Dziś mija pięć lat od największej katastrofy ekologicznej w historii Stanów Zjednoczonych. 20 kwietnia 2010 roku doszło do wybuchu, a następnie wycieku ropy w Zatoce Meksykańskiej.
Na należącej do koncernu naftowego BP platformie wiertniczej, która działała kilkaset kilometrów od wybrzeży Luizjany doszło do potężnego wybuchu. W jego efekcie zginęło 11 pracowników, kolejnych 17 zostało rannych, a platforma przestała działać. Z odwiertów w dnie Zatoki Meksykańskiej w zastraszającym tempie zaczęła się wydobywać ropa.
Gigantyczna plama
Morskie dno udało się "zaplombować" dopiero we wrześniu 2010 roku. Do tego czasu plama ropy, w największym momencie, mająca powierzchnię 60 proc. terytorium Polski (180 tys. km kw.) zniszczyła w większości ekosystem wodny Zatoki Meksykańskiej, powodując śmierć setek tysięcy ptaków i milionów stworzeń morskich.
Według władz państwowych do wód zatoki przedostało się 4,9 mln baryłek ropy. Wyciek zniszczył 500 km wybrzeża USA i doprowadził do upadku turystyki morskiej w regionie.
Słone kary
W wyniku wypadku koncern BP poniósł ogromne straty finansowe. Firma podaje, że oczyszczania Zatoki Meksykańskiej, kary i odszkodowania kosztował ją łącznie około 43 mld dolarów.
Autor: msz/gry / Źródło: Reuters, TVN24.pl,
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | dvidshub.net/r/llj2vk