Telefony, komputery, lodówki, czy pralki psują się coraz szybciej. Po co? Abyśmy kupili nowe. Tak napędzamy gospodarkę i napełniamy kieszenie koncernom. Jednak te nie martwią się o drugie życie swoich produktów. Większość z nich nie będzie przetworzona. Zamiast tego trafi do biednych krajów Afryki, czy Azji tworząc góry trujących elektrośmieci.
Kupujemy, zużywamy i wyrzucamy, a potrzeb nie ubywa. Wręcz przeciwnie jest ich coraz więcej. Tak samo, jak przybywa śmieci, których nie widzimy. A one są i trafiają tam, gdzie po prostu nie chcemy patrzeć, aby nie popsuć sobie przyjemności. W końcu zasłużyliśmy na nowe zabawki. Ciężko pracujemy, aby na kredyt kupić nowego smartfona, czy jeszcze większy telewizor.
Co jeszcze?
Konsumpcjonizm to jedno. Drugie to krótkie życie produktów. Każdy z nas zapewne zauważył, że wiele urządzeń działa obecnie tylko tyle, ile wynosi okres gwarancji. Zaraz po nim urządzenie psuje się na tyle, że jego naprawa jest nieopłacalna. Ten proceder to planowane postarzane produktów - szczegółowo opisaliśmy go w artykule "Kup, zużyj, wyrzuć... i kup nowy". W skrócie: producenci celowo tworzą takie produkty, które po określonym czasie nie będą nadawały się do użytku. Klienci kupują, więc następne komputery, czy telefony. Interes się kręci. Ludzie mają pracę. Gospodarka rośnie. Wszyscy są zadowoleni.
No prawie wszyscy, bo zużyte telefony, lodówki, czy pralki to trujące odpady, które niszczą naszą planetę i powodują śmiertelne choroby. Jednak to dzieje się daleko, gdzieś w odległych Chinach, Indiach, czy Ghanie. Nas to nie obchodzi. Mamy przecież nowego smartfona z jeszcze większym ekranem i milionami megapikseli. Przez chwilę jesteśmy szczęśliwi, bo możemy zrobić sobie selfie i zgarnąć lajki na Facebooku.
Za te "lajki" płacą inni. Zanim kupiliśmy nowy smartfon, telewizor, pralkę, czy lodówkę stary musiał się zepsuć lub po prostu znudzić. Wyrzucamy go do śmietnika. Pojemnik spod naszego bloku zabiera ciężarówka. Jedzie tam, gdzie sprzęt jest selekcjonowany i pakowany do kontenerów. Te najczęściej jadą do portu i statkiem wysyłane są m.in. do Pakistanu, Ghany, Chin, czy Indii. Decydują o tym pieniądze. Dostawa zużytego komputera do Afryki kosztuje nieco ponad 2 dolary. Za recykling tego sprzętu w zachodnim kraju trzeba zapłacić około 30 dolarów.
Należy jednak pamiętać, że dziś w Europie znaczną część tzw. elektrośmieci przetwarza się. Po pierwsze stał się to bardzo opłacalny interes, bo ze sprzętu można odzyskać wiele metali - np. z telefonów komórkowych platynę, czy złoto. Po drugie w Europie rośnie świadomość ekologiczna, czego efektem są liczne przepisy określające, jaki procent takich odpadków musi zostać przetworzony. I tak z plastikowych zabawek i telefonów oraz sprzętu AGD/RTV powstają nowe produkty. Niestety wciąż część tych "odpadków" trafia na strych, do lasu lub wysypisko.
Jak to wygląda?
Maria Huma, prezeska Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie podkreśla, że tylko do portu Tema w Ghanie każdego miesiąca przybywa 600 kontenerów załadowanych sprzętem elektronicznym.
- Celnicy nie mają możliwości sprawdzić każdego urządzenia, aby określić, czy jest sprawne. Sprzęty są kupowane w dużych ilościach przez lokalnych biznesmenów, którzy mają nadzieję znaleźć wśród nich, chociaż kilka działających lub nadających się do naprawy. Pozostałe lądują na ogromnym lokalnym wysypisku śmieci, razem ze wszelkimi innymi odpadami - mówi Maria Huma i dodaje, że oficjalnie, w Ghanie działa tylko jeden zakład recyklingu, który zatrudnia trzy osoby.
- Jednak faktycznie od 6,3 do 9,6 tys. ludzi samodzielnie zajmuje się odzyskiem surowców wtórnych, aby zarobić na życie. Spędzają oni całe dnie na wielkich wysypiskach śmieci. Dorośli mężczyźni zajmują się rozbiórką sprzętów. Starsi chłopcy pilnują ognisk, w których wypala się metal z kabli. Młodsze dzieci zbierają najdrobniejsze kawałki metali, przeoczone przez dorosłych. Ze śmieci wybierane są głównie miedź i aluminium. Metale skupowane są na miejscu przez pośredników, którzy dostarczają je do firm w porcie, które eksportują je do Chin, Dubaju - dodaje Huma.
Międzynarodowe organizacje zajmujące się tym problemem od lat alarmują, że świadomość niebezpieczeństw związanych z elektroodpadami w biednych krajach jest bardzo niska. Podobnie jest w Ghanie, która określana jest śmietniskiem świata.
- Do klinik w pobliżu wysypisk trafiają osoby ze skaleczeniami, kaszlem, bólami głowy, problemami z oddychaniem, wysypkami i poparzeniami. Badania wykazują też podwyższone poziomy stężenia metali ciężkich we krwi ludzi pracujących na wysypiskach - wyjaśnia Maria Huma.
Nie tylko Ghana
Podobnie jest w Pakistanie, Indiach i Chinach. Istnieją tam ogromne miasta-wysypiska. - Chociażby w Guiyu, w południowych Chinach ponad 100 tys. osób pracuje w drobnych warsztatach przy odzysku surowców wtórnych, przy czym najbardziej zaawansowanym narzędziem, jakiego używają, jest wiertarka - mówi Maria Huma i dodaje, że ich praca to między innymi: rozbijanie monitorów, aby dostać się do miedzi w ich wnętrzu, rozlutowywanie układów scalonych na grillu, czy wypalanie metali z kabli oraz płyt głównych w otwartym ogniu.
- Całe rodziny zajmują się odzyskiwaniem złota z pozłacanych komponentów przy użyciu kwasów, rozdrabnianiem i topieniem plastiku do ponownego wykorzystania, czy wybieraniem resztek tuszu do drukarek ze starych tonerów przy pomocy rąk i pędzli. Zajęcia te powodują pylicę, astmę, zatrucia metalami ciężkimi oraz zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na raka - tłumaczy Maria Huma.
Coraz więcej
Według danych United Nations University (Uniwersytet Narodów Zjednoczonych, czyli placówka badawcza ONZ, powołana w 1972 roku przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych) stare sprzęty z kuchni czy łazienki stanowią 60 proc. z 41,8 mln ton elektrośmieci, które zostały wytworzone na świecie w 2014 roku. Niestety tylko 16 proc. wyrzuconych przedmiotów zostało poddanych recyklingowi, a elementy ich tworzywa ponownie wykorzystano.
Góra śmieci z roku na rok jest i będzie większa. Coraz więcej kupujemy, a Ten sprzęt po kilku latach trafi na śmietnik. Zdecydowana większość zużytych produktów nie zostanie prawidłowo przetworzona. Zamiast tego trafi do jednego z biednych krajów, gdzie całe rodziny, także dzieci będą próbowały w nieludzkich warunkach wydobyć z nich to, co cenne, czyli złoto, srebro i miedź. Stracą przy tym zdrowie i zatrują kawałek swojego świata.
Bez recyklingu
Zdaniem Katarzyny Salus z Fundacji Kupuj Odpowiedzialnie zużyte lub zepsute sprzęty elektroniczne są zagrożeniem dla środowiska naturalnego i zdrowia ludzi. Dlatego trzeba je utylizować we właściwy sposób, czyli poddać procesowi unieszkodliwienia szkodliwych substancji (aby chronić środowisko) oraz procesom odzysku (aby nie marnować cennych surowców i energii).
- Jednak taka utylizacja jest trudna i kosztowna. Dlatego elektrośmieci często sprzedawane są do krajów - mówi Katarzyna Salus.
Zdaniem Bohdana Pękackiego z Greenpeace nawet w Unii Europejskiej, która jest światowym championem recyklingu, przetworzone jest jedynie 40 proc. elektrośmieci. Dla porównania w USA, Kanadzie jest to 12 proc.
- Najczęściej elektrośmieci trafiają na "globalny rynek", czyli nielegalnie lub półlegalnie wyjeżdżają z kraju, jako przeznaczone do ponownego wykorzystania, a faktycznie trafiają na megawysypiska w Afryce, czy Azji, gdzie regulacje dotyczące recyklingu są słabe, lub w ogóle nie istnieją - tłumaczy Bohdan Pękacki.
- Nam w Europie czasem trudno jest uwierzyć, co tam się dzieje. Te tereny są dla tysięcy ludzi domami, miejscami pracy, spożywania posiłków, wychowania dzieci, które też pracują. W wyniku prymitywnej obróbki elektrośmieci, czyli np. poprzez spalanie do gleby, wody i powietrza trafiają ogromne ilości szkodliwych substancji: arsenu, ołowiu, rtęci, dioksyn itd. Ich stężenie w środowisku potrafi setki razy przekroczyć jakiekolwiek normy - twierdzi Pękacki.
Brak odpowiedzialności
Zdaniem Pękackiego problem zatruwania biednych państw i ich obywateli elektrośmieciami wynika m.in. z tego, że producenci sprzętów nie biorą odpowiedzialności za "drugie życie" swoich towarów.
- Nie sprzyja to rozwiązaniu problemów. Producenci celowo przyśpieszają cykl życia produktów, żeby móc wprowadzać na rynek kolejne modele smartfonów, czy laptopów. Ilość elektrośmieci rośnie, a na dodatek nie widać oznak tego, żebyśmy globalnie wyhamowywali z ich produkcją - dodaje.
Autor: Marek Szymaniak / Źródło: tvn24bis.pl,