Goldman Sachs prognozuje, że za pół roku dolar będzie kosztować tyle co euro. Na koniec 2016 roku euro ma być warte już tylko 85 centów. Dla polskiej gospodarki dolar nie ma, aż tak dużego znaczenia, jak euro, czy frank szwajcarski, ale zmianę w notowaniach amerykańskiej waluty i tak możemy w końcu poczuć, bo odczuje ją cały świat. Nie będzie to zmiana na lepsze.
Dlaczego dolar drożeje?
Prognoz takich jak ta Goldman Sachs publikuje się ostatnio sporo. Dolar gwałtownie drożeje, bo na jego korzyść działają jednocześnie dwa niezależne od siebie czynniki. Pierwszy to Rezerwa Federalna, czyli amerykański bank centralny, a drugi to Europejski Bank Centralny.
Wzajemny kurs dwóch walut zależy od setek różnych czynników, ale dominująca jest różnica między stopami procentowymi na obszarach, na których obowiązują te waluty. Przez kilka ostatnich lat stopa procentowa w eurostrefie była wyższa niż w USA i wtedy to euro zyskiwało wobec dolara. W maju 2014 za euro płacono 1,40 dolara. Wtedy Mario Draghi powiedział, że dobrze byłoby, gdyby euro nieco osłabło. Miesiąc później Europejski Bank Centralny wprowadził ujemną stopę depozytową i zapowiedział skup obligacji bankowych z rynku. Fed szedł w tym czasie w odwrotnym kierunku – sugerował zakończenie trwającego z przerwami od 2009 roku skupu obligacji rządowych, a w październiku to zrobił. Z kolei w styczniu EBC zapowiedział, że skup obligacji rządowych (działający jak dodatkowa obniżka stóp procentowych w sytuacji, kiedy są one już na poziomie zero) rozpocznie się w strefie euro. Skup ten rozpoczął się w ostatni poniedziałek. Za to członkowie Fed coraz głośniej mówią o potrzebie podwyżek stóp procentowych w USA.
W efekcie już teraz to w USA stopy procentowe są wyższe niż w Europie. Tak więc teraz to dolar się umacnia. Zaczął ten ruch już w maju 2014 roku, zaraz po słowach Draghiego, a potem, jak widzimy co parę miesięcy dostawał nowe paliwo do tego, aby dalej się umacniać. Oczywiście źródłem tych zmian jest sytuacja gospodarcza w USA i w Europie – banki centralne nie obniżają i nie podnoszą stóp według swojego widzimisię – Amerykanie zakończyli skup obligacji, bo sytuacja u nich wyraźnie się poprawiła, Europa obniżyła stopy, o ile się da i dorzuca do tego skup, bo strefa euro jest niebezpiecznie blisko recesji i deflacji.
I co z tego, że dolar drożeje?
Największy problem polega na tym, że dolar umacnia się nie tylko do euro, ale do wszystkich innych walut na świecie. Wyjątkowo duże znaczenie ma to dla gospodarek wschodzących, takich jak np. Turcja, Brazylia, Meksyk, RPA, czy chociażby Rosja i Ukraina. Gospodarki te są w znacznym stopniu zadłużone właśnie w dolarze – chodzi tu głównie o długi przedsiębiorstw, mniej o dług publiczny. Dolar rosnący w siłę działa na te gospodarki tak samo, jak drożejący frank na polskich kredytobiorców. W najlepszym wypadku trzeba więcej wydawać na obsługę kredytu i przez to mniej wydawać na inne rzeczy (czyli w przypadku firm mniej inwestować albo ograniczać działalność i zwalniać ludzi). W najgorszym wypadku droższy dolar może zadłużone firmy doprowadzić do bankructwa, a jeśli od bankructwa ratować je będzie państwo, to z kolei w tarapaty może wpaść budżet tego państwa, a potem cała gospodarka.
Gospodarki wschodzące stoją w obliczu podwójnego uderzenia. U nas "frankowiczów" ratuje to, że w Szwajcarii stopy procentowe spadły, co równoważy wzrost kursu CHF. W przypadku dolara Amerykanie szykują się do podniesienia stóp procentowych (dlatego właśnie dolar nie przestaje drożeć), więc odsetki od długu w USD wzrosną. Czyli wyższe odsetki i do tego na dodatek przeliczane po gorszym kursie. Fatalna perspektywa. A skoro jest fatalna, to światowy kapitał już teraz ucieka z tych rynków, przez co sytuacja jest jeszcze gorsza, bo lokalne waluty tracą przez to na wartości jeszcze szybciej. Rynki wschodzące to często gospodarki oparte na surowcach, tak jak RPA, Nigeria, Rosja, czy Brazylia. Mocniejszy dolar powoduje, że surowce tanieją – to kolejna fatalna okoliczność dla tych państw.
A Brazylia, Meksyk, czy RPA to już nie są mali aktorzy jak 20 lat temu. Dzisiaj, to jest pierwsza dwudziestka gospodarek na świecie. Trudno oszacować co stanie się z gospodarką światową, jeśli w poważniejszy kryzys wpadnie jednocześnie kilka gospodarek, które jeszcze niedawno rosły po 5-8 proc. rocznie. Często to ważne rynki zbytu dla Niemców, Japończyków czy chociażby Holendrów albo Szwajcarów. Ewentualne bankructwa mogą wywoływać straty w finansujących tamtejsze firmy bankach z USA i Europy Zachodniej.
Jak długo to potrwa?
Teraz główną przyczyną tego, że dolar drożeje jest oczekiwanie na pierwszą od wielu lat podwyżkę stóp procentowych w USA. Sam moment wprowadzenia podwyżki jest nieważny, bo liczy się to, że rynek czekając na nią już ją dyskontuje. Wszyscy się też zgadzają, że jak już Fed te stopy pierwszy raz podniesie, to będzie to początek cyklu, a nie jednorazowe wydarzenie. Czyli potem będą kolejne podwyżki, które dalej będą stanowić bodziec do umacniania się dolara.
Z drugiej strony skup obligacji rządowych w strefie euro ma trwać co najmniej do września 2016 roku – zapowiedziano to oficjalnie. Jest więc bardzo duże prawdopodobieństwo, że przez najbliższe półtora roku główny czynnik wpływający na kursy walut – czyli różnica w poziomie stóp procentowych – będzie wciąż napędzać umacnianie się dolara. Chyba że do USA wróci kryzys albo w strefie euro rozkwitnie wzrost gospodarczy. Jedno i drugie jest dziś mało prawdopodobne.
Co ze złotym?
Złoty jak dotąd płynie z prądem – wszystkie waluty wschodzące słabną, więc PLN również. Dolar w czerwcu 2014 r. kosztował u nas 3 PLN, dziś jest to niema 4 PLN.
Polska nie wygląda jak typowa ofiara mocnego dolara – polskie firmy prawie w ogóle nie są zadłużone w USD. Dług zagraniczny w Polsce to przede wszystkim euro no i jak wiadomo frank szwajcarski w przypadku kredytów hipotecznych. Po drugie nie jesteśmy gospodarką opartą na surowcach – wręcz przeciwnie, my importujemy surowce i to sporo. Dla nas więc tańsza ropa i gaz to okoliczność pozytywna – zupełnie inaczej niż w Rosji, czy Nigerii. Rynek niestety na razie nie ma czasu, aby odkryć tak subtelne niuanse odróżniające nas od innych rynków. Na razie dolar umacnia się w stosunku do wszystkiego.
Dolar w Polsce najdroższy w historii był w 2000 r., kiedy kosztował prawie 4,70 PLN. Jeśli Goldman Sachs ma rację i na koniec 2016 r. euro będzie kosztować już tylko 85 centów, to przy kursie 4,15 PLN za euro kurs dolara wychodzi nam na poziomie 4,88 PLN. Niewykluczone więc, że w ciągu najbliższych miesięcy dolar ustanowi nam w kraju nowy rekord wszech czasów.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu