Europarlament poparł propozycje nowych przepisów w sprawie przewoźników drogowych. To kontrowersyjny projekt regulacji niekorzystnych dla Polski i krajów regionu, który zakłada między innymi objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników.
Zmiany zakładają m.in. objęcie przewoźników drogowych przepisami o delegowaniu pracowników. Oznacza to konieczność wprowadzenia zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE musi zarabiać tyle samo, co pracownik lokalny wykonujący tę samą pracę. Dla firm transportowych z krajów naszego regionu oznaczałoby to ogromny wzrost kosztów.
Polska, a także Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia, które sprzeciwiają się tym rozwiązaniom, wskazują na ich protekcjonistyczny charakter. Obawiają się, że uderzy to w ich przewoźników drogowych. Przyjęcie regulacji forsują natomiast kraje Zachodu, m.in. Francja.
Czwartkowe głosowania nad propozycjami, do których zgłoszono ponad tysiąc poprawek, przebiegały w burzliwej atmosferze. Na początku sesji przepadł wniosek polskich europosłów, w którym domagali się wykreślenia głosowań z sesji.
Zaskarżenie trybu głosowania
Gdy głosowania się już rozpoczęły, po kilkunastu minutach wiceprzewodniczący PE zaproponował, aby zamiast głosować poprawka po poprawce zostały one połączone w bloki, co ma przyspieszyć procedowanie. Z sali podniosły się głosy zarówno poparcia, jak i sprzeciwu dla tego pomysłu. Ostatecznie taki tryb procedowania został poparty przez deputowanych, co zrodziło jednak wątpliwości natury proceduralnej wśród wielu posłów. W finalnych głosowaniach większość poparła jednak kontrowersyjne rozwiązania. Europosłowie PiS zapowiedzieli, że zaskarżą tryb głosowania do Trybunału Sprawiedliwości UE. Z kolei Platforma Obywatelska zapowiedziała, że poczeka na zakończenie procesu legislacyjnego, bo dopiero wtedy będzie można podjąć decyzję o zaskarżeniu zapisów do TSUE. Przyjęcie przepisów nie kończy procesu legislacyjnego. W kolejnym kroku kompromis w sprawie ostatecznego kształtu regulacji będą musiały wypracować PE, Komisja Europejska i kraje członkowskie (Rada UE). Pojawia się pytanie, czy znajdzie się na to czas, bo ostatnia sesja PE, na której taki kompromis musiałby być zatwierdzony, odbędzie się w dniach 15-18 kwietnia. Europosłowie wskazują więc, że czasu pozostało niewiele, co działa na korzyść przeciwników regulacji. - Parlament Europejski ze złamaniem własnego regulaminu i pod polityczną presją przyjął pakiet mobilności. (...) Będziemy z pewnością skarżyć tryb głosowania do Trybunału Sprawiedliwości UE – powiedział dziennikarzom po głosowaniach w Brukseli europoseł Kosma Złotowski (PiS). W jego opinii poprawki były poddane pod głosowanie w sposób niezgodny z przepisami. Wyjaśnił, że chodziło o sposób ich grupowania w bloki nie pod względem ich treści, ale tego, kto był ich autorem. Jednocześnie – jak przypomniał - wcześniej część propozycji została przez komisję transportu PE odrzucona. Dlatego, jak wskazał Złotowski, do czwartkowego głosowania nie powinno w ogóle dojść i było ono złamaniem przepisów. Złotowski dodał, że samo przyjęcie pakietu jest niestety złą wiadomością. - To rozwiązania, które dzielą europejski rynek transportu na wschód i zachód, na centrum i peryferia. Jest to rozwiązanie niekorzystne dla naszej części Europy – powiedział Złotowski dziennikarzom. Również europoseł Tomasz Poręba (PIS) jest przekonany o konieczności zaskarżenia regulacji. "Zaskarżenie do TSUE procedury przyjęcia pakietu mobilności na dzisiejszej sesji PE, gdy dwa z trzech wchodzących w jego skład raportów zostało odrzuconych wcześniej przez komisję transportu plus niezgodna z regulaminem PE dzisiejsza forma głosowania nad poprawkami, wydaje się czymś naturalnym" napisał na Twitterze Poręba. Elżbieta Łukacijewska (PO) w rozmowie z dziennikarzami wyjaśniła, że podjęta zostanie próba zaskarżenia sposobu procedowania do Trybunału Sprawiedliwości UE. - Oczywiście będziemy również skarżyć sposób procedowania na forum PE i zobaczymy, co będzie po trylogu (negocjacjach europarlamentu z Komisją Europejską i Radą UE nad ostatecznym kształtem nowych regulacji- red.). Mamy nadzieję, że do tych trylogów nie dojdzie i już następny Parlament będzie decydował o pakiecie mobilności – wskazała. Eurposłanka skrytykowała też samo przyjęcie regulacji. - Przeszły propozycje, które nie są dobre ani dla konsumenta, ani dla małych i średnich przedsiębiorstw, ani dla firm transportowych, nie tylko z Polski czy Europy Środkowo-Wschodniej, ale dla całej Unii Europejskiej. Uderzono w jednolity rynek, w swobody przepływu usług i towarów – powiedziała. Europoseł Ryszard Czarnecki (PiS) powiedział dziennikarzom, że PiS udało przekonać się wielu Brytyjczyków do głosowania zgodnie z interesami naszego regionu. - Bardzo żałujemy, ze Platforma Obywatelska nie potrafił przekonać Niemców i Francuzów do tego, żeby głosowali zgodnie z interesami jedności Europy. To jednak pokazuje brak skuteczności PO we frakcji Europejskiej Partii Ludowej – zaznaczył.
"Zły dzień dla europejskiego parlamentaryzmu"
Z dziennikarzami spotkał się też europoseł Janusz Lewandowski (PO). - To zły dzień dla europejskiego parlamentaryzmu co do formy i co do treści. Co do formy to były to głosowania, które warto zaskarżyć, a co do treści, to jest w tym klimat protekcjonistyczny zachodniej części Europy – wskazał. Dodał, że regulacje są sprzeczne z ideą uczciwej konkurencji na wolnym rynku. Lewandowski powiedział też, że przyjęcie regulacji jest świadectwem tego, że gaśnie zaufanie i odwraca się sympatia wobec naszej części Europy. - To jest swoisty wyrok zbiorowy, jaki odsiadują wszystkie tzw. nowe kraje za poczynania Kaczyńskiego i Orbana. Widać zmianę klimatu wobec naszej części Europy – wskazał. Pytany, czy PO udało się przekonać europosłów z Francji i Niemiec w EPL do głosowania zgodnie z polskim stanowiskiem, odpowiedział, że w tej kwestii grają zróżnicowane interesy. - Moim zdaniem na tym tracą wszyscy. Ale też wielu europosłów jest pod presją związków zawodowych we własnych krajach – powiedział. W grudniu 2018 roku mandat do negocjacji nad ostatecznym kształtem nowych przepisów przyjęła Rada UE (kraje członkowskie). Polska, podobnie jak część pozostałych państw UE, uznała proponowane przepisy za niekorzystne i głosowała przeciwko. Przeciwne były także: Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia i Belgia. Nie wystarczyło to jednak do zablokowania propozycji. Propozycja Rady UE zakłada wyłączenie z przepisów o delegowaniu tzw. przewozów bilateralnych - z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa. W drodze do kraju docelowego i powrotnej dozwolony byłby dodatkowy jeden załadunek lub rozładunek w innych państwach na trasie przejazdu, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, w którym mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonania dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej. Co jednak ważne, w przypadku innych rodzajów operacji, przede wszystkim transportu między krajami trzecimi (tzw. cross-trade), zasady delegowania i płacy minimalnej miałyby zastosowanie od pierwszego dnia. Ten zapis byłby szczególnie niekorzystny z punktu widzenia przewoźników z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym polskich.
Autor: mp / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock