Oszczędności, które poczynią miasta oraz te, które poczynimy my w gospodarstwach domowych, będą zbijać ceny energii elektrycznej - ocenił w TVN24 Bartłomiej Derski, prawnik, ekonomista, wysokienapiecie.pl. Dodał, że rząd planuje zmianę rozporządzenia systemowego, które może znacząco obniżyć ceny. Derski przyznał, ze "rząd przesadza" zamrażając ceny energii dla odbiorców indywidualnych.
Bartłomiej Derski w pytany w TVN24 o sytuację miast, które otrzymały oferty za prąd o 500 proc. wyższe niż rok wcześniej, mówi, że to i tak nie są najwyższe możliwe poziomy.
- Ceny są astronomiczne. Wzrosty mogą być jeszcze większe, o 680 proc. - dodał podając przykład miasta na podkarpaciu.
Zbijanie cen energii
Gość TVN24 wytłumaczył, że dziś ważne jest dostosowanie popytu do spadku możliwości produkcji energii elektrycznej.
- Brakuje nam węgla przy elektrowniach. Nie produkują elektrownie gazowe, bo gaz jest okropnie drogi. To wszystko sprawia, że dziś ceny energii są bardzo wysokie. Oszczędności, które poczynią miasta oraz te, które poczynimy my w gospodarstwach domowych, będą zbijać ceny energii elektrycznej. Z jednej strony pieniądze zostaną nam w portfelu, a z drugiej strony będziemy dorzucać cegiełkę do tego, aby ceny energii elektrycznej spadły - podkreślił.
Zmiany wprowadzane przez rząd
Ekspert poinformował, że rząd planuje zmianę rozporządzenia systemowego, które może znacząco obniżyć ceny "na rynku bilansującym, na rynku technicznym, gdzie rozlicza się niedobór albo nadmiar energii elektrycznej w danej godzinie".
- Te zmiany będą wyznaczać najwyższą cenę, po której na przykład elektrownie węglowe będą mogły sprzedawać energię. W ślad za tymi zmiany pójdzie też zmiana cen na rynku bieżącym, na giełdzie i rynku terminowym - podkreślił.
Skupienie na odbiorcach indywidualnych
Bartłomiej Derski zauważył, że w tej chwili rząd skupia się na indywidualnych odbiorcach "zdecydowanie przesadzając, bo zamrożenie całkowite cen energii elektrycznej wręcz z możliwością uzyskania rabatu 10 procentowego względem cen energii jest przesadą obliczoną na wybory w przyszłym roku".
Podkreślił w rozmowie, że ze względu na bardzo trudną sytuację "wszyscy będziemy musieli dorzucić z własnych portfeli i ponieść koszty wojny ekonomicznej w Rosją, bo wspieramy Ukrainę"
- Zamrażanie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych oznacza, że wydamy tam 25, 30 miliardów złotych. Dla szkół, przedszkoli, szpitali tych pieniędzy będzie brakować - prognozował. - To i tak na koniec będą nasze pieniądze, tylko kwestia, czy one będą z podatków czy z naszej kieszeni. Pytanie, jak podzielimy te koszty. Można by rozsądnie te koszty podzielić w większej mierze wspierając choćby służbę zdrowia czy szkoły, które nie będą miały pieniędzy na rachunki za prąd - mówił Derski.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock