Dyrektorzy w Narodowym Banku Polskim są wynagradzani właściwie, merytorycznie stanowią elitę - stwierdził podczas konferencji prasowej prezes NBP Adam Glapiński. Odniósł się w ten sposób do pytania o ryzyko rezygnacji z pracy osób zatrudnionych na tych stanowiskach w banku centralnym w związku z nowymi przepisami o jawności płac.
W ubiegłym tygodniu Narodowy Bank Polski opublikował zarobki kadry kierowniczej w 2018 roku. Miało to związek z nowymi przepisami dotyczącymi jawności wynagrodzeń w banku centralnym.
Ta sama ustawa przewiduje, że maksymalne wynagrodzenie dla poszczególnych pracowników, poza wiceprezesami oraz członkami zarządu NBP, nie będzie mogło przekroczyć 0,6-krotności (60 proc.) wynagrodzenia prezesa NBP.
"Nie dyskutujemy z prawem"
- Oczywiście oświadczenia majątkowe są dla nich (dyrektorów departamentów - przyp. red) dotkliwe. Dla niektórych w szczególności ze względu na sytuację osobistą - mówił w środę prezes NBP Adam Glapiński, komentując zmianę przepisów.
Jak ocenił, w sprawie zarobków "opinia publiczna jakby została wprowadzona w błąd". - NBP zaczął być porównywany z innymi instytucjami i urzędami - dodał.
Jak zauważył, "NBP jest bankiem banków". - Wysokie wynagrodzenia w bankach centralnych są czymś normalnym. Są regułą - mówił.
Glapiński zapewnił, że "całość ustawy" zostanie zrealizowana. - Nie dyskutujemy z prawem. Nikt z banku nie będzie odchodził ani nie będzie żadnych nieporozumień wewnętrznych z tego powodu - dodał.
Dymisja nie jest brana pod uwagę
Pytany, czy rozważał w ostatnim czasie podanie się do dymisji w związku z zamieszaniem wokół wysokości wynagrodzeń w banku centralnym, prezes NBP stwierdził, że w ogóle to nie jest brane pod uwagę. - Żartowałem już państwu kiedyś, mówiąc, że po powrocie z Radomia się zastanowię. To nie jest nawet z tego filmu cytat (...), to jest stary przedwojenny żart oznaczający, że pytanie jest absurdalne i że w ogóle to nie jest brane pod uwagę - powiedział Glapiński na konferencji prasowej po posiedzeniu RPP. Podczas styczniowej konferencji prasowej, gdy dziennikarze zapytali prezesa NBP, czy poda się do dymisji przed końcem kadencji, powiedział: "Jedna odpowiedź dobra mi przychodzi: Jak wrócę z Radomia, to się zastanowię". Cytat pochodzi z filmu "Halo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy" z 1978 roku. Zgodnie z zapisami konstytucji prezes NBP jest powoływany przez Sejm, na wniosek prezydenta, na sześć lat. Adam Glapiński objął stanowisko prezesa NBP w 2016 roku; jego kadencja kończy się więc w 2022 roku. Podczas środowej konferencji Adam Glapiński był także pytany, czy obawia się spotkania z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Odpowiedział: "nie, z przyjemnością się z nim zawsze spotykam i czuję niedosyt tych spotkań". - Znamy się od początku lat 90., jeden z najbardziej interesujących rozmówców, jakiego znam - dodał.
Glapiński o obietnicach PiS
- Działania fiskalne, mieszczące się w granicach zrównoważonego budżetu, będą pozytywnie oddziaływać na gospodarkę - powiedział Adam Glapiński, odnosząc się do przedwyborczych obietnic PiS. - Ten bodziec w postaci tych działań fiskalnych, rozumiem mieszczący się w granicach zdyscyplinowanego budżetu, w granicach do których nas zobowiązują traktaty, może być bardzo skuteczny - powiedział Glapiński. Dodał, że jego zdaniem wydaje się, iż jest trafnie wyszacowany. - I rzeczywiście pobudzi popyt, pobudzi konsumpcję i będzie pozytywnie oddziaływał na gospodarkę, a deficyt nadal będzie utrzymany w ryzach - mówił szef NBP. Zaznaczył, że wszyscy członkowie rady bardzo pozytywnie wyrażali się na ten temat. - Nie wydaje nam się aby ten bodziec fiskalny był nadmierny, zbyt duży, ryzykowny, coś takiego - oświadczył Glapiński. - Ten pakiet fiskalny ożywi nam ładnie gospodarkę - mówił. Jego zdaniem bilans zmian będzie bardzo korzystny, bo inflacja nadal pozostanie bardzo niska, a wzrost będzie pobudzony, co jest korzystne. - Ale przecież celem tego pakietu fiskalnego rządu, jak to było przez rząd przedstawione, nie było pobudzanie gospodarki. Ono się dokonuje niejako - ocenił. - Te autobusy lokalne, to wszystko ożywia tkankę społeczną, gospodarczą, cywilizacyjną, a przy okazji daje w tej sytuacji, bo się tak to zbiegło, pobudzenie gospodarcze. Trochę podwyższa tempo wzrostu PKB (...), ale trochę też podnosi ceny. Ponieważ są tak niskie (...) to nieszkodliwie. Oceniamy pozytywnie to, co ma miejsce w takiej skali - podkreślił.
Wynagrodzenia w NBP
25 lutego prezydent Andrzej Duda podpisał nowelę ustawy dotyczącej jawności wynagrodzeń w NBP. Zgodnie z nowelą pensja prezesa i wiceprezesów NBP jest ustalana na podstawie przepisów o wynagradzaniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe. Z kolei zasady wynagradzania pracowników NBP będą ustalane przez zarząd banku w drodze uchwały.
Nowe przepisy przewidują ponadto, że uchwała zarządu NBP w sprawie zasad wynagradzania będzie jawna i publikowana w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie NBP.
Mają tam też być publikowane wynagrodzenia prezesa, wiceprezesów, członków zarządu NBP i osób zajmujących stanowiska dyrektora oddziału okręgowego, dyrektora departamentu (komórki równorzędnej) i ich zastępców oraz osób zajmujących stanowiska równorzędne pod względem płacowym ze stanowiskiem dyrektora departamentu i jego zastępcy.
Pensje dyrektorów
W zeszłą środę NBP opublikował zarobki kadry kierowniczej. Według zestawienia NBP najwyższe miesięczne wynagrodzenie brutto pobierała dyrektor departamentu komunikacji i promocji - 49 563 zł. Funkcję tę od sierpnia 2016 r. sprawuje Martyna Wojciechowska.
Na drugim miejscu pod względem przeciętnych wynagrodzeń miesięcznych brutto znalazł się dyrektor departamentu prawnego z 47 331 zł. Na trzeciej pozycji jest dyrektor departamentu innowacji finansowych z 44 971 zł.
Kolejne miejsca zajęli: dyrektor departamentu analiz ekonomicznych - 43 176 zł, dyrektor departamentu kadr - 42 890. Wśród dyrektorów departamentów NBP najmniej otrzymywał w ub.r. szef departamentu ryzyka operacyjnego i zgodności - 28 446 zł.
Z kolei średnie zarobki szefowej gabinetu prezesa, którą w ubiegłym roku była Kamila Sukiennik, wyniosły 42 760 zł.
Ustawa o jawności wynagrodzeń jest konsekwencją doniesień medialnych dotyczących wynagrodzeń współpracowniczek prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martyny Wojciechowskiej oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik.
Pod koniec grudnia ub. roku "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch wyżej wymienionych współpracowniczkach prezesa Glapińskiego. Informowano wówczas, że zarobki Wojciechowskiej wynosiły w 2016 r. około 65 tysięcy złotych wraz z premiami, dodatkowymi dochodami i dodatkami. "Dla porównania - były prezes NBP Marek Belka dostawał w sumie około 57 tysięcy złotych miesięcznie" - napisała w grudniu "GW".
Bank centralny zaprzeczył doniesieniom "Gazety Wyborczej". Z zsumowania jednak wynagrodzenia Martyny Wojciechowskiej, jako dyrektora departamentu komunikacji, oraz wynagrodzenia z tytułu członkostwa w radzie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, gdzie Wojciechowska reprezentuje NBP, wychodzi, że jej łączna średnia miesięczna pensja brutto mogła wynosić w ubiegłym roku ok. 62 tys. zł.
Autor: mp//dap / Źródło: tvn24bis.pl, PAP