Wskutek błędów we wdrożeniu przez poprzednią koalicję unijnej dyrektywy MiFID przez Polskę przetoczyło się "opcyjne tsunami", które kosztowało gospodarkę min. 9 mld zł, a wiele firm zbankrutowało - mówił w środę w Sejmie minister finansów Paweł Szałamacha.
Szałamacha w ramach raportu podsumowującego rządy PO-PSL opisywał prace nad wdrożeniem dyrektywy w sprawie rynków i instrumentów finansowych z 2004 r. (ang. Markets in Financial Instruments Directive, MiFID).
Ogromne koszty
- W trakcie pracy nad krytyczną ustawą, która gwarantowała polskim klientom pewne bezpieczeństwo finansowe, zadziałały emocje polityczne, zadziałały interesy, które wywróciły porządek wdrażania ustawy - z konkretnymi stratami - zarzucał. Według ministra finansów Komisja Nadzoru Finansowego oceniła wielkość tych strat dla polskiej na 9 mld zł. - Jest to kwota, która w pełni powinna obciążać wasz rachunek - ocenił, zwracając się do obecnych posłów opozycji.
"Tsunami"
Jak przypomniał, w 2008 i 2009 roku nastąpiło "nasilenie akcji sprzedażowej kredytów frankowych i toksycznych opcji walutowych, a polscy klienci byli pozbawieni ochrony prawa, która by im przysługiwała". - Przez Polskę przetoczyło się tzw. opcyjne tsunami w lipcu i sierpniu był zanotowany rekordowo niski kurs złotego wobec euro i dolara (...) jednak w ciągu kolejnych pięciu miesięcy kurs złotego diametralnie się odwrócił i odnotował rekordowy spadek - w wypadku euro to było 53 proc., a w przypadku dolara nawet 86 proc. W tym samym czasie waluty innych krajów, które odniosły nawet większe straty ze względu na kryzys gospodarczy, spadły jedynie o 20 proc. - mówił. - Ministerstwo Finansów (z czasów rządów koalicji PO-PSL - red.) nie tylko wstrzymywało prace nad wdrożeniem tej dyrektywy, ale także nie traktowało kosztów w przedsiębiorstwach poniesionych na obsługę opcji walutowych jako kosztów prowadzenia działalności gospodarczej - powiedział Szałamacha. W rezultacie - jak mówił - wiele firm zbankrutowało.
Podatki
Paweł Szałamacha mówił również o sferze finansów publicznych za czasów rządów PO-PSL. Szef resortu finansów podkreślił, że obecnie poziom dochodów państwa jako udziału w PKB jest niższy niż 8 lat temu. - Dochody podatkowe w 2007 roku wyniosły 22,7 proc. PKB, a w 2015 już tylko 19,8 proc. Oznacza to ubytek dochodów podatkowych o prawie 3 proc. PKB To ubytek rok do roku około 60 mld złotych - podkreślił Szałamacha. Zdaniem Szałamachy najbardziej dramatyczna sytuacja w poborze nastąpiła ws. podatku VAT. - Jeszcze w 2007 roku, gdy rządziło PiS, ta tzw. luka VAT-owska wynosiła 8,8 proc., aby na koniec 2015 roku wynieść 26 proc. Jesteśmy w szarym ogonie UE, gdzie średnia to 15 proc. - mówił minister finansów.
"Brak działań"
Szałamacha podkreślił, że ministerstwo zarządzane przez Jacka Rostowskiego mimo posiadanych informacji o coraz mniejszych wpływach z podatków nie podjęło działań, które poprawiłby tę sytuację. - Zamiast opracować i realizować strategię uszczelnienia systemu podatkowego działania ministra finansów było podniesienie m.in. podatku VAT z 22 do 23 proc. Nie wprowadzono nawet tak oczywistej regulacji, jak klauzula generalna obejścia prawa podatkowego, która funkcjonuje w wielu krajach OECD - dodał Szałamacha. Szałamacha podsumował, że jedynymi pomysłami na naprawę finansów publicznych za czasów rządów PO-PSL było "podnoszenie podatków i przejęcie oszczędności emerytalnych Polaków z OFE".
Okrzyki z sali
W trakcie przemówienia Szałamachy posłowie opozycji krzyczeli: "oddaj dietę!". Po przemówieniu ministra poseł PO Jakub Rutnicki zarzucił mu z trybuny sejmowej, że "nie rozliczył się do dziś ze 100 tys. zł, które brał z kasy państwa, gdy spędzał wakacje w USA". Zaznaczył, że mówi to jako poseł z okręgu pilskiego, który reprezentował także Szałamacha i - według Rutnickiego - "nie wykonywał swoich poselskich obowiązków". Chodzi o okres na przełomie 2014 i 2015 roku, gdy Paweł Szałamacha, będąc posłem, przez prawie rok studiował w USA i jednocześnie pobierał uposażenie poselskie. Według MF Szałamacha "jako poseł VII kadencji Sejmu w czerwcu 2014 – zgodnie z regulaminem Sejmu – wystąpił z wyprzedzeniem o urlop, który został przyznany, a następnie cofnięty przez marszałka Sejmu w połowie semestru jesiennego, już w trakcie studiów opłaconych osobiście". "Wobec tego poseł Paweł Szałamacha wielokrotnie przerywał studia, latając do kraju na własny koszt, żeby uczestniczyć w posiedzeniach Sejmu. Kancelaria Sejmu (zgodnie z regulaminem Sejmu) potrącała wynagrodzenie na takich samych zasadach jak dotyczące wszystkich posłów, w zależności od obecności" - poinformował resort finansów.
Autor: msz/ / Źródło: PAP, TVN24bis.pl,