Szanse na wyjście gazociągu Turkish Stream (Turecki Potok) poza Turcję są coraz mniejsze - ocenia w czwartek dziennik "Kommiersant", komentując stanowisko Macedonii, która uzależniła przystąpienie do tego projektu od jego akceptacji przez Unię Europejską.
O stanowisku Macedonii poinformował w środę premier tego kraju Nikoła Gruewski. - Macedonia włączy się do Turkish Stream tylko po tym, jak Rosja i Unia Europejska dojdą do porozumienia w sprawie tego projektu - oświadczył.
Nowy gazociąg
Turecki Potok to forsowany przez Gazprom nowy gazociąg przez Morze Czarne do Europy Południowej i Środkowej. Ma zastąpić magistralę South Stream (Gazociąg Południowy), od której układania koncern odstąpił po zablokowaniu budowy przez Komisję Europejską.
Macedonia jest trzecim krajem na trasie Turkish Streamu - po Turcji i Grecji - z którym Rosja rozpoczęła rozmowy o zawarciu umowy międzyrządowej dotyczącej budowy magistrali; gazociąg ten w ostatnich miesiącach stał się jednym z kluczowych elementów polityki energetycznej Moskwy.
Tło polityczne
Zdaniem "Kommiersanta" wypowiedź Gruewskiego ma też tło polityczne. Rosyjska gazeta wyjaśnia, że sytuacja wewnętrzna w Macedonii w ostatnich tygodniach zaostrzyła się, a opozycja z Zoranem Zaewem domaga się natychmiastowej dymisji rządu.
"Kommiersant" przypomina, że "według ministra spraw zagranicznych Rosji Siergieja Ławrowa kryzys polityczny w Macedonii jest inspirowany z zewnątrz - chodzi o wpłynięcie na Gruewskiego, który nie zgodził się na przystąpienie do antyrosyjskich sankcji i wykazał zainteresowanie Tureckim Potokiem".
Co powstanie?
W grudniu 2014 roku Gazprom ogłosił, że zamiast South Streamu do Bułgarii zostanie ułożona przez Morze Czarne do Turcji, a następnie do jej granicy z Grecją magistrala o takiej samej mocy przesyłowej, tj. 63 mld metrów sześciennych rocznie. Docelowo Turkish Stream ma się składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów sześciennych gazu rocznie. 47 mld metrów sześciennych surowca Gazprom chce dostarczać do projektowanego hubu gazowego na granicy Turcji i Grecji.
Gazprom zapowiedział, że do budowy tej magistrali przystąpi w pierwszej dekadzie czerwca, a jej pierwszą nitkę uruchomi w grudniu 2016 roku. Gaz z tej nitki będzie w całości przeznaczony na rynek Turcji.
Grecki hub
Punkt odbioru surowca dla ewentualnych kontrahentów z krajów UE, tzw. hub, ma powstać na granicy turecko-greckiej koło miejscowości Epsila. Moskwa twierdzi, że w nowym projekcie zamierzają również uczestniczyć Macedonia, Serbia, Węgry i Austria. Utrzymuje też, że od 2020 roku rezygnuje z tranzytu gazu przez terytorium Ukrainy.
Rosja i Turcja nie podpisały jeszcze porozumienia międzyrządowego o budowie tego gazociągu. Gazprom ma jedynie zezwolenie na ułożenie dwóch trzecich morskiego odcinka gazociągu, które przebiegają przez wody terytorialne i wyłączną strefę ekonomiczną Federacji Rosyjskiej. Uzyskał je dla South Stream. Zezwolenia na układanie rury w wodach terytorialnych Turcji i wyprowadzenie jej na turecki brzeg monopolista nie posiada. Liczy na to, że stosowna umowa międzyrządowa zostanie podpisana po wyborach parlamentarnych w Turcji, które mają się odbyć 7 czerwca.
Rosja nie ma też żadnych umów z Grecją o ułożeniu magistrali na jej terytorium.
Droga do Europy
Gazpromowi zależy na tym, aby doprowadzić gaz do Turcji, a potem dalej do Europy Południowej i Środkowej, zanim Unia Europejska zrealizuje swoją kontrstrategię, przewidującą sprowadzanie surowca z Azerbejdżanu, Turkmenistanu i Iranu, albo ograniczy zakup gazu w Rosji przez mechanizm przyszłej unii energetycznej.
"Kommiersant" zauważył, że w swoim obecnym wariancie Turkish Stream nie może ominąć Macedonii. Dla tego kraju - jak zaznacza gazeta - rurociąg ten nie ma jednak większego znaczenia. Macedonia zużywa zaledwie 150 mln metrów sześciennych gazu rocznie. Surowiec sprowadza z Rosji. Rząd w Skopje uważa wszelako, że gaz ten jest zbyt drogi - 500 dolarów za 1000 metrów sześciennych, co jest jedną z najwyższych cen w Europie. Macedonia chce więć zacząć sprowadzać błękitne paliwo magistralą TAP, którą do Europy Południowej popłynie gaz z Azerbejdżanu.
"W efekcie niewielki kraj, którego opinią o projekcie Turkish Stream dotąd nikt poważnie się nie interesował, może odegrać taką samą rolę, jaką Bułgaria odegrała przy South Streamie - to właśnie zamrożenie budowy tego gazociągu w tym kraju było ostatnią kroplą, która spowodowała rezygnację z tego przedsięwzięcia" - konstatuje "Kommiersant".
Gazeta podaje, że jej źródła wyrażają wątpliwość, iż Turecki Potok będzie miał odcinek lądowy poza terytorium Turcji. Jej rozmówcy nie wykluczają, że Gazprom ograniczy się do ułożenia dwóch nitek gazociągu, na budowę których ma kontrakty "odziedziczone" po South Streamie. Według źródeł "Kommiersanta" w warunkach sankcji przeciwko Rosji koncern ma niewielkie szanse na podpisanie kontraktu na trzecią nitkę, choć formalnie podwodne gazociągi nie są objęte zachodnimi restrykcjami.
Autor: /gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream AG