Wierzyciele Grecji w Unii Europejskiej nie mogą zgodzić się na anulowanie jej długu. Przysporzyłoby to więcej problemów niż rozwiązało, napawając niepokojem rynki finansowe i napędzając partie skrajnej prawicy i lewicy - pisze Gideon Rachman w "Financial Times".
Zdaniem komentatora "FT" "jawne spisanie na straty greckiego zadłużenia" pociągnęłoby za sobą trzy główne negatywne skutki.
Kilka powodów
Po pierwsze, w krajach północnej Europy wzmocniłyby się partie skrajnie prawicowe i nacjonalistyczne. Po drugie, na południu Europy partie skrajnej lewicy i antykapitalistyczne zyskałyby na wiarygodności w oczach wyborców i zaczęłyby domagać się podobnych odpisów. Po trzecie, anulowanie greckiego długu pociągnęłoby za sobą kryzys zaufania między członkami UE.
Rachman przypomina, że takie posunięcie byłoby toksyczne dla wielu krajów, np. dla Finlandii, która pożyczyła Grecji ok. 1 mld euro, czyli blisko 2 proc. własnego PKB, czy Niemiec, gdzie polityczne punkty kosztem rządu Angeli Merkel ugrałaby eurosceptyczna i antyimigracyjna Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Dla europejskiej skrajnej lewicy w zadłużonych krajach, takich jak Hiszpania, Portugalia, Irlandia czy Włochy, możliwość "łatwego pozbycia się długu i zakończenia oszczędnościowej dyscypliny musi być niezwykle pociągająca".
Kolejny kryzys blisko?
Rachman ostrzega jednak, że "perspektywa anulowania długów w całej strefie euro, a szczególnie we Włoszech i w Hiszpanii, wystraszyłaby rynki i zwiększyłaby ryzyko kolejnego kryzysu finansowego". - Ucierpieliby wszyscy - podkreśla.
Zachwiałoby to także zasadą unijnej solidarności i poszanowania zawieranych w UE umów - dodaje publicysta "FT". - UE może funkcjonować tylko w sytuacji, gdy wszyscy jej członkowie wierzą, że pozostałe kraje będą respektować finansowe zobowiązania podjęte wobec siebie nawzajem i stosować się do unijnego prawa. Jeśli coś zachwieje tym przekonaniem, zawieranie porozumień w przyszłości stanie się niemal niemożliwe - argumentuje Rachman, dodając, że atmosfera nieufności i brak poczucia bezpieczeństwa zaszkodziłyby wspólnym unijnym projektom, np. unii bankowej.
Jednocześnie komentator gazety zastrzega, że Grecja nie musi "po prostu nadal cierpieć". - Wciąż da się coś zrobić - podkreśla, wymieniając m.in. dalszą redukcję odsetek płaconych przez Ateny od pożyczonych pieniędzy i opóźnienie ich spłaty, a także odsunięcie spłaty zadłużenia do czasu, aż grecka gospodarka osiągnie stały wzrost.
- Kolejny nieuporządkowany kompromis w UE byłby znacznie mniej ekscytujący niż anulowanie greckiego długu, o którym mówi Syriza. Jednak biorąc pod uwagę wszystkie zagrożenia, nudny kompromis brzmi dziwnie pociągająco - konkluduje Rachman.
Autor: mn / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA