmiemy kolejne kroki; tutaj naprawdę nie ma na co czekać - oznajmił w piątek Erdogan w rozmowie z dziennikiem "Daily Sabah". Putin stwierdził, że "pogłębiona rosyjsko-turecka współpraca" w zakresie dostaw gazu może również pomóc w regulowaniu cen. Hub będzie "platformą nie tylko dla dostaw, ale też pomoże ustalać ceny, co jest także bardzo ważną kwestią".
Powrót do projektu Gazociągu Południowego
Moskwa próbuje w ten sposób powrócić do koncepcji, której pierwszą odsłoną był projekt Gazociągu Południowego (South Stream) - sieci przesyłowej mającej połączyć rosyjskie wybrzeże Morza Czarnego z państwami UE, omijając Ukrainę i Polskę. Projekt zakładający transport gazu do Bułgarii, a stamtąd - przez Serbię i Węgry - do Słowenii i Austrii oraz drugą odnogą przez Grecję do Włoch, został zarzucony w 2014 roku w związku z unijnymi sankcjami nałożonymi na Moskwę po aneksji Krymu.
Jak szacowali pomysłodawcy inwestycji, przepustowość Gazociągu Południowego miała wynosić 63 mld m sześciennych surowca rocznie. Dwa lata później, w 2016 roku, Rosja porozumiała się z Turcją w sprawie budowy Tureckiego Potoku (TurkStream), czyli gazociągu przez Morze Czarne o długości 930 km i rocznej przepustowości 31,5 mld m sześciennych. Po uruchomieniu dostaw do europejskiej części Turcji, w styczniu 2020 roku gaz popłynął tą drogą również do Bułgarii, Grecji i Macedonii Północnej, a rok później - do Serbii oraz Bośni i Hercegowiny.
Planowano, że inwestycja realizowana przez saudyjskie konsorcjum Arkad obejmie w przyszłości budowę kolejnych odnóg gazociągu - w kierunku Węgier, Austrii i Słowacji.
Turecki i Błękitny Potok
W kwietniu bieżącego roku, kilka tygodni po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, Rosja wstrzymała dostawy surowca do Bułgarii. Powodem tej decyzji była odmowa ze strony rządu w Sofii spełnienia warunków Gazpromu i płacenia za gaz w rublach. Przyszłość projektu energetycznego Turecki Potok, zakładającego uczestnictwo w przedsięwzięciu większej liczby państw południowej i centralnej Europy, stanęła tym samym pod znakiem zapytania. Alternatywną drogą eksportu gazu z Rosji do Turcji pozostaje od 2003 roku gazociąg Błękitny Potok (Blue Stream), łączący Kraj Krasnodarski z terminalem Durusu na tureckim wybrzeżu Morza Czarnego w azjatyckiej części kraju. Korytarz przesyłowy o długości 396 km (na odcinku morskim) i rocznej przepustowości wynoszącej 16 mld m sześciennych został zbudowany przez spółkę joint venture rosyjskiego Gazpromu i włoskiego koncernu Eni.
Dostawy gazociągiem Błękitny Potok zostały przerwane wiosną br. z powodu prac remontowych i następnie wznowione pod koniec maja.
Propozycja Putina ma w tle dodatkowo wstrzymane dostawy gazu i uszkodzenie gazociągów Nord Stream.
Doniesienia wokół stworzenia hubu skomentował doktor Szymon Kardaś, analityk w zespole rosyjskim Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). Ocenił, że jest on "bardziej zagrywką polityczną niż realnym planem". "Na razie nie podpisano w tej sprawie nawet żadnego memorandum" - zauważył.
Kardaś tłumaczył dalej, że taka realizacja wymagałaby położenia nowych rur przez Morze Czarne, a to - jak ocenił - jest "mało realne" w warunkach sankcji nałożonych na Rosję przez Zachód.
Źródło: PAP