Francuscy studenci i licealiści wspierani przez związkowców protestowali w Paryżu, Marsylii i innych miastach przeciwko forsowanej przez rząd socjalistów reformie prawa pracy. Daje ona podstawy do znacznego wydłużenia tygodnia pracy, dotyka także stażystów, których dzień pracy wydłuży się z 6 do 8 godzin. Protesty przyniosły 30 aresztowań oraz kilkunastu rannych.
Masowy charakter demonstracji sprawił, że we Francji zamknięto tego dnia ponad sto szkół. W całym kraju uczestniczyło w czwartek w demonstracjach 150 tys. osób według organizatorów, a o połowę mniej według policji. Uważa się jednak, że to największe zbiorowisko grup uczniowskich od niemal 20 lat.
Zmiany w ustawodawstwie, które chce przeforsować rząd, otwierają drogę do przedłużenia tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin.
Projekt reform przewiduje także zmiany dla stażystów - zamiast 6 h będą pracować 8 h. Młodzi nie zgadzają się z tym, podkreślając, że powinni mieć czas na dokształcanie. Zmiany wiążą się także z łatwiejszą możliwością zwolnień w małych i średnich przedsiębiorstwach.
Pracować i konkurować ze światem
Rząd uzasadnia potrzebę liberalizacji kodeksu pracy koniecznością przystosowania francuskich przedsiębiorstw do konkurencji z międzynarodowymi koncernami, które mogą podejmować próby doprowadzenia do sztucznego bankructwa francuskich firm. Projekt zmian w ustawodawstwie pracy ma być omawiany na posiedzeniu rządu 31 marca. Francuzi ostrzegają, że będą dalej wychodzić na ulice. Rząd starając się przełamać opór niektórych wpływowych centrali związkowych, próbuje z nimi negocjować pewne złagodzenie pierwotnego projektu zmian w ustawodawstwie.
Autor: ag / Źródło: PAP