Po zeszłotygodniowym pożarze fabryki opakowań na północ od stolicy Bangladeszu, Dhaki, w którym zginęło ponad 30 osób, jej właściciel ukrywa się - poinformowała w sobotę policja. Mężczyzna zaszył się w nieznanym miejscu po tym, jak ojciec jednej z ofiar oskarżył go i siedem innych osób o nieumyślne spowodowanie śmierci.
Do pożaru w czteropiętrowej fabryce w Tongi, w mieście przemysłowym oddalonym o ok. 25 kilometrów od stolicy, doszło w ubiegłą sobotę. Gdy budynek zajął się ogniem, w środku przebywało ok. 100 pracowników. Jak podaje agencja dpa, powołując się na źródła medyczne i policyjne, śmierć poniosły 34 osoby. Kolejne 34 jeszcze w piątek przebywały w szpitalu.
Komisja śledcza
Wcześniej informowano, że w pożarze zginęły 24 osoby, a 70 odniosło obrażenia. Wciąż nie wiadomo, co doprowadziło do tragedii. Władze powołały specjalną komisję śledczą, by ustalić powody pożaru oraz sprawdzić, czy w fabryce przestrzegano wymaganych norm bezpieczeństwa. Wcześniej podawano, że ogień wybuchł najpewniej na skutek eksplozji bojlera. Z powodu nieprzestrzegania standardów bezpieczeństwa w fabrykach w Bangladeszu - drugim na świecie po Chinach eksporterze produktów tekstylnych - często dochodzi o wypadków i pożarów.
Wybuchł bojer, zajęły się chemikalia. Cała fabryka w ogniu, wiele ofiar:
Autor: km / Źródło: PAP