Część ukraińskiego zboża miało trafić do Polski jako tak zwane zboże techniczne. - To nie jest tak, że celnik sam sobie to wymyślił, musiał jednak dostać pewne wskazówki, w jaki sposób postępować z danym towarem - mówiła we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 dr hab. Monika Stanny, profesor w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk. Podkreślała, że trzeba to "wyjaśnić i drążyć". - Nie ma takiej kategorii zboża. To jest, jak rozumiem, zboże, które się do niczego nie nadaje - wskazał w TVN24 Radosław Iwański, redaktor naczelny magazynu "Farmer". Poniżej piszemy, co wiemy do tej pory o "zbożu technicznym".
W sobotę odbyła się konwencja PiS dotycząca rolnictwa, podczas której padła zapowiedź powszechnego skupu zboża, "który dzisiaj jest w silosach", przy dopłacie, "tak żeby minimalna cena wynosiła co najmniej 1400 złotych".
- Nie mamy żadnych rozporządzeń, na razie są słowa, które wyszły od rządzących. To nadal są tylko obietnice. To bardzo dziwne, że przez tylko miesięcy nic się nie działo i raptownie, z dnia na dzień, są superrozwiązania i świetne możliwości - komentowała we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 dr hab. Monika Stanny, profesor w Instytucie Rozwoju Wsi i Rolnictwa Polskiej Akademii Nauk.
Powszechny skup zboża
Ekspertka zwracała uwagę na problemy z realizacją zapowiedzi powszechnego skupu zboża z powodu pełnych silosów. - Nie wydaję mi się, żeby to było możliwe, dlatego że nie ma gdzie tego zboża skupić, nie ma pomysłu, gdzie to zboże - które jest w tej chwili w polskich magazynach - sprzedać, dlatego że nie ma wypracowanych korytarzy transportowych, a to jest podstawa, żeby pozbyć się tego zboża - podkreślała.
Stanny mówiła o - w jej ocenie - "optymalnym rozwiązaniu". - Można w pewnym sensie wykorzystać to zboże na cele energetyczne, na biopaliwa, na przemysł spirytusowy, ale to jest kropla w tym morzu potrzeb - zaznaczyła.
Na uwagę, że po co zatem skupować zboże, a nie lepiej od razu spalić, ekspertka zauważyła, rządzący zdecydowali się na wysłanie przekazu, który jest bardzo - w swojej narracji - wspierającym wieś. - Taka narracja, żeby spalić zboże, to nawet dla nas nie jest tak etycznie, moralnie akceptowalne, więc wydaję mi się, że nawet jak takie procesy będą zachodziły, to one nie będą w miarę oficjalne - wskazywała Stanny.
Jak podkreślała, "na pewno miejsce na to zboże trzeba stworzyć". - Duża praca jest przed polskim rządem w negocjacjach przede wszystkim z Unią Europejską, żeby ona pomogła - oceniła przedstawicielka Polskiej Akademii Nauk.
Przypominała przy tym, że do czerwca obowiązuje zniesienie ceł na towary z Ukrainy, które Unia Europejska wprowadziła w maju ubiegłego roku. Zniesienie ceł może jednak zostać wydłużone. - Jeżeli przez 10 miesięcy nic się nie działo, to nie znaczy, że nie ma się dziać dalej. Koniecznie trzeba negocjować zarówno z Unią Europejską, jak i ze stroną ukraińską - podkreślała ekspertka.
W jaki sposób zboże z Ukrainy trafiało do Polski?
Dr hab. Monika Stanny mówiła też, w jaki sposób zboże z Ukrainy trafiało do Polski. - Są właściwie dwie drogi - albo jest tak zwana odprawa ostateczna, czyli przedsiębiorca ukraiński deklaruje, że zboże trafia do Polski i tego zboża, według statystyki Głównego Urzędu Statystycznego, ponad 3 miliony ton trafiło do Polski - wyjaśniła.
Druga ścieżka, to jest tranzyt. - To nie jest tak, że to zboże sobie po prostu wjeżdża, tak jak my przekraczamy jako ludzie granicę, bo jest strefa Schengen. Nie, również jest wypełniana deklaracja, wypełniany blankiet, jest określane tak zwane miejsce docelowe, gdzie ten transport ma trafić - wskazywała Stanny.
Jak dodała, jest też pobierane zabezpieczenie. - To jest taka trochę forma jakby kaucji, i jeżeli to zboże wjeżdża do Polski, to ono ma od razu miejsce przeznaczenia, dokąd ma trafić. Jeżeli to zboże przeznaczone z tranzytu zostało w Polsce, to znaczy, że ktoś złamał prawo - mówiła ekspertka. W jej ocenie to trzeba "wyjaśnić i drążyć".
Jak "zboże techniczne" trafiło do Polski?
Oznaczałoby, że to właśnie w ten sposób do Polski trafiło tak zwane zboże techniczne. - Możemy tu mówić o instytucjach państwa, nawet powinniśmy - podkreśliła Stanny, zaznaczając, że trzeba wyjaśnić "w jaki sposób na przykład celnicy podchodzili do tego zboża, jak kwalifikowali to zboże, czy jako konsumpcyjne, czy zbożowe, czy może tak zwane inne, które dziś określamy zbożem technicznym".
- To mi się wydaje na moją logikę, że to nie jest tak, że celnik sam sobie to wymyślił, jednak musiał dostać jednak pewne wskazówki w jaki sposób postępować z danym towarem - oceniła Stanny.
Gdzie mogło trafić "zboże techniczne"?
"Rzeczpospolita" w ubiegłym tygodniu informowała, że tak zwane zboże techniczne z Ukrainy zostało sprzedane jako polskie spożywcze największym producentom mąki w kraju.
"Pokrzywdzonymi są trzy firmy z grupy największych krajowych młynarnii, które kupiły pszenicę deklarowaną jako polska od firm pod Hrubieszowem. A naprawdę sprzedano im ukraińskie zboże, które wjechało do Polski jako techniczne, więc przeznaczone do spalenia lub na pellet" - mogliśmy przeczytać w artykule. Od września do listopada 2022 roku firmy kupiły 1025 ton pszenicy, nie wiedząc, że pochodzi z Ukrainy.
Prokuratura Regionalna w Rzeszowie rozpoczęła śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy imporcie ukraińskiego zboża do Polski. W tej prokuraturze powołano zespół śledczych, którzy mają zbadać wszystkie przypadki nieprawidłowości.
Skąd się wzięła nazwa "zboże techniczne"?
Radosław Iwański, redaktor naczelny "Farmera" mówił w TVN24, że "nie ma takiej kategorii zboża" jak tzw. zboże techniczne. - To jest, jak rozumiem, zboże, które się do niczego nie nadaje, ani się nie nadaje do spasania dla bydła, ani absolutnie nie nadaje się do przetworzenia na mąkę i żeby to ludzie jedli - podkreślał. W jego ocenie "wymyślono to na poczet tego, co miało miejsce, czego doświadczyliśmy przez te kilka miesięcy".
Krzysztof Gwiazda, prezes Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego, w rozmowie z branżowym portalem portalspozywczy.pl zwrócił uwagę, że do niedawna pojęcie "zboże techniczne" nie istniało w naszym słowniku branżowym.
- Podejrzewam, że zostało ono wymyślone przez kilka firm spośród sprowadzających zboże z Ukrainy, prawdopodobnie by mogły one uniknąć kontroli i czekania na granicy polsko-ukraińskiej. Przejeżdżając przez granicę, formalnie miało być to zboże "techniczne", czyli jak rozumiem, nieprzeznaczone do celów spożywczych czy paszowych. Zboże konsumpcyjne podlega kontroli sanitarnej, a paszowe weterynaryjnej, zadeklarowanie przeznaczenia technicznego skutkowało zapewne brakiem takich kontroli - ocenił Gwiazda.
Czy "zboże techniczne" jest groźne dla zdrowia?
Prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Zbożowo-Młynarskiego zwrócił uwagę, że "zboża poza zastosowaniem paszowym i konsumpcyjnym wykorzystywane są do produkcji bioethanolu (głównie kukurydza) - choć tu w wyniku procesu technologicznego otrzymywany oprócz alkoholu jest tzw. DDGS, czyli materiał paszowy do skarmiania zwierząt". - Mogę wyobrazić sobie także zastosowanie zbóż do produkcji materiałów opakowaniowych, klejów, past do polerowania, farb, a także w przemyśle kosmetycznym czy farmaceutycznym, ale zużycie na te cele jest marginalne - zaznaczył Gwiazda w rozmowie z portalem portalspozywczy.pl.
Gwiazda nie chciał przesądzać, że zboże określone jako "techniczne" jest np. zanieczyszczone i tym samym groźne dla zdrowia. - (...) mogę sobie wyobrazić, że partie tego zboża spełniają wszelkie normy jakościowe dla ziarna konsumpcyjnego, a szczegółowe badania certyfikowanych laboratoriów potwierdzają, że spełnia ono prawne wymagania zdrowotne. Zadeklarowanie tego zboża jako technicznego na granicy mogło być sposobem do uniknięcia przestojów i kolejek do odprawy sanitarnej - wskazał.
Źródło: TVN24 Biznes