Spółki w grupie kapitałowej zatrudniające łącznie ponad 500 osób również będą mogły tworzyć punkty szczepień - podaje poniedziałkowa "Rzeczpospolita". Jak dodano, szczepienia będą mogły odbywać się na terenie zakładu pracy.
"Rzeczpospolita" dotarła do założeń akcji szczepień w zakładach pracy, które zostały w piątek opracowane przez rząd.
Kilka poważnych zmian
Jak napisano, "dokument zawiera kilka bardzo poważnych zmian znacząco rozszerzających pierwotny plan szczepień organizowanych przez pracodawców".
"Zakłada bowiem, że skorzystają na tym nie tylko firmy zatrudniające powyżej 500 pracowników, bo takich w Polsce jest zaledwie kilka tysięcy. Do nowego programu będą mogły przystąpić także grupy kapitałowe składające się z kilku spółek, które łącznie mają co najmniej 500 zatrudnionych" - informuje "Rz".
Gazeta wskazała, że "do tego limitu będą wliczali się wszyscy współpracownicy przedsiębiorców, bez względu na podstawę ich zatrudnienia". "Przedsiębiorcy starający się o przystąpienie do programu będą więc mogli wliczyć do limitu zarówno zleceniobiorców, jak i być może samozatrudnionych, a nawet pracowników tymczasowych.
Nowością jest również to, że szczepienia będą mogły się odbywać na terenie zakładu pracy, co znacząco przyspieszy podawanie leku, bo będzie można uniknąć wożenia pracowników do publicznych punktów szczepień" - zwrócono uwagę.
Kiedy ruszą szczepienia?
Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i pełnomocnik rządu do spraw szczepień Michał Dworczyk powiedział we wtorek, że "trwają prace w zespole roboczym nad dokładnymi zasadami szczepień w zakładach pracy", a "pilotaż szczepień w zakładach pracy będzie możliwy w połowie maja".
W czwartek szef KPRM zapowiedział, że robocze założenia w sprawie zasad przeprowadzania szczepień w zakładach pracy zostaną w piątek przekazane do wicepremiera Jarosława Gowina, a po konsultacjach do końca kwietnia te zasady zostaną opublikowane.
"Krytyczny jest czas"
O kwestię szczepień w zakładach pracy pytany był w piątek na antenie TVN24 Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan. - To nie tylko kwestia zakładów pracy i firm, ale również kwestia tego, że presja społeczna - kolegów i koleżanek z pracy - sprawi, że osób, które nie chcą się szczepić, będzie mniej - powiedział Witucki.
Zaznaczył, że pierwszą rekomendacją jest to, "by ruszyć jak najszybciej, gdy tylko będziemy mieli szczepionki, gdy będzie można uwolnić grupy wiekowe". - W zakładach pracy będziemy mogli szczepić, gdy nie będziemy musieli wybierać pomiędzy pracownikiem 40-letnim a 25-letnim. Ważne, by działo się to, gdy szczepionki zostaną "uwolnione". By każdy chętny mógł podejść do szczepienia - zaznaczył.
Jego zdaniem procedura nie będzie problemem, a ważne jest to, "by otwarte były grupy wiekowe, by nie było ograniczeń, jeśli chodzi o pracowników czy współpracowników, osoby na umowach cywilnoprawnych czy pracowników handlowych".
- Krytyczny jest czas. Jeśli zakłady pracy miałyby pójść na końcu, już po otwarciu dużych punktów szczepień, to wtedy ta cała wielka organizacja i dyskusja na temat szczepień w zakładach pracy nie będzie miała sensu, bo zakładam, że wtedy już tylko nieliczne osoby nie będą zaszczepione - ocenił.
Według Wituckiego dobrze by było, gdyby proponowany limit do przeprowadzenia szczepienia w firmach w wysokości 500 chętnych, w zakładzie pracy był niższy i wynosił 300-400 osób. Wspomniał też o łączeniu się firm, by w ten sposób spełnić wymagany limit.
Źródło: PAP, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock / Urząd m.st Warszawy