Lego, największy koncern zabawkarski na świecie, poinformowało, że nie będzie już pytało swoich hurtowych klientów, do czego potrzebne są im klocki. Zwrot polityki nastąpił po tym, jak w październiku ub.r. chiński artysta Ai Weiwei oskarżył duńską firmę o cenzurę i dyskryminację.
Weiwei chciał pokazać w australijskim Melbourne wielką instalację stworzoną z klocków Lego, która miała przedstawiać dysydentów politycznych. We wrześniu ub.r. firma odmówiła realizacji zamówienia, tłumacząc, że nie chce, aby ich klocki były wykorzystywane w celach politycznych.
Gniew artysty
Rozgniewany Weiwei zarzucił firmie cenzurę, dyskryminację i próbę zdefiniowania sztuki politycznej. Artysta poinformował o tym w październiku za pośrednictwem mediów społecznościowych. Internauci zareagowali błyskawicznie i Weiwei mógł dokończyć swoją instalację, korzystając z klocków podarowanych mu przez ludzi z całego świata.
W oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej we wtorek Lego wytłumaczyło, że pytało klientów hurtowych, w jakim celu kupują klocki, ponieważ nie chciało wspierać konkretnych projektów.
"Jednak te wytyczne mogą prowadzić do nieporozumień lub być postrzegane jako niekonsekwentne. Grupa Lego zmienia więc wytyczne jeżeli chodzi o sprzedaż klocków w bardzo dużych ilościach" - czytamy w oświadczeniu.
Od 1 stycznia koncern sprzedaje klocki hurtowo, niezależnie od ich przeznaczenia, pod warunkiem, że kupujący zobowiąże się do oświadczenia, że firma nie wspiera żadnych projektów.
Weiwei z zadowoleniem przyjął decyzję Lego. - To miły ruch - napisał w środę na Twitterze.
Legoland na Florydzie wprowadza własną walutę:
Autor: ToL//km / Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock