To, że płace w Polsce powinny być wyższe jest dla mnie bezsporne. W gospodarce wolnorynkowej z dominującym sektorem prywatnym rząd nie może nakazać firmom podnieść wynagrodzenia. Jedyną formą bezpośredniego wpływu na poziom płac jest podniesienie płacy minimalnej. Tu właśnie doczekaliśmy się zapowiedzi naprawdę solidnej podwyżki, co oznacza, że to świetny dzień dla polskiej gospodarki.
Płaca minimalna zwiększa popyt
Dzięki wyższej płacy minimalnej osoby najmniej zarabiające, a więc najczęściej dość biedne, będą nieco mniej biedne i będą mogły wydać więcej pieniędzy, co powinno zwiększać popyt na rynku, a co za tym idzie także nakręcać koniunkturę dla szerokiej rzeszy producentów towarów konsumpcyjnych, a więc także dla polskich przedsiębiorców. Zanim jednak oni to poczują, najpierw oczywiście będą musieli zwiększyć koszty, bo pracownicy zatrudnieni na płacy minimalnej zarobią więcej kosztem zysków pracodawców. Zyski pracodawców siłą rzeczy powinny więc spaść. Na szczęście według ostatnich sondaży przeprowadzanych przez organizacje pracodawców nastroje wśród przedsiębiorców były niedawno rekordowo dobre, wyniki finansowe polskich firm też wyglądają dobrze, PKB rośnie dość szybko. Można zatem założyć, że pewien wzrost kosztów w firmach związany z podniesieniem płacy minimalnej pracodawcy bez kłopotu przełkną, chociaż oczywiście nie odmówią sobie wcześniej prawa do protestu i wielkiego lamentu. Pojawią się złowrogie prognozy wzrostu bezrobocia i zapowiedzi, że biedny polski przedsiębiorca prędzej wywali pracownika, niż da mu podwyżkę. Ta dość powszechnie znana legenda o tym, że wzrost płac powoduje wzrost bezrobocia, jest jedną z bardziej fascynujących rzeczy w ekonomii.
Koszty, czy oczekiwania?
Gdyby w tę legendę wierzyć, to należałoby uznać, że pracodawca zatrudnia i zwalnia pracowników w zależności od tego, jaki ma poziom kosztów w firmie. Czyli, jak mu się poziom kosztów podniesie, to zwolni ludzi, a kiedy poziom kosztów opadnie, to zatrudni nowych. Moim zdaniem to mocno niepełny obraz rzeczywistości. Gdyby faktycznie tak było, to mielibyśmy niesamowicie duże zmiany w liczbie bezrobotnych wywołane na przykład przez zmiany cen paliw – dość istotny czynnik kosztów chyba w każdej firmie. Nie zauważyłem, żeby jakikolwiek przedsiębiorca gdzieś kiedyś powiedział, że zatrudnił nowe osoby, bo ma niższe koszty dzięki tańszej benzynie. Wydaje mi się, że to dlatego, iż każdy pracodawca zatrudnia dokładnie tyle osób, ile potrzebuje. Nie zatrudnia nikogo na zapas, tylko dlatego, że go na to stać. A z drugiej strony nie zwalnia nikogo tylko dlatego, że rosną koszty pracy, jeśli nadal tego kogoś w pracy potrzebuje.
To, ilu pracowników potrzeba w firmie, zależy moim zdaniem od oczekiwań pracodawcy dotyczących przyszłych zysków z jego działalności biznesowej. Jeśli te oczekiwania są dobre, to czasami taki pracodawca podejmuje decyzje o zwiększeniu skali działalności i rozpoczęciu niezbędnych inwestycji. Wtedy też najczęściej okazuje się, że musi zatrudnić nowe osoby. Ale decyzje te podejmuje oczywiście wyłącznie w sytuacji, w której z jego kalkulacji wynika, że pomimo większych kosztów związanych ze zwiększeniem zatrudnienia, i tak na tym zarobi. Decyzja o zatrudnieniu nowych ludzi nie jest więc nigdy aktem łaski, czy uprzejmością związaną z tym, że pracodawcę akurat stać na to. To jest zawsze kalkulacja związana z osiąganiem jeszcze większego niż do tej pory zysku.
Czyli pracodawca zatrudnia, bo potrzebuje, a nie tylko dlatego, że może.
Dlaczego firmy nie zwolnią pracowników?
A skoro tak, to też trudno oczekiwać, że podniesienie płacy minimalnej spowoduje, iż zacznie on ludzi zwalniać. Przecież nadal ma swój plan na osiągnięcie większych zysków, w którym to planie nadal potrzebuje tych, których wcześniej zatrudnił. Oczywiście cały ten plan może stracić jakikolwiek sens, jeśli poziom kosztów podskoczy tak bardzo, że znikną jakiekolwiek możliwości osiągnięcia zysku. Ale to raczej nie jest sytuacja związana z podniesieniem płacy minimalnej o 5,7 procent (jak chce to zrobić rząd w roku 2016). Aby tak się stało, rentowność całego nowego projektu, do którego firma zatrudniała nowych ludzi, musiałaby być bardzo niska, a do tego udział wynagrodzeń pracowników z płacą minimalną w ogólnej strukturze kosztów w firmie musiałby być bardzo duży. To bardzo specyficzna sytuacja, która oczywiście jest możliwa, ale wydaje mi się, że zdarza się ona bardzo rzadko.
We wszystkich pozostałych sytuacjach większy koszt płacy minimalnej albo może wziąć na siebie pracodawca (i nadal sporo zarobić, chociaż nieco mniej niż myślał wcześniej), albo może on poszukać ograniczenia innych kosztów. Najlepiej takich, których zmiana nie pociąga za sobą kolejnych dodatkowych kosztów, bo zwalnianie ludzi z pracy takich dodatkowych kosztów generuje sporo. Najpierw zatrudnionemu trzeba zapłacić odprawę, a potem, kiedy sytuacja znów będzie wymagać zatrudnienia nowego człowieka, trzeba ponieść koszty znalezienia kolejnego pracownika. Do tego dochodzi ryzyko, że ten nowy pracownik może być gorszy od tego, którego właśnie zamierzamy zwolnić. I dlatego właśnie wzrost poziomu płacy minimalnej nie powoduje zwiększenia bezrobocia. To tylko takie straszenie ze strony organizacji pracodawców, które ma na celu wywarcie wpływu na rząd, a przy okazji podtrzymanie mitu, że cały proces zatrudniania ludzi i tworzenia miejsc pracy, to niesamowita uprzejmość i łaskawość ze strony zbolałych przedsiębiorców, którzy mają przez to tylko same kłopoty, a mimo to heroicznie, dla dobra narodu, są gotowi ponieść tę ofiarę i (Oj dolo, moja dolo) kogoś zatrudnić. Czasami może nawet na umowę o pracę.
Wyższe koszty pracy a innowacyjność gospodarki
Oczywiście z wyższą płacą minimalną pracodawca ma trudniej. Ale moim zdaniem to bardzo dobrze, że ma trudniej. Zgodnie z powiedzeniem „potrzeba matką wynalazków”, gdyby było jeszcze trudniej, to wzrosłaby szansa na jakieś innowacje w polskiej gospodarce. Byłaby wtedy potrzeba takich innowacji – żeby coś lepiej zorganizować, ulepszyć jakiś proces, zwiększyć wydajność inaczej niż tylko i tak nieskutecznym dociśnięciem pracownika. Dziś polska gospodarka innowacyjna nie jest, bo polskie firmy nie muszą być innowacyjne. Mogą łamać kodeks pracy i płacić karę w zawrotnej wysokości 5000 zł, mogą zatrudniać na "śmieciówkach" i płacić pracownikom mało. W 2016 roku będą już musiały płacić nieco więcej, chociaż jestem przekonany, że nadal zdecydowanie zbyt mało, aby docenić korzyści wynikające z innowacji. Ale nie zmienia to faktu, że wzrost płacy minimalnej to bardzo dobry krok w bardzo dobrym dla całej gospodarki kierunku.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24