Chaotyczna polityka Donalda Trumpa może spowodować, że dojdzie do stabilizacji relacji Unia Europejska - Chiny. Grzegorz Stec, szef brukselskiego biura think tanku MERICS, uważa, że "teraz zmienił się kontekst i Pekin próbuje to wykorzystać".
Za kadencji Joe Bidena, który opowiadał się za silnym sojuszem transatlantyckim, doszło do zbliżenia w podejściu do Pekinu między Waszyngtonem a Brukselą, która w odpowiedzi na amerykański "decoupling" (rozdzielenie gospodarczych zależności) od Chin, opracowała swoją strategię "deriskingu" (ograniczania ryzyka).
UE w ostatnich latach podjęła też szereg działań, aby chronić rodzimy rynek przed nieuczciwymi praktykami handlowymi Chin, np. nakładając cła na import chińskich aut elektrycznych sprzedawanych po sztucznie zaniżonych cenach.
Analityk o głównym celu Chin
Obecne tąpnięcie na linii UE-USA w kwestiach handlowych i polityki zagranicznej zrodziło więc pytanie o to, czy jego skutkiem będzie też osłabienie koordynacji podejścia do Chin, a w efekcie złagodzenie linii UE wobec Pekinu.
- Z perspektywy Pekinu to, co się dzieje teraz na linii UE-USA jest szczęśliwym rozwojem wypadków - twierdzi Stec. - Głównym celem polityki chińskich władz wobec Europy jest bowiem rozbicie więzi transatlantyckich i zmniejszenie niebezpieczeństwa, że Unia Europejska uczestniczyć będzie w amerykańskiej strategii "powstrzymywania Chin" - zaznacza.
Chińska interpretacja "autonomii strategicznej" UE
Pekin od wielu lat popiera projekt rozwijania "autonomii strategicznej" UE, koncepcji promowanej we Wspólnocie m.in. przez francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona. Jednak o ile celem Paryża i jego europejskich sojuszników jest większa niezależność UE od innych krajów w obszarach strategicznych (m.in. wojskowym czy przemysłowym), o tyle Chiny interpretują koncept ten głównie jako oddzielenie się UE od USA.
Jak tłumaczy analityk, Pekinowi zależy przede wszystkim, aby Europa nie przyłączała się do amerykańskich ograniczeń dotyczących eksportu kluczowych technologii lub restrykcji w dostępie do swojego rynku.
Stec zwraca uwagę na to, że od powrotu Trumpa przedstawiciele chińskich władz ze zdwojoną siłą promują w UE przekaz, iż Chiny - w odróżnieniu od USA - są gwarantem stabilności ładu międzynarodowego, a więc wiarygodniejszym partnerem. - To nie jest nowa opowieść, tylko ponownie odtwarzana ta sama płyta, którą słyszeliśmy wcześniej. Jednak teraz zmienił się kontekst i Pekin próbuje to wykorzystać - wskazuje analityk.
Zdaniem Steca narracja ta zyskała na Starym Kontynencie pewnych popleczników, widzących we współpracy z Chinami szansę na ograniczenie szkód związanych z międzynarodowymi zawirowaniami. - Jesteśmy w momencie bardzo dużej geopolitycznej niepewności, więc niektórzy w Europie mają takie odruchowe reakcje - zaznacza Stec.
Europejskie kroki
Pierwsze sygnały rozprężenia po stronie europejskiej już widać. UE wznowiła negocjacje z Chinami w sprawie taryf na import aut elektrycznych, a pod koniec lipca w Pekinie odbędzie się szczyt UE-Chiny.
Według części komentatorów, decyzja o wizycie szefowej KE Ursuli von der Leyen i przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costy w stolicy Chin - mimo że zgodnie z protokołem tym razem szczyt powinien odbyć się w Brukseli - sygnalizuje determinację Wspólnoty do ponownego zaangażowania w relacje z Pekinem.
Wizyta ta wpisuje się też szerzej w serię podróży europejskich przywódców do Chin. W połowie kwietnia z wizytą w Państwie Środka przebywał premier Hiszpanii Pedro Sanchez, który wezwał UE do zacieśnienia relacji handlowych z Pekinem, zarazem określając amerykańskie cła jako "nieuzasadnione, niesprawiedliwe i szkodliwe dla wszystkich".
Współpraca z Chinami niesie ryzyko
Jednak - jak zwraca uwagę Stec - mimo taktycznego zbliżenia, w UE zasadniczo nie zmieniło się przekonanie, że współpraca z Chinami niesie ryzyko.
- Nasi chińscy partnerzy nie doceniają, że w ostatnich latach w Europie została przeprowadzona pewna praca umysłowa i ocena tego, czym Chiny realnie obecnie są i jakiego rodzaju zagrożenie stanowią dla Europy - zaznacza analityk MERICS.
W jego ocenie, choć powrót Trumpa zmienił kontekst geopolityczny relacji UE-Chiny, to w samych tych relacjach tak naprawdę "nie zmieniło się nic". - Ogromnymi problemami w naszych stosunkach nadal są podejście do Rosji, sprzeczne systemy wartości i nadwyżka produkcyjna Chin - wylicza analityk.
Wraz z zaognieniem konfliktu celnego między Chinami a USA kwestia chińskiej nadprodukcji stała się w UE jeszcze bardziej paląca. W Europie rosną bowiem obawy, że jednym ze skutków nałożenia przez Trumpa 145-procentowych taryf na import z Chin może być przekierowanie do UE części chińskich towarów, pierwotnie przeznaczonych na rynek amerykański.
Jeśli nie ochronimy się przed chińskimi produktami poprzez kroki ograniczające import, wszystkie nasze branże przemysłowe odczują wielkie problemy - ostrzegł we wtorek minister przemysłu Francji Marc Ferracci.
"Chińczycy są przekonani, że są w dobrej sytuacji negocjacyjnej"
Do tego dochodzi pytanie, jak Waszyngton będzie zapatrywać się na potencjalne ocieplenie na linii UE-Chiny. Amerykański minister finansów Scott Bessent ostrzegł kraje, które chcą wzmocnienia współpracy z Chinami, że ryzykują "poderżnięciem sobie własnego gardła". Jak podał zaś dziennik "Wall Street Journal", administracja USA w negocjacjach z państwami UE na temat ceł wysuwa żądania, aby wprowadziły one wobec Chin ograniczenia handlowe.
Przede wszystkim jednak na razie UE nie dostała od Pekinu żadnej konkretnej oferty - zauważa Stec.
- Chińczycy są przekonani, że są w dobrej sytuacji negocjacyjnej i ich pozycja będzie tylko rosła w miarę wzrostu napięć pomiędzy Europą a Stanami. Więc raczej nie powinniśmy się spodziewać realnej propozycji, która rozwiązałaby te fundamentalne różnice między nami - zaznacza analityk Merics.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALEX PLAVEVSKI